Rozdział 10

3.7K 133 3
                                    

W drodze do sklepu czułam się obserwowana. Mimo że rozglądając się nie zauważyłam niczego podejrzanego. Kiedy dotarłam do jednego z większych marketów w tej części Filadelfii, zdjęłam jedną słuchawkę i włożyłam ją za koszulkę. Wzięłam koszyk na zakupy. Po dziesięciu minutach koszyk był pełny, nie szczędziłam sobie słodyczy, ale nie zapomniałam o tych podstawowych rzeczach po, które przyszłam do sklepu. Kolejki nie były duże, po pięciu minutach już pakowałam zakupy w torby.

Wychodząc ze sklepu wpadłam centralnie na czyjąś klatkę piersiową. Uderzając się przy tym boleśnie w głowę. Wymamrotałam przeprosiny i minęłam tę osobę, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Jednak chłopak, którym okazała się osoba, na którą wpadłam chwycił mnie z łokieć, zmuszając mnie bym zadarła głowę do góry.

- Dawno się nie widzieliśmy Ivy- zagadnął uśmiechnięty od ucha do ucha Harvey.

Mimowolnie moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wziął ode mnie torby z zakupami. I wyszedł ze sklepu, nie pozostało mi nic innego jak pójść za nim.

- Co tu robisz?- zapytałam po paru minutach ciszy.

- W zasadzie to nic, widziałem jak wychodzisz z domu i stwierdziłem, że za tobą pójdę, bo może będziesz potrzebować pomocy silnego mężczyzny- mrugnął do mnie a ja się zaśmiałam słysząc ten jego żartobliwy ton. Uświadomiłam sobie, że przez ten czas, kiedy go przy mnie nie było jak bardzo mi go brakowało.

- Gdzie byłeś przez te dwa tygodnie?- zapytałam starając się brzmieć względnie obojętnie.

Przez chwilę nie odpowiadał. Szedł wolno, bym mogła dotrzymać mu kroku, patrząc przed siebie, a czasami rozglądał się na boki.

- Mówiłem ci już- odezwał się po chwili.

- Powiedziałeś, że wytłumaczysz mi wszystko później, na razie niczego nie wiem, czekam, aż mi wyjaśnisz co się w ogóle dzieje- rzuciłam patrząc na niego spod byka. Nie lubiłam nie wiedzieć na czym stoję. Zarówno jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi jak i to co się dzieje w moim otoczeniu.

Harvey na moje słowa westchnął patrząc na mnie przelotnie.

- Skarbie, to nie jest odpowiednie miejsce- zaczął- dotrzymam słowa, i wszystko ci wytłumaczę, ale nie teraz- dokończył patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami.

Kiwnęłam niewyraźnie głową, zdając sobie sprawę, że nie mam wyboru. Muszę czekać, na jego wyjaśnienia, bo nie mam na to żadnego wpływu.

Kiedy znaleźliśmy się przy moim domu, miałam ochotę paść plackiem na kanapę. Wyjęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi, Harvey przytrzymał mi je bym mogła wejść pierwsza. Mimo wszystko poczułam się zawstydzona. Chłopak położył zakupy na bladzie i wrócił do drzwi by wyjąć z zamka klucze i zamknąć drzwi od środka. Wspólnie rozpakowaliśmy zakupy, nie zastanawiałam się nawet skąd wie, gdzie co jest.

O mało nie wydałam z siebie okrzyku przerażonej blondynki, gdy moim oczom ukazał się Jamie stojący przy ścianie i obserwujący nas od jakichś paru minut.

- Co tu robisz?- zapytałam dziś już po raz kolejny patrząc na posępną minę przyjaciela.

Ten podszedł do mnie kładąc dłonie na moich ramionach i patrząc ponad moim ramieniem, prawdopodobnie na Harveya.

- Czekałem na ciebie, pomyślałem sobie, że zrobimy sobie maraton „Oszukać przeznaczenie", nie sądziłem jednak, że będziesz miała gościa- mówiąc ostatnie słowo miałam wrażenie że miał na myśli coś obraźliwego. Jego ton był tak nieprzyjemny, że nie poznawałam swojego własnego przyjaciela. 

Spojrzałam kontrolnie na Harveya, zarówno on jak i Jamie posyłali sobie mordercze spojrzenia. 

- Możemy zrobić maraton tylko później- zaproponowałam, chcąc nieco rozładować napięcie, które panowało w pomieszczeniu- Jamie to jest Harvey- wskazałam na chłopaka opartego o kuchenny blat- Harvey to jest Jamie- popatrzyłam na chłopaka za mną i pokazałam na mojego przyjaciela. Oboje byli w swoim świecie. Jakby nie docierały do nich moje słowa. Oboje wydawali się toczyć między sobą walkę. Czułam się niezręcznie musząc na to patrzeć i mając wrażenie, że to moja wina. 

Jamie nawet nie zauważył, kiedy zdjęłam jego dłonie ze swoich ramion i poszłam do lodówki igorując ich obu. Oni mogą się nie lubić, nie powinno mnie to obchodzić. Zarówno Jamie jak i Harvey muszą zaakceptować to, że należą do mojego życia i tyle. 

**Witam, witam, rozdziały mogą pojawiać się nieco rzadziej. W dalszym ciągu, dziękuję czytającym i w ogóle tym co się nieco bardziej udzielają, jak zwykle dedyk dla Sarkastycznej i Dokus xx**

Father's nightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz