Przyszłam, zagrałam, wygrałam. Dotrzymałam obietnicy i dołożyłam wszelkich starań by rozłożyć na łopatki drużynę Ślizgonów. Były takie momenty, że Ślizgoni nie wiedzieli co się dzieje. Niby nie mogłam grać w Bułgarii ale w zakradaniu się na bułgarskie boisko byłam mistrzem. A teraz mogłam wreszcie pokazać swoje umiejętności. Weszłam do szatni jako ostatnia ii od razu cała drużyna się na mnie rzuciła.
- Siostrzyczko, byłaś cudowna. - James się zaczął drzeć.
- Dobra wiem, że jestem cudowna tylko się nie drzyj.
Kiedy wreszcie się ode mnie odkleili, zebrałam swoje rzeczy i jako ostatnia wróciłam do zamku. Weszłam do Pokoju Wspólnego a tam czekała mnie salwa braw od reszty Gryfonów, którzy bardzo cieszyli się z wygranej. Przecisnęłam się pomiędzy tłumem i weszłam do dormitorium.
- Byłaś świetna! - Lily przytuliła mnie.
- Dziękuję! To bardzo miłe.
- Ale gdybyś Ty widziała jak się Tobą Martin zachwycał.
- Serio? Jakoś w to wątpię.
- Czy Ty siebie słyszysz? On cały czas o Tobie nawija.
- Kto ciągle nawija o mojej siostrzyczce, co Ruda? - James próbował ją przytulić ale Lily od razu stanęła obok mnie.
- Kapitan drużyny.
- Ten kretyn? - James powoli robił się czerwony.
- On nie jest żadnym kretynem. A wy jakim cudem się tu dostaliście?
- Ma się swoje sposoby, mała.
- Zamknij się pchlarzu. Lily co ja mam ubrać na wyjście do Hogsmeade?
- Nie wiem, może sukienkę? W końcu idziesz z kapitanem drużyny.
- Idziesz z nim do Hogsmeade? Serio? - Black posłał mi dziwne spojrzenie.
- Tak, idę z nim do Hogsmeade. Możecie dać mi już spokój?
- Dobra już. Nie denerwuj się. - wyszli z dormitorium.
- Momentami oni są tacy wkurzający. - rzuciłam się na łóżko.
- Momentami? Oni cały czas są wkurzający.
- Ugh, kto znowu? - usłyszałam pukanie do drzwi. Chcąc nie chcąc otworzyłam.
- Taylor Potter? - zapytała jakaś mała dziewczyna, chyba pierwszoroczna.
- Zgadza się.
- Jakiś ślizgon czeka na Ciebie przed Portretem Grubej Damy.
- Jaki ślizgon?
- Nie wiem. Kazał mi Cię zawołać albo mi coś zrobi. - w jej oczach widać było przerażenie.
- Dobrze, dziękuję. Trzymaj. - z uśmiechem podałam jej ciastko, które nieśmiało wzięła i odwzajemniła uśmiech. Zbiegłam po schodach i wyszłam z Pokoju Wspólnego.
- Lucjusz? Co Ty tu robisz?
- Chciałem Ci pogratulować. Nieźle grasz, jestem pod wrażeniem.
- Dzięki ale nie musiałeś tak straszyć tej dziewczynki.
- Jestem ślizgonem a ona jest zwykłą szlamą.
- Słucham? Nie zagalopowałeś się?
- Nie. To zwykła szlama i ja nie będę się przed nimi kłaniać. Oni nie mają prawa się tutaj uczyć. Powinni być usunięci z czarodziejskiego świata.
- Skąd Ty możesz wiedzieć jaki ma status krwi? Każdy czarodziej ma prawo się uczyć magii niezależnie od statusu krwi.
- Co Ty możesz wiedzieć? Jesteś zdrajczynią krwi!
- A Ty jesteś zwykłym szajbusem zapatrzonym w status krwi i tak naprawdę nie dorastasz do pięt innym czarodziejom, którzy nie mają czystej krwi lub są jej "zdrajcami"!
- Udam, że tego nie słyszałem. Masz jedyną szansę by mnie przeprosić i zachować ze mną kontakt.
- Nie ma mowy, kretynie.
Lucjusz zrobił się całkiem czerwony. Podniósł rękę i uderzył mnie w twarz. Posłał mi pełne pogardy spojrzenie. Już chciał odejść ale ktoś chwycił go za szatę i rzucił na ścianę.
- Odpierdol się od mojej siostry!
- James, uspokój się. Nie warto. Będziesz miał problemy.
- Z takiego powodu to ja mogę mieć problemy! Nikt nie może Cię tknąć!
- James, proszę. Odpuść. - odciągnęłam go od Malfoy'a. Odeszliśmy parę metrów lecz nagle James stanął bez ruchu i upadł na ziemię. Ktoś go spetryfikował. Chciałam go odczarować ale odrzuciło mnie na ścianę. Wstałam po chwili i chciałam wyciągnąć różdżkę ale znowu Lucjusz rzucił na mnie zaklęcie Expelliarmus.
- Co tutaj się dzieje? - usłyszałam głos profesora Slughorna. Jak zobaczył mojego brata spetryfikowanego, mnie poturbowaną pod ścianą i Malfoy'a trzymającego różdżkę w ręce wściekł się. Odjął Slytheirnowi 50 punktów, dał szlaban i zaprowadził do Dumbledore'a. Profesor McGonagall, która usłyszała krzyki nauczyciela i przyszła sprawdzić co się dzieje odczarowała mojego brata i zaprowadziła nas do Skrzydła Szpitalnego.
- Pan Potter może wracać do dormitorium ale panna Potter musi tutaj zostać na jedną noc.
- Jak to? Nie ma możliwości żebym wróciła do dormitorium.
- Niestety nie. Skarżysz się na silny ból głowy a po takim uderzeniu jest to bardzo zła wiadomość. Musisz zostać na obserwacji.
- Ale po tej nocy będę mogła wrócić?
- Jeśli będziesz czuła się na siłach to tak. Merlinie, co ten dzieciak ma w głowie!
- Pustkę i nic więcej. Myślałem, że nie ma mniej inteligentnej osoby ode mnie a jednak się pomyliłem. - wybuchnęłam śmiechem po komentarzu Syriusza. Fakt, momentami nie popisywał się inteligencją.
- Spokojnie siostrzyczko, zostanę tutaj z Tobą.
- Nie ma mowy. Ty również musisz odpocząć. Nic mi się tutaj nie stanie.
- Ona ma rację, stary. Ja z nią zostanę. - Black poklepał James'a po plecach.
- Proszę opuścić Skrzydło Szpitalne. - pani Pomfrey wtrąciła się do rozmowy.
- Ja z nią zostaję. - Black usiadł na krześle przy moim łóżku.
- Nie ma takiej opcji. Proszę stąd wyjść.
- Nie. Zostanę tutaj z El.
- Syriusz, wyjdź. Nic mi się nie stanie. - posłałam mu uśmiech.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobrze ale przyjdę do Ciebie z samego rana. - wyszedł z pomieszczenia machając mi przy drzwiach.
Oj to będzie długa noc.
CZYTASZ
Siostra Huncwota
FantasyJames nie chciał pozwolić na to, abyśmy chodzili do innych szkół. Moja fascynacja Bułgarskim Instytutem Magii była wtedy dla mnie ważniejsza. Jednak edukacja w tym miejscu wcale nie jest przypadkiem..