²⁰

411 36 40
                                    

   Poczułem jak Josh wyrwał się spod mojego uścisku, a potem doszczętnie rozbudziły mnie niewyraźne krzyki. Otworzyłem przestraszony oczy i poderwałem się do siadu, by zobaczyć źródło głośnych dźwięków. Kompletnie mnie zamurowało, gdy zobaczyłem Josha przepychającego się z moim ojcem. Byłem na sto procent pewny, że miał wracać w następnym tygodniu. Znów czułem jak powoli zaczynam panikować. Nawet nie miałem jak się na to przygotować. Bałem się do czego to spotkanie doprowadzi, a po tacie mogłem się naprawdę wiele spodziewać.

Niech mnie pan puści! – wykrzyczał Josh, próbujący wyrwać się spod uścisku taty.

Powiesz mi w końcu gówniarzu, co ty tu robisz?! – zapytał rozwścieczony – Kto pozwolił ci tu być?!

Mówiłem już, że pani Joseph mnie wpuściła! – miotał się – Czego pan ode mnie chcę?

Tato, puść go. – jęknąłem zlękniony obawiając się, że zrobi coś chłopakowi – Proszę.

Zamknij się – warknął w moją stronę – a ty się wynoś!

Przyszedłem do Tylera, nie do pana. – zlekceważył ojca, a ten puścił go i pchnął do tyłu. Na szczęście fioletowowłosy był mądrzejszy i mu nie oddał – O co panu chodzi? Czemu pan tak uwziął się na własnego syna? – spytał – On chce po prostu być z kimś, kogo kocha i to nie pana sprawa z kim. – burknął, a ojciec popatrzył się na mnie z szyderczym błyskiem w oku, który coraz bardziej mnie niepokoił. Uśmiechnął się podstępnie i oblizał swoje przesuszone usta. Wiedziałem już o co mu chodzi.

Czyżby nasz pedałek nie wiedział o tobie wszystkiego? – zapytał z kąśliwą ironią, wypalając mi dziurę swoim podstępnym spojrzeniem.

Słucham?

Tato, nie... proszę.

Chyba muszę cię rozczarować tym, że Tylie nie ma w majtkach tego, czego spodziewa się twoja pedalska natura. – mruknął z drwiną, a chłopak popatrzał na nas pytająco – Teraz spieprzaj stąd, zanim wezwę policję.

Że co? Tylie? – zdziwił się – Tyler, powiedz mi do cholery, o co tutaj chodzi.

Josh... – szepnąłem jego imię, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.

Czy to prawda? – zapytał z oburzeniem – Czy ty jesteś...

Josh... – powtórzyłem, patrząc na niego z łzami w oczach i kiwając głową. Pragnąłem wtedy przytulić go i powiedzieć, że to nieprawda, że mój ojciec wszystko zmyślił, ale nie mogłem dłużej mijać się z prawdą.

Nie zaprzeczasz. – zauważył, robiąc przerażoną minę, a tata zaśmiał się ironicznie – Cholera. – zawarczał sam do siebie – Cholera! – powtórzył, łapiąc się za głowę.

Josh, ja przepraszam.

Jak mogłeś... – popatrzył na mnie z żalem, ignorując moje przeprosiny – Jak mogłaś. – poprawił ze złością – Boże, przez ten cały czas tak swobodnie mnie oszukiwałeś. – powiedział zawiedziony – Brzydzę się tobą i twoimi kłamstwami! – wybuchnął w końcu, a ja od razu się rozpłakałem – Nie będziesz mi już więcej mydlił oczu! – zagroził palcem i przystał na chwilę zasłaniając twarz dłońmi. Po chwili odsłonił ją, ukazując swoją smętną minę – Z nami koniec. – jęknął załamującym się głosem. Nie powstrzymując własnych łez, chwycił za swój plecak i wyszedł, wycierając twarz w rękaw.

Feel Different || JøshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz