Tak jak postanowili tak zrobili. Beilong z początku miał co do tego zastrzeżenia. No może pomóc przyjacielowi tylko pytanie czy potem nie będzie tego żałował. W końcu teraz mają na tyle dziwną relacje, że ktoś może pomyśleć, że są parą. Nie byłoby to aż taką nie prawdą. Właściwie to Victorowi właśnie o to chodziło. Żeby znów zostali parą. Będzie miał wtedy porównanie, który związek jest dla niego lepszy a przede wszystkim czy może być z Arionem. Może sobie wmawiać, że go kocha, ale jaka jest wtedy prawda? Wolał być szczery i dlatego chciał to wszystko właśnie tak rozegrać. Miał chociaż nadzieję, że coś z tego wyjdzie. A no bo i wyszło.. Ale czy właśnie o to mu chodziło?
Praktycznie całe dnie spędzał na ćwiczeniu nowej drużyny i mało co z kimś rozmawiał. Dopiero w weekend miał na coś czas. To właśnie postanowił wykorzystać. Mieszkał u Beilonga już jakiś czas więc czemu by nie teraz spróbować jakoś się zbliżyć. Nie będzie to proste. Może i białowłosy się na to zgodził, ale przecież nie zapomniał jak rozpadł się ich związek ani co potem wyprawiał. Musiał więc bardziej uważać na to co robi. Victor się już tego nie bał. W końcu nie do takich rzeczy przywyknął.
Wrócili zmęczeni do mieszkania i prawie na raz rzucili się na wspólne łóżko. Od jakiegoś już czasu śpią razem. Nic poza tym. Ustalili, że wszystko wyjdzie samo i jak faktycznie Victorowi uda się ustalić co dzieje się w jego sercu. Powoli się właśnie to ustalało i wszystko wskazywało na że nie może być już dłużej z Arionem z prostego powodu. Dalej gdzieś tam na dnie serca kochał Beilonga. Teraz zaczął zdawać sobie z tego sprawę. To było dla niego dość duże zaskoczenie, bo myślał, że wszystkie uczucia względem niego zostały już dawno zabite i zapomniane. A tu proszę, wcale nie a teraz nawet przybierają na sile.
- Powiem ci, że to chyba jest trudniejsze niż jak pracowałem w Raimonie.- przyznał ciemnowłosy i spojrzał na przyjaciela.- Jak ty i Cronos dajecie sobie radę? Jak mnie nie ma...
- Wiesz co, od początku lubiliśmy ryzyko. Samo jakoś wyszło, że zaczęliśmy to ogarniać. Nie mam pojęcia jak.- przyznał Beilong z lekkim uśmiechem.- Po prostu chyba to na prawdę kochamy. Jak coś ci nie sprawia frajdy i w sumie zmuszasz się do tego na wszystkie możliwe sposoby to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
- Coś w tym jest.- Blade rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu kalendarza. Nie raczył zajrzeć do telefonu, który był pod ręką. Nie ma żadnego spotkania wpianego ani nic takiego, więc weekedn zapowiada się na wolny. Niepewnie spojrzał na przyjaciela, który wstał z kanapy i poszedł do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Może warto go gdzieś zaprosić? W końcu on jest świadom, że może tak być. W końcu ich układ ciągnie się już dwa tygodnie...
- Napijesz się czegoś?- spytał jasnowłosy zaglądając do lodówki.- Ty patrz, kupiłem kilka dni temu piwo i dalej tu jest.- Victor przewróci oczami na te słowa.
- Nikt go nie wypił, więc dalej jest?- cicho się zaśmiał.- Tak w ogóle to chciałbym cię o coś zapytać...
******
Jak w tym czasie radził sobie Arion? No cóż, kompletna załamka to chyba nie będzie właściwe słowo, aby opisać jego stan. Praktycznie nie jadł, nie chodził do pracy i przestał się odzywać do kogokolwiek. Zamknął się w mieszkaniu i praktycznie całe dnie siedział w papciach na kanapie i oglądał jakieś bzdety. Co jakiś czas sprawdzał tylko telefon, aby sprawdzić czy przypadkiem Victor czegoś do niego nie napisał. Nadzieja umiera ostatnia, prawda? No i właśnie on żył nadzieją. Jedni powiedzą, że to totalna głupota wierzyć w coś co nie ma prawa bytu. Inni natomiast będą wciskali bajeczki, że wszystko będzie dobrze. Póki Victor nie wróci nie ma co nawet myśleć o powrocie do pracy czy normalnym funkcjonowaniu.
Tego dnia Arion nie miał już siły podnieść się z łóżka. Głodowanie to jednak nie był najlepszy pomysł. Teraz to wiedział. Trochę za późno. Westchnął i spojrzał na telefon na komodzie. Może jednak powinien zadzwonić po kogoś, kto mu pomoże? Ale czy ma na to siłę i ochotę? To już jest inna sprawa. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Znów kogoś przywiało. Tym jednak razem w odpowiednim momencie. Cudem i to na prawdę cudem zwlekł się z łóżka i poszedł otworzyć. Tej osoby się chyba w życiu nie spodziewał.
- Sol?- spytał brązowowłosy łapiąc się ściany, żeby się nie przewrócić.- Co ty tutaj...
- Dostawałem istny spam telefoniczny, mailowy i jaki się tam da o tym jak to stajesz się pustelnikiem i zamykasz się od świta zewnętrznego.- przyznał niebieskooki i zaprowadził przyjaciela do łóżka.- Mam rozumieć, że to wina Victora, tak?- usiadł obok na łożku i przyglądał się uważnie Arionowi. Ten niechętnie pokiwał głową.
- I tak i nie. Po prostu nie wiem już co ja mam zrobić.... Znaczy ja nawet nie wiem co zrobiłem źle, że on nagle się wyniósł.... Nie wiem nawet gdzie jest...
- Też nie mam pojęcia, ale myślę że wróci. Przecież wy już ślub planowaliście...
- Poprawka... Ja planowałem a on miał to wszystko gdzieś...
- Dobra tam. Nie ważne to teraz jest. Arion słuchaj, musisz się wziąć w garść chłopie. Nie możesz robić tego co teraz. To nic dobrego nie przyniesie a zaraz sobie zdrowie tym zniszczysz.- Arion spojrzał na niego lekko zaskoczony. Niby wiedział, że Sol ma bardzo dobre serce ale, że aż tak to nie był świadom. Lekko się uśmiechnął i go przytulił. Bardzo tego potrzebował i to jak. Zwykła czułość była dla niego jak manna z nieba. Zamknął oczy i mocno wtulił się w chłopaka.
- Czyli... chcesz tu zostać?- spytał po długiej chwili ciszy. Sol delikatnie się uśmiechnął.
- Tak. Przynajmniej na razie z tobą zostanę. Żeby cie nieco podnieść na duchu. Potem popracujemy, żebyś wrócił do siebie. Ale na razie idę zrobić ci coś do jedzenia. Burczy ci w brzuchu jak u głodnego wilka.
*******
CZYTASZ
|| Illusion Of Emotions || (GO) Vol. 2
FanfictionDruga część przygód Ariona i Victora. Akcja dzieje się już jak są dorośli i zaczynają swoje nowe życie. Jednak nie wszystko jest takie cudowne jakby się mogło wydawać. Coś czai się w cieniu i czeka tylko na odpowiednią chwilę, aby się uaktywnić. Co...