XI

19 5 3
                                    

Miasto przepięknie oświetlone światłem słonecznym było wręcz synonimem majestatu.
Bogate zdobienia wszelkich budynków, czystość dróg i wielkie drzewa dające cień przyciągały ejlfy z różnych stron Valinor.
Niektóre zwiedzały, inne kupowały a jeszcze inne, jak Itan przyjeżdżały tu w celach zarobkowych.

Mewy skrzeczały mu nad głową, to był znak że miasto już niedaleko.
Z dala widać było białe ściany najwyższych budynków, od których odbijało się przedpołudniowe słońce. Koń Itana nieco wierzgał, jakby planował zrzucić go ze swego grzbietu. Elf delikatnie pogładził jego szyję, aby ten się uspokoił.
Brakowało mu czarnego konia ze Śródziemia,  z którym czuł szczególną więź. Niestety, tamten musiał tam zostać.
Tam, czyli w Puszczy. Jak większość wspomnień elfa, całe jego marne dzieciństwo, pierwsza miłość, wzloty i upadki. Mnóstwo upadków.

Jadąc zawsze tą samą trasą czuł zawsze to samo. Był sam, było cicho. Przypomniał sobie wtedy słowa Mayi o aniołach. Że każdy, kto ma choć szczyptę dobra w sercu ma swojego anioła, który go chroni i jest za nim wszędzie.
Itan nie mógł tego zrozumieć. Może miał zbyt elfi mózg. Elfy są stworzone do wiecznej samotności.
Takie myślenie włączało mu się tylko w trzech chwilach. Gdy gładził mają skórę, zasypiającej już Arkadii, gdy stał pośród ogromnego tłumu nieznajomych i gdy przebywał zupełnie sam, na łonie natury. Wokół niego tylko niebo i zieleń.
Maya opisywała anioły jako świetliste, białe stworzenia o jasnych włosach do pasa i skrzydłach.
Itanowi zbyt przypominały ojca, wysoki, białowłosy z blaskiem bijącym od majestatu.
Jadąc konno do miasta zawsze myślał o tym, że anioły są bardziej zielone. Nie mają skrzydeł, albo je chowają. Są niskie jak zwykli ludzie. Na zawsze samotne, skazane na ludzi bez możliwości wypowiedzenia choćby słowa. Są nieśmiertelne i samotne.
Dlatego mogłyby być krewnymi elfów.

Takie myśli ustawały dopiero, gdy zajeżdżał do pierwszej karczmy i prosił o piwo, siedział tam chwilę. Dbał o konia i dalej ruszał do miasta, tylko po to aby wrócić i znów wejść, prosząc o piwo. Gdy siedział w karczmie, myślami zawsze był przy Arkadii. Bo gdy wracał do domu i zajeżdżał na krótki odpoczynek, myślał o tym, że jest już blisko. A gdy wchodził do karczmy jadąc do miasta, przypominał sobie chwilę, gdy wracał z miasta, do domu, do ukochanej. Kobieta ta była jedyną osobą, która tak często zadawała mu ciosy, ale nigdy nie sprawiała bólu.
Cudowna.

Zawsze gdy tędy jechał był w stanie wygospodarować chwilę w swoim życiu na myślenie o swojej miłości, o aniołach i o zmieniajacym się świecie; to bliżej miasta.

Na te swoje niecałe tysiąc lat nie widział tak wielkiej zmiany jak to miasto, imperium z marmuru i szkła. Z białych kamieni i meteorytu.

Itan wreszcie dotarł do miasta, z niepokojem obserwował budujące się wieżowce i pałaca tuż obok siebie. Wszelkie gatunki elfów mieszkały tutaj, razem w zgodzie. Oczywiście, najwyżej były Elfy Wysokie, biało i srebrnowłose o oczach jak niebieskie kryształy, urzędnicy. Zaraz po nich były elfy o włosach czarnych i granatowych, Elfy Podziemia, które nigdy nie wyjechały do Śródziemia.
O ile elfy żyły razem w zgodzie, ludzie musieli się do nich dostosować. Mieszkali w barakach i kamienniczkach oraz chatach. Tuż przy albo za murem.

