Patrząc na wyświetlacz telefonu od razu odsunęłam od siebie telefon z taką siłą, że niemal nie spadł z blatu. Mój były wysłał kolejne zdjęcie ze swoją dziewczyną, która była kiedyś moją przyjaciółką. Mimo, że skasowałam ich oboje na mediach społecznościowych, powiadomienia jakimś cudem do tej pory do mnie przychodzą.
Już dawno wszystko co czułam do Dave'a przeszło. Mimo to żal po tym co mi zrobił, został. W tym wszystkim nie było najgorsze to, że zdradził mnie z moją przyjaciółką, tylko to, że się nade mną znęcał. Poniżał mnie. A ja nie potrafiłam znaleźć w sobie siły by się od niego uwolnić. Sądziłam, że zasługuję na ból jaki mi zadaje. Nasz związek zakończył się rok temu, po tym czasie przestałam o nim myśleć, a rany spowodowane jego słowami, niemal całkowicie się zabliźniły. Od tego też czasu unikam jakichkolwiek bliższych relacji z facetami, i tym samym z dziewczynami. Przestałam ufać ludziom i dopuszczać ich do siebie, by nie mogli mnie już więcej zranić.
Z wspomnień wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Podniosłam telefon, patrząc na wyświetlacz na którym znajdowała się fotografia mojego taty, co świadczyło o tym, że to właśnie on do mnie dzwonił. Westchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak tato?- odezwałam się opadając na kanapę obok mojego czteronożnego przyjaciela.
- Córciu, nie będzie mnie dzisiaj na noc, muszę dziś zastąpić w pracy Kevina- ton jego głosu świadczył o tym, że się śpieszył, pewnie mieli dziś na posterunku dużo roboty.
- W porządku tato, poradzę sobie- odparłam machinalnie głaszcząc sierść Ozziego, który ułożył się na plecach.
- Uważaj na siebie, wrócę jutro rano- rzucił i rozłączył się.
Ozzie przysiadł obok mnie ocierając się pyskiem o mój policzek. Poczochrałam go po łbie i wtuliłam się w jego miękką sierść. Po chwili zszedł z kanapy merdając ogonem wskazując pyskiem na smycz wiszącą na wieszaku obok kurtek i płaszczy. Posłusznie wstałam z kanapy zakładając na stopy tenisówki. Narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i schowałam do kieszeni telefon, słuchawki i worki na nieczystości, pozostawiane po moim włochatym przyjacielu.
Zamknęłam drzwi i poszłam dobrze mi znaną trasą tuż do pobliskiego lasku. Wiatr przyjemnie rozwiewał moje włosy, a dookoła słyszałam szum drzew kołyszących się pod jego wpływem. Uwielbiałam to uczucie, kiedy pod moimi stopami szeleściły liście i gałązki. Powietrze wydawało się zupełnie inne niż przy ulicy. Wydawało się czystsze i chłodniejsze. Spuściłam Ozziego ze smyczy mu mógł się wyhasać przed spaniem. Sama przystanęłam przy drzewie i oparłam się o jego pień, czując jakbym sama kołysała się razem z nim.
Nie minęło kilka minut, kiedy poczułam czyjąś obecność. Było to na tyle nieznośne, że czułam jakby intruz wypalał mi dziurę w skórze. Mam przy sobie gaz pieprzowy i nie zawaham się go użyć.
- Sama prosisz się o kłopoty słonko- zaczął dobrze mi znany głos, odtwarzałam go w głowie od ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie było tak ciemno jak ostatnio, więc mogłam lepiej mu się przyjrzeć, kiedy podszedł bliżej mnie. Miał na sobie obcisły podkoszulek i luźne jeansy. Szyję również miał w tatuażach. Zauważyłam też, że miał przekłutą brew. Nie wiedzieć, czemu dziś wydawał mi się wyższy niż poprzedniego dnia. Pewnie, to tylko moja wyobraźnia.
- To ty się do mnie przyczepiłeś- zaoponowałam krzyżując ramiona na piersi- nie można już sobie spokojnie wyjść z psem na spacer?
- Ale nie do lasu- zacmokał kilka razy wyrażając swoją dezaprobatę, na co mimowolnie przewróciłam oczami- nie wiesz, że tu nie kręcą się zbyt przyjemne typy?- spytał wyjmując zza ucha papierosa, którego wcześniej nie zauważyłam, i odpalił go wyciągając przy tym zapalniczkę z kieszeni spodni.
- Jak ty?- parsknęłam, mimo wszystko wyglądał jak typowy chłopak z koszmarów wszystkich rodziców, rodziców konserwatywnych, którzy nie do końca rozumieją, że tatuaże w tych czasach nie kojarzą się już z więzieniem, a piercing to kwestia gustu. Mimo że nie wyglądał na miłego chłopca z sąsiedztwa, to nie wzbudzał we mnie strachu.
- Uwierz, że to nie mnie powinnaś się tutaj obawiać- prychnął- to właśnie w tym uroczym lesie, wszyscy źli chłopcy, przed którymi przestrzegał cię twój ojciec, umawiają się na ustawki, wyrównanie rachunków, a nawet- przysunął się do mnie blisko jakby to co zaraz powie było tajemnicą strzeżoną przez tajne służby- palenie zioła- po tym jak to powiedział zakrył dłonią usta po czym zaśmiał się i zaciągnął się po raz kolejny- nie wiesz, że po drugiej stronie tego lasu są nielegalne wyścigi?- zapytał unosząc jedną brew do góry- nie jest to zbyt bezpieczne miejsce- dokończył.
- Czy informujesz o tym wszystkie dziewczyny, które tu przychodzą?- zapytałam patrząc na niego z powątpieniem.
- Przychodzą tu inne laski, ale one akurat wiedzą co jest na rzeczy, skarbie. Wiedzą w co się pakują.
- A ja przychodzę tu na spacer z psem, jedyną osobą, która mi się naprzykrza, jesteś ty- chociaż zupełnie mi to nie przeszkadzało, mógł mi się naprzykrzać o każdej porze dnia i nocy, ale tego akurat nie musiałam mu mówić.
Chcąc nie chcąc przybrałam obronną postawę. Nie lubiłam, gdy ktoś mówił mi co mam robić. A w tym momencie miałam wrażenie, że nie mogę tu przychodzić, mimo że ten lasek nie jest niczyją własnością. Poza tym traktuje mnie z góry. Jest starszy ode mnie, ale to nie znaczy, że ja jestem dzieckiem.
- Jeśli nie chcesz pakować się w kłopoty, to więcej tu nie przychodź- odparł wypuszczając dym z ust.
Spojrzałam na niego spod byka. Nie chciałam zachowywać się jak małe dziecko, ale do cholery było jeszcze widno, więc dlaczego miałabym tu nie przychodzić? Ci pajace nie mogą sobie znaleźć jakieś bardziej... trudnego do znalezienia miejsca.
Nie chcąc już dłużej prowadzić tej rozmowy gwizdnęłam na Ozziego, który potulnie przybiegł do mnie wyłaniając się z krzaków, z pewnością zrobił to specjalnie, żebym go wykąpała. Był cały w brudny.
Nie zdążyłam jednak nawet zrobić kilku kroków, a do moich uszu dotarł głos Harveya.
- A ty dokąd maleńka?- spytał łapiąc mnie za ramię- od kiedy to się tak kończy rozmowę.
- Jesteś jakiś bipolarny czy co? Jeszcze przed chwilą powiedziałeś *nie przychodź tu*- mówiąc to próbowałam naśladować jego głos, niestety z marnym skutkiem- a teraz *a ty dokąd*, weź się człowieku zdecyduj.
Zgasił papierosa po czym ruszył obok mnie bez słowa. Miałam ochotę wrzucić go w pobliskie krzaki. Nie to, żebym nie marzyła cały dzień, żeby go znowu spotkać, ale ten facet nie ma piątej klepki. Dobrze, że tym razem zachowałam jasność umysłu i, nie przytakiwałam mu jak potulna owieczka. To, że wygląda jak grecki bóg, wcale nie znaczy, że mam tańczyć jak mi zagra.
Kiedy byliśmy w połowie drogi powrotnej za nami rozległy się strzały, a ja czułam jak ulatuje ze mnie całe powietrze.
![](https://img.wattpad.com/cover/192403158-288-k324950.jpg)
CZYTASZ
Father's nightmare
RomansaIvy Thomas, ma osiemnaście lat, tatę policjanta i zawsze obecny gaz pieprzowy w torebce. Zawsze otaczana opieką przez troskliwych mężczyzn- tatę, najlepszego przyjaciela od piaskownicy i bernardyna Ozziego. Dopiero, gdy do jej życia wkroczył starszy...