Czułam na sobie ciekawski wzrok ciotki Irene. Zawahałam się na moment.
-to od Joe- szybko wypaliłam, nawet tego nie przemyślając.
-och, był tutaj?
-nie, spotkaliśmy się na chwilę, po czym mi ją dał- podrapałam się na głowie.
-w takim razie co ona robiła na ziemi?- spojrzała się na mnie przenikliwie. Nie wierzyła mi.
-musiałam ją niechcący upuścić ciociu- uśmiechnęłam się. Zaburczało mi w brzuchu co wyrwało ciotkę z zamyśleń i skierowała się na dół, a ja razem z nią.
Usiadłam przy drewnianym stole, tak jak kobieta kazała mi to zrobić i szybko opatrzyła mi nogę.
-to nic takiego, całe szczęście- powiedziała z ulgą, jakby sama do siebie- jadłaś obiad?- tym razem odezwała się nieco głośniej.
-jeszcze nie, przyszłam chwilę przed tobą- tym razem nie kłamałam. Nienawidziłam tego robić, zwłaszcza moim bliskim.
-umm, Susan- spojrzała się na mnie- jak to nie jadłaś? Twoja porcja zniknęła z talerza. Zostawiłam ci obiad na talerzu zanim wyszłam do pracy. Zawsze tak robię.
-nie mam pojęcia ciociu, nie jadłam nic naprawdę- nie wiedziałam o co chodziło. Jeśli ten psychol, który był u mnie w pokoju poczęstował się moim obiadem to przegiął.
-dziwne- westchnęła- zrobię ci no...
-nie- przerwałam jej- zjem coś na szybko i pójdę przygotować się do jutrzejszych zajęć, nie musisz nic dla mnie gotować, odpocznij sobie- dotknęłam jej ramienia chcąc ją przekonać. O dziwo mi się udało bo kobieta zawróciła w stronę salonu mamrocząc coś pod nosem.
Chwyciłam pierwszą lepszą rzecz z lodówki i ruszyłam do pokoju. Wchodząc po schodach słyszałam jak mój telefon nieustannie dzwoni. Przyśpieszyłam i odebrałam telefon od nieznanego numeru.
-przekaż cioci że świetnie gotuje, chyba będę wpadał częściej- usłyszałam całkowicie obcy mi głos po drugiej stronie słuchawki, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-kim jesteś?- zapytałam po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju, dochodząc do okna, za którym nie zauważyłam nic ciekawego. Parę dzieciaków grało w piłkę na podwórku naprzeciwko, a starszy mężczyzna czytał gazetę na tarasie, czasem zerkając na dzieci.
-nie tym powinnaś się teraz przejmować- miałam wrażenie, że się uśmiecha- w jednym z obiadków zostawiłem niespodziankę, mam nadzieję że miłą. Dobranoc, Sue- rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Szybko zbiegłam na dół. Ciotka nie ruszyła się z miejsca i nadal siedziała w salonie kontynuując czytanie jakiejś książki. Wujka nie zauważyłam, co znaczyło że siedział jeszcze w pracy. Otworzyłam lodówkę, po czym w pośpiechu chwyciłam dwa talerze i wyrzuciłam ich zawartość do śmietnika.
-Susanne, co ty robisz?- ciocia wstała z fotela i podeszła do mnie. Jej oczy otworzyły się szerzej gdy zobaczyła jej dania w śmietniku.
-ja, yyy, to było niedobre, pewnie sprzedali cioci przeterminowaną żywność- po raz kolejny dzisiaj zaczęłam zmyślać
-ale skąd możesz to wiedzieć, skoro nie jadłaś?- znowu spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, znów ten sam numer. Rozłączyłam się.
-smakowałam- palnęłam.
Nie umiesz kłamać idiotko
-Sue czy na pewno wszystko dobrze? Pierwszy tydzień na uczelni, a już widać po tobie oznaki stresu.

CZYTASZ
Otchłań Nostalgii
Fantasi"Codziennie piszemy książkę zwaną Życiem, ale nigdy jej nie czytamy, Susanne"