I tam właśnie szerzyły się najgorsze choroby. Tyfus, gruźlica... Verdis dawał im leki i leczył, zawsze gdy skończył pomagać urzędnikom i wracał do dworku.
Tym razem miało być nie inaczej, zajął się zwichniętą kostką syna urzędnika Eusfajasha, nastawił ją bezboleśnie za pomocą magii i przepisał ziołową maść z łangietków.
Wracając chciał już zajść do "dzielnicy plebsów", sprzedać im leki po niemoralnie niskiej cenie, gdy zatrzymał go strażnik, łapiąc na kaptur i ciągnąc do tyłu. Rudzielec zadarł głowę w górę, aby spojrzeć mu w twarz. Rosły mężczyzna o brązowych włosach. Elf Skalny, jak każdy przedstawiciel swego gatunku był wysoki i umięśniony.

- od teraz ludzie dostają tylko receptę. - powiedział szorstkim głosem.

- Receptę? - zdziwił się Itan, nie wiedząc co to i uniósł brwi.

- Elfy nie sprzedają ludziom leków, ludzie dostają receptę i mogą kupić leki w specjalnych punktach. Nie możemy dopuścić, aby Elf zaraził się od Człowieka. - odparł strażnik oficjalnym, informacyjnym tonem. Chyba nie sądził, że Itan będzie się wykłócać, bo zakończył zdanie wyczuwalną kropką i odszedł kilka kroków.

Rudy elf czuł jak autentycznie płoną mu uszy. Zrobił się czerwony, kolor twarzy i piegów zlał się w jedno - Jak mają to kupować, skoro nie mają pieniędzy?! - ryknął niespodziewanie.  Szatyn odwrócił się i wzruszył ramionami.

- To niech idą do pracy. - powiedział jakby to było oczywistą oczywistością. No i może byłoby, gdyby nie to, że ludzie nie mogli pracować w wielu zawodach takich jak lekarz, nauczyciel czy ogólnie usługi. Rzadko zajmowali się rzemiosłem. Byli ubogimi rolnikami, czasem kowalami i sługami.
Albo żebrakami.

Jeszcze chwila a Itana mogłaby zabrać straż, bo zaczął się awanturować.

Tym razem wyjątkowo nie myślał o aniołach i żonie a myślał, wybuchał wręcz o losie tych marnych istot.

***

- Hipokryci! - krzyczał już w domu.

- Zamknij się, Itan. Elene śpi. - skarciła go Arkadia, masując skronie. Chociaż ich córka była złotym dzieckiem, czasem była zbyt ciekawa świata i nie chciała spać. Położenie do snu tej dziewczynki graniczyło z cudem, a Itan wydzierał się w najlepsze.

- Jak oni mogą tak traktować ludzi? Nie pamiętają czasu władzy orków i wszelkiego zła?!

- Ciszej...

- Przecież oni doprowadzą ludzi do całkowitego wymarcia!

- Itan, jak obudzisz dziecko to wsadzę Ci jej pościel do gardła. - oświadczyła spokojnie kobieta.
Pan Verdis nie był pewny czy może ufać na słowo swojej małżonce, ale był pewny że w jej słowach jest ziarno prawdy. Nie miał aktualnie ochoty na kłótnie albo na lulanie bobasa do snu, więc ucichł i opadł na fotel.

Co ci urzędnicy planują?

Na pewno nic dobrego.



Witam po krótkiej przerwie.
Jak się podobało? Co się tutaj dzieje?!

Nie wiem, dajcie mi wymyślić.
W każdym razie postanowiłam zmienić swoje dzieuo na autorskie, nie ff. Będę to robić od pierwszej części, od razu poprawiając. Możliwe, że będę zmieniać wydarzenia więc chciałabym abyście czytali od początku i może oznaczyli znajomych? Od pierwszej części, niedługo zobaczycie.

Bayo.

Itan - Książę Mrocznej Puszczy. Bitwa o ValinorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz