Patrzył się na mnie uśmiechając się, ale w jego oczach dostrzegłam chłód, który jak tylko go widziałam przechodził na mnie. Miał nie po kolei w głowie i nie zdawał się tym przejmować. Ciarki mnie przeszły gdy pomyślałam że starsza pani mogłaby stracić życie, tylko dlatego bo chciała mi pomóc. A gorsze było to, że chłopak stojący naprzeciwko miał wizję popełniania zabójstwa przeze mnie.
Wszyscy patrzyli wyczekująco na naszą dwójkę. Chłopak stał blisko mnie i czekał aż zareaguję i powiem starszej kobiecie aby odwołała swoje słowa, ale ja ani drgnęłam. Myślałam jedynie o tym w jaki sposób mogę się stąd ulotnić, nie sprawiając nikomu kłopotów, ale uświadamiałam sobie że to niemożliwe. Ta dwójka mogła zabić każdego, bez żadnego wyrazu współczucia. Zastanawiałam się czy jest w nich choć odrobina ludzkości i dlaczego prowadzą akurat taki styl życia. Oboje zachowywali maski, przez które nie mogłam przebrnąć.
Powoli skierowałam swój wzrok na kobietę, która usiadła na kanapie znajdującej się przy ścianie holu. Blisko niej umiejscowiony był kominek, w którym rozpalony był ogień. Czas się dla mnie zatrzymał, ludzie dookoła stali się niewidzialni. Nie byłam pewna czy wcześniej tu byli czy to wytwór mojej wyobraźni. Zaczęłam się rozglądać, ale widziałam pusty hol. Prócz mnie nikogo tu nie było. Christian już nie stał obok mnie i nie wywierał na mnie żadnej presji. Pani, która miała zostać ofiarą także zniknęła. Byłam ja i cisza. Zrobiłam jeden krok i następny. Oglądałam dokładnie pomieszczenie, gdy zauważyłam, że na zewnątrz pada śnieg.
Zaciekawiona podeszłam do drzwi. Śnieg we wrześniu to przypadek prawie niemożliwy, nawet w śnieżnej Kanadzie. Chwyciłam za klamkę, ale drzwi nie otworzyły się. Szarpnęłam jeszcze raz, ale wyrwałam klamkę. Przez szyby mogłam zobaczyć drewnianą tabliczkę przed budynkiem. Wcześniej nie było tu jej. Stała bokiem, więc przeszłam parę metrów dalej, aby zobaczyć co jest na niej napisane.
Na sprzedaż, głosił wielki czerwony napis na drewnie. Chciałam biec na górę, ale winda nie otworzyła się. Pobiegłam w stronę schodów, które okazały się być zakneblowane. Stanęłam po środku pomieszczenia i zaczęłam szukać wzrokiem czegokolwiek czym mogłabym wybić szybę. Na moje nieszczęście nic nie znalazłam. Wszystko zostało dokładnie opróżnione, nawet klucze od pokoju zniknęły. Jeszcze raz podbiegłam do okna i zaczęłam głośno krzyczeć, ale nikt nie przychodził. Ulice były puste a padający śnieg zamienił się w istną śnieżycę. Nienawidziłam osoby, która zakluczyła okna, przez co nie mogłam ich otworzyć. Czekałam na jakiś przejeżdżający samochód, ale w taką pogodę żaden racjonalnie myślący człowiek nie wsiadłby za kółko. Zrezygnowana usiadłam na podłogę i powoli zamknęłam oczy. Poczułam się jakby ktoś mnie podrzucił, ale nie mogłam podnieść powiek. Nie miałam w sobie już żadnej siły.
-wow, to było mocne- powiedział George patrząc się na mnie oczami, wielkimi jak piłki ping-pongowowe
-c-co to było?- chciałam się podnieść ale nie miałam siły.
-wizja, skarbie- powiedział spokojnie Christian- przyzwyczaj się.
Stał naprzeciw łóżka, na którym leżałam. Byliśmy w nieznanym mi pokoju. Rozglądałam się, ale nie znalazłam nic ciekawego. Właściwie, oprócz łóżka i dwóch foteli nie było tutaj nic. Nawet ściany nie były pomalowane. Pokrywała je betonowa szarość.
-co ty pieprzysz? Skończcie ten cały cyrk i mnie wypuście- podniosłam głos, do tego stopnia że sama się zaskoczyłam, nigdy nie udało mi się przemówić tak twardym i ostrym głosem.
-posłuchaj...
-nie, to wy posłuchajcie! Co zrobiliście z tymi ludźmi z hotelu?! I gdzie ja jestem?- udało mi się lekko uspokoić ton, ale nadal była wyczuwalna w nim wrogość.

CZYTASZ
Otchłań Nostalgii
Fantasy"Codziennie piszemy książkę zwaną Życiem, ale nigdy jej nie czytamy, Susanne"