2

11 2 0
                                    

Gapił się bezczynnie prosto w moje oczy. Siedział nadąsany, miałam wrażenie że czekał aż się odezwe. Jego niedoczekanie. Prychnęłam. Gapiłam się na niego tak samo natarczywie jak on na mnie w nadziei że w końcu odwróci wzrok, ale nic z tego. Jego niebieskie tęczówki wróciły do dawnego koloru a jego twarz złagodniała. Kosmyk blond włosów opadał na jego lewe oko. Muszę przyznać, że nie należał do najbrzydszych. Był wysoki i dość umięśniony.

-masz zamiar cokolwiek powiedzieć czy będziesz się tak cały czas gapić?- odezwał się. Mogłam wyczuć jego wrogie nastawienie.

-nie znam cię i nie zamierzam prowadzić z tobą dyskusji

-można się poznać- rzucił tekstem typowym dla starych napalonych dziadów. Uśmiechnął się w swój specyficzny sposób i czekał aż coś powiem.

Niech se czeka pomyślałam

Ponownie włożyłam słuchawki do uszu i spojrzałam się na niego wzrokiem mówiącym lepiej się do mnie nie odzywaj i zamknęłam oczy. Na całe szczęście odpuścił.

***

Otworzyłam drzwi swojego pokoju, rzuciłam walizkę w kąt i ruszyłam pod prysznic.

-na pewno wszystko w porządku, Susanne?- usłyszałam mojego tatę. Stał w progu drzwi i patrzył się na mnie zmęczonym wzrokiem. Widać, że dużo dziś pracował. Czasami miałam wrażenie że ściga się z mamą o to kto więcej czasu spędzi w pracy. Jestem wdzięczna za to co mi dają, chociaż ich brak odbił się na mnie gdy byłam mała.

-tak, spokojnie tato- uśmiechnęłam się

-przepraszam, że nie przyjechałem po ciebie, ale musiałem coś załatwić- zaczął się tłumaczyć

-rozumiem- odparłam wymijająco i ruszyłam w stronę łazienki.

-Susan- tata chwycił mnie za rękę i na chwilę się zawiesił. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem jakby miał nadzieję, że sam on wystarczy- mama jest w szpitalu, miała wypadek, ale jej życiu nic nie zagraża- mówiąc to, cały czas trzymał mnie za rękę jakby bał że zaraz uciekne

-jak to? Co się stało?- czułam jak łzy nabierają mi się do oczu- kiedy? Jeszcze niedawno z nią rozmawiałam-wykrzyknęłam.

-sam nie wiem, mama nic nie pamięta, prawdopodobnie jutro wieczorem będzie mogła wrócić do nas- powiedział ze spokojem, mając nadzieje że się uspokoję, ale nic z tego

-chcę teraz do niej jechać- wypaliłam bez namysłu

-kotku, to niemożliwe

-nie rozumiesz! Chcę ją zobaczyć, musze!

-spokojnie, usiądź sobie, zaparzę ci herbaty i pójdziesz spać- nie dawał za wygraną. Zgodziłam się.

Zobaczyłam jak z pokoju obok wychodzi postać. Był nią mój brat. Spojrzał na mnie znudzony- nie histeryzuj- powiedział i ruszył z powrotem do pokoju

-słucham?! Chyba sobie żartujesz, nasza mama jest w szpitalu

-chyba twoja mama!- wykrzyczał z wyrzutem.

Miał rację. Stanley nie był moim bratem, moi rodzice znaleźli go porzuconego pod śmietnikami, nikt nie zna jego daty urodzin. Rodzice nie mieli serca go oddać. Sprawa została zgłoszona na policję a my mieliśmy go przytrzymać u siebie na pare dni, w ten sposób jest u nas już prawie 16 lat. Nikt się nie zgłosił.

Obecnie przechodzi bunt młodzieńczy i nie ma za grosz szacunku do tego co podarowali mu moi rodzice. Rzadko kiedy mówi do nich mamo lub tato. Nie zaakceptował tego do dzisiaj. Sama nie mam i nigdy nie miałam z nim żadnego lepszego kontaktu, tak jak było pasowało mi i jemu.

Otchłań NostalgiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz