Przerabiam historię na autorską, imiona niektórych bohaterów zostały zmienione, znajdziecie je w progolu i pierwszym rozdziale pierwszej części.
Wraz z nadejściem lata stworzenia z lasu stały się zuchwalsze niż przedtem.
Itan nie nazywał ich orkami, nie przypominały ich. Ich twarze były zakryte sierścią, same potwory miały długie włosy na całym ciele i zakręcone rogi.
Służący i pobliscy wieśniacy zgłaszali mu ich nowe występki. Raz widziano jednego w nocy, kradł kury. Z pastwiska znikały owce a jedna ludzka dziewczynka była pewna, że widziała potwora w ciągu dnia.Verdis postanowił pojechać do stolicy, gdzie mógłby zgłosić swój problem do samego zarządcy. Przecież niebezpieczeństwo było ogromne.
Żegnając się z Arkadią miał nadzieję, że gdy wróci zastanie ją zdrową, tak samo jak Elene. Bał się, chyba miał prawo? Tyle przeżył, nie chciał powtórki z nieprzyjemnej historii.Wsiadł na konia, ruszając w daleką podróż. Będzie tam jechał cały dzień i nawet kawałek kolejnego... Ale czego się nie robi dla dobra bliskich?
Wcześniej za pomocą listów zgłaszał swoje obawy zarządcom, ale nie dostał odpowiedzi. Być listy zagubiły się w drodze, tak też się zdarzało. Musiał więc udać się tam osobiście.
Minął wzgórze na którym stały szczątki spalonego dworku Ignis Terrae, niemiły widok.
Itan popędzał nerwowo swojego czarnego wierzchowca, jakby coś go goniło.
Od Amanu, gdzie była Stolica dzieliły go dwie wyspy. Wyspa elfów niższych, na której się znajdował, zwykłych a do wyspy elfów wyższych dążył.
Całe dwa dni drogi, jednak jeśli się pośpieszy, będzie tam wcześniej - ta myśl mu przyświecała.
Dla dobra Elene i Arkadii, dla dobra Elene i Arkadii... powtarzał w myślach.***
Arkadia po raz kolejny została w posiadłości. Starała się o tym zbytnio nie rozmyślać, jako pani domu miała mnóstwo obowiązków.
Ale chciałaby tak choć raz pojechać z Itanem. Albo zamiast Itana.
Ich dom był piękny, ogród też, ale gdy patrzyła z daleka na sylwetkę odjeżdżającego męża, robiło jej się przykro.Niegdyś przeżywali razem przygody, walczyli wspólnie o życie. I choć były to mroczne czasy wszelkiego stresu i poświęceń, tęskniła skrycie za nimi.
I za Itanem, który się jej nieco bał. Respekt jakim ją niegdyś darzył, zdawał się zanikać.
Oczywiście, wiedziała że mąż bardzo ją kocha i troszczy się o nią, jednak ona właśnie tej troski nie potrzebowała. Radziła sobie świetnie sama.A gdyby powiedziała mu o tym, zapewne Itan uśmiechnąłby się tylko pobłażliwie.
Westchnęła i wróciła do wyszywania gobelinu, patrząc na ogród i las.
***
Itan popędzał konia z dobrym skutkiem. W końcu dotarł do miasta, oddał rumaka do stajni i podszedł do budynku Rady Miasta. Tam właśnie przebywał Olebertiach, miał nadzieję że srebnowłosy buc tym razem go wysłucha.
Wszedł do wysokiego budynku, na kształt jakiejś wieży. Zapukał i wszedł po usłyszeniu "proszę".- Zapraszam, czego potrze...- zaczął urzędnik, ale gdy zobaczył kto go odwiedził westchnął i wrócił na krzesło - znowu ty. Co ty razem?
- w lesie obok mojej posiadłości są dziwne stworzenia podobne do orków. To one podpaliły posiadłość mojego sąsiada - wypalił Itan od razu. Był zmęczony i zły, brzmiał jak zdesperowany szalaniec.
Ups.- Itanie. Itanie...- mężczyzna chyba nie wiedział co zrobić. Oto przed nim ZNÓW stał szaleniec i ZNÓW bredził coś o stworach na jego ziemiach. Pierwsze dwa razy mu uwierzyli i wysłali tam Strażników. Żadnych potworów nie było. - Usiądź. Powiem to wprost. Oszalałeś. Nie ma żadnych potworów. - głos mu zadrżał - ta wyspa to siedlisko bogów i pierwszych elfów... bez takich plugastw jak potwory. Nie rozumiesz, że obrażasz tę idealną krainę wysuwając takie oskarżenia? Więc jesteś albo szaleńcem albo zdrajcą. Wybierz za co mam cię zamknąć.
Witajcie (mówię do duchów ale ciiii) w nowym rozdziale! Trochę to zabrało, ale jest. Tak jak mówiłam powracam do tej historii.
Jak wam się podoba?
CZYTASZ
Itan - Książę Mrocznej Puszczy. Bitwa o Valinor
AventuraGdy nikt ci nie wierzy, a hasło "oszalałeś", powtarzane niczym mantra, zaczynasz sam tak myśleć. Wiesz, że masz rację i rozpaczliwie chcesz to udowodnić. Powoli zapominasz o swojej córce, żonie i synu. Synu, który nie jest twój i tak bardzo nie pa...