Demon

10 3 1
                                    

Siedzę na środku pentagramu z krwi,

Rytualne świece lekko przygasają,

Słyszę głos który ze mnie drwi,

Demony zza bramy wciąż wołają.


Wrota z kości, wewnątrz niebieska aura,

Uchylają rąbka tajemnicy ziemi w ogniu,

Aż skóra przechodzi dreszczem cała,

Przyjmuję rolę demonicznego sądu.


Otwieram jedno oko, widzę szkarłat,

Drugie również przysłonięte kurtyną,

W ciele i umyśle nie istnieje ład,

Zemsta i śmierć stała się moją rutyną.


W nocy wychodzę na żer i poluję,

Zataczam koła używając skrzydeł,

Zew krwi w mym ciele czuję,

Łowca znakomitszy niż wyżeł.


Makabra sięga zenitu, gdy serce w górze,

Spijam łapczywie to, co odebrali mi ludzie,

Wygląd, niczym wyrośnięte na betonie róże,

Na wierzch twoje złe myśli siłą wynurzę.


Trafiasz do najgłębszej otchłani - krzycz,

Z oczodołów wycieka ci czarna ropa,

Zapale nad twoim rozerwanym ciałem znicz,

Na tym świecie nie postanie już twoja stopa.


Brama skrzypi, zamyka się i znika we mgle,

Świece gasną, ogarnia mnie gęsty mrok,

Nawet pentagram znikł, zostawiając kontury mdłe,

Powtarzam tę historię rok w rok.


Wszystko jest ułudąWhere stories live. Discover now