Rozdział 8

712 36 1
                                    

Rozdział miał być w czwartek, ale byłam z koleżanką na kawie i zapomniałam, a wczoraj byłam taka zmęczona po pracy, że już nie miałam siły, dlatego rozdział się nie pojawił. Stwierdziłam, że w ramach rekompensaty dziś pojawią się 2. 

~~*~~

-Tylko się nie denerwuj - próbowałam uspokoić Niklausa, ale to nic nie pomogło.

-Ja? To chyba Ty powinnaś być wściekła. Jak możesz na to pozwalać? Zabije go obiecuje.

-Niklaus Ty nic nie rozumiesz.

-To mi wytłumacz do cholery jasnej - ścisnął mnie za ramiona i pchnął na ścianę, ale nie na tyle mocno by zrobić mi krzywdę.

-Nic mnie z Kolem nie łączy. Jesteśmy przyjaciółmi - stał i patrzył na mnie. Dalej był zły, ale w jego oczach widziałam, że zaczyna łączyć fakty. Czułam jego bliskość. Oddech na twarzy i ręce na ramionach. Było mi gorąco. Przez to, że tyle czasu nie nie mieliśmy kontaktu jego obecność działała na mnie ze zdwojoną siłą. 

-Cały czas udawaliście - teraz już nie był tylko zły. Był wściekły - jak dorwę tego gnoja to nie dożyje jutra. 

-To nie tylko Jego wina. W pewnym sensie to był mój pomysł - był zaskoczony.

-Czemu tyle czasu mnie okłamywałaś? - spojrzał na mnie jakby pierwszy raz mnie widział. Zabolało. 

-Jeszcze pytasz? Cała ta gadka o byciu ostanią miłością jest nic nie warta kiedy w między czasie robisz dziecko innej. Wiem, w którym miesiącu jest Hayley i nie stało się to w Nowym Orleanie. Nie zachowałam się w porządku wiem o tym, ale musiałam chronić siebie, przed Tobą, przed tym co mi zrobiłeś, a Kol gwarantował mi bezpieczeństwo i schronienie przed światem, który mnie krzywdził. Nie zamierzam przepraszać, bo nie czuję się winna. Sam doprowadziłeś do takiej sytuacji - chciało mi się płakać, ale nie zamierzałam okazać słabości, nie teraz, nie przy Nim. 

-Masz racje zasłużyłem sobie. Straciłem Cię na własne życzenie i masz prawo mnie nienawidzić. Nie jestem tym dobrym i nigdy nie byłem. Popełniam masę błędów i podejmuję głupie decyzje, które przynoszą okropne skutki. Ale Ty jesteś tą dobrą, a jednak przez miesiąc grałaś na moich uczuciach - był smutny i zły to chyba najgorsze połączenie. Ale nie zamierzałam się poddać, nie będzie zwalał całej winy na mnie. 

-Chyba niezbyt skoro tak szybko znalazłeś pocieszenie. Przypomnij mi imię swojej uroczej barmanki. Cami? To chyba tak było- widziałam, że był trochę zaskoczony, ale nie dam sobą pomiatać - daruj sobie ckliwe historie o uczuciach. Takie były silne, że chwile po kłótni znalazłeś nową dziewczynę. 

-Nic nie rozumiesz - uderzył pięścią w ścianę koło mojej głowy - od dawna zależy mi tylko na Tobie, a Wy tak sobie ze mną pogrywaliście. Miałem ochotę zabić Kola tysiąc razy, ale widziałem, że byłaś z Nim szczęśliwa, więc z całych sił się powstrzymywałem. Dla Ciebie. Ale teraz nic nie jest w stanie mnie powstrzymać. Tobie nie mogę nic zrobić, ale Jemu tak. Do rana będzie martwy. 

Chciałam coś powiedzieć, krzyczeć, zrobić cokolwiek, ale już go nie było. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Kola, który po chwili odebrał.

-Lepiej, żebyście byli daleko stąd, bo Niklaus Cię szuka i nie ma pokojowych zamiarów. Nie mów mi gdzie jedziecie, ale najlepiej na drugi koniec świata - rozłączyłam się. Im mniej wiem tym lepiej dla Nich.

Resztę dnia i całą noc spędziłam na szukaniu Niklausa. Elijah i Marcel dołączyli do mnie, gdy powiedziałam im o Jego planach. O nic nie pytali, ale dobrze wiedzieli co takiego się stało. Nad ranem wróciłam do domu. Nigdzie go nie było, a Ja byłam wykończona. Byłam w trakcie picia krwi, gdy dostałam wiadomość od Kola, że są bezpieczni i mam się nie martwić. Trochę poprawiło mi to humor, ale i tak było źle. Gdybym tylko nie zgodziła się na ten głupi plan. Padłam na łóżko i od razu zasnęłam.Obudziłam się koło godziny 16 i stwierdziłam, że czas się pakować. Nic tu po mnie, muszę wrócić do domu. Zabrałam się za to i po 3 godzinach, byłam prawie gotowa. Stwierdziłam, że rano wyjadę i na lotnisku kupię bilet na pierwszy lot do domu. Nagle poczułam za sobą czyjąś obecność.

-Niklaus? Co Ty tutaj robisz? - odwróciłam się przodem do Niego.

-To chyba Ja powinienem zadać to pytanie. Wybierasz się gdzieś? - przejechał wzrokiem po moich spakowanych walizkach. 

-Tak. Do domu. Nic mnie już tu nie trzyma. 

-O nie nawet o tym nie myśl. Zmarnowaliśmy cały miesiąc na Twoje głupie gierki. Teraz mnie nie zostawisz. Mieliśmy spędzić razem Twoje wakacje. 

-Nic takiego nie obiecywałam, a Ty chcesz zabić mojego przyjaciela. Naprawdę nie jestem zainteresowana. 

-Czy jeśli coś Ci obiecam to zostaniesz ze mną przynajmniej do końca wakacji?

-Nie zabijesz Kola? 

-Kochana nie wymagaj ode mnie za dużo. Wybaczyłem Ci Twoje nieczyste zagranie, ale Jemu nie jestem nic winien - przewróciłam oczami, mogłam się tego spodziewać - ale jestem w stanie przystać na propozycje, że póki go nie zobaczę, to go nie zabije i nie będę go szukał.

-W zamian za to mam zostać w Nowym Orleanie do końca wakacji?

-I spędzać ze mną czas. Już wystarczająco zmarnowałaś go na mojego niewdzięcznego brata, teraz moja kolej. 

-A co na to Twoja dziewczyna? - spojrzałam podejrzliwie. Nie byłam do końca zadowolona z takiego układu, ale jeśli to miało uratować Kola, byłam skłonna na niego przystać.

-Kochanie liczysz się tylko Ty.

-Nie ważne - przewróciłam oczami - mam ostatnie pytanie. Żeby była jasność, Twoja propozycja obejmuje również czas po moim powrocie do domu?

-Na to wygląda, chyba, że sam wejdzie mi w drogę - mrugnął do mnie. 

-Niech będzie - Niklaus uśmiechnął się diabelsko i złapał mnie w pasie. Przysunął mnie jak najbliżej siebie i pocałował. To był brutalny pocałunek jakby chciał nadrobić cały stracony czas.  Czułam się niesamowicie. I źle. Już chciałam się odsunąć, ale Niklaus zrobił to pierwszy. Schowała głowę w moje włosy i szepnął. 

-Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. 

-Niklaus nie możemy.

-Ja mogę wszystko. 

-Masz dziewczynę. 

-Daj już spokój. Dziś może mam, jutro mogę nie mieć. 

-To nie w porządku. Ja bym nie chciała znaleźć się w takiej sytuacji i nawet jeśli jej nie lubię, nie zrobię tego. 

-Oj słodka Caroline. Zawsze taka prawa i uczciwa. 

-Możemy zostać przyjaciółmi - zaproponowałam mu, a On spojrzał na mnie zaskoczony. 

-Przyjaciółmi?

-No wiesz dwoje ludzi, którzy nie mają przed sobą sekretów i wspierają siebie nawzajem.

-Wiem co to znaczy.

-Nie byłam pewna, bo chyba żadnych nie masz. 

Wyciągnęłam do Niego rękę, a On ją uścisnął i złożył delikatny pocałunek.

-A więc niech będzie. Przyjaciele. Jestem ciekaw ile wytrzymasz- zaśmiał się, a Ja pokręciłam głową.

Nachylił się nade mną, a Ja poczułam jego gorący oddech. Na chwile zakręciło mi się w głowie. Jego obecność, za bardzo na mnie oddziaływała i muszę to zmienić. 

-Dobranoc kochana - szepnął mi do ucha i już go nie było. 

Byłam zła, że tak ze mną pogrywa, ale Ja też trochę ugrałam. Spojrzałam na walizki i stwierdziłam, że jutro się tym zajmę. 

~~*~~

Mam nadzieje, że nie jest tak, źle i przepraszam za wszystkie błędy. Zaraz pojawi się następny. 

Wakacyjne Love Story ~KlarolineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz