#22

1.4K 82 8
                                    

Przyszłam, zagrałam, wygrałam. Dotrzymałam obietnicy i dołożyłam wszelkich starań by rozłożyć na łopatki drużynę Ślizgonów. Były takie momenty, że Ślizgoni nie wiedzieli co się dzieje. Niby nie mogłam grać w Bułgarii ale w zakradaniu się na bułgarskie boisko byłam mistrzem. A teraz mogłam wreszcie pokazać swoje umiejętności. Weszłam do szatni jako ostatnia ii od razu cała drużyna się na mnie rzuciła.

- Siostrzyczko, byłaś cudowna. - James się zaczął drzeć.

- Dobra wiem, że jestem cudowna tylko się nie drzyj.

Kiedy wreszcie się ode mnie odkleili, zebrałam swoje rzeczy i jako ostatnia wróciłam do zamku. Weszłam do Pokoju Wspólnego a tam czekała mnie salwa braw od reszty Gryfonów, którzy bardzo cieszyli się z wygranej. Przecisnęłam się pomiędzy tłumem i weszłam do dormitorium.

- Byłaś świetna! - Lily przytuliła mnie.

- Dziękuję! To bardzo miłe.

- Ale gdybyś Ty widziała jak się Tobą Martin zachwycał.

- Serio? Jakoś w to wątpię.

- Czy Ty siebie słyszysz? On cały czas o Tobie nawija.

- Kto ciągle nawija o mojej siostrzyczce, co Ruda? - James próbował ją przytulić ale Lily od razu stanęła obok mnie.

- Kapitan drużyny. 

- Ten kretyn? - James powoli robił się czerwony.

- On nie jest żadnym kretynem. A wy jakim cudem się tu dostaliście?

- Ma się swoje sposoby, mała.

- Zamknij się pchlarzu. Lily co ja mam ubrać na wyjście do Hogsmeade?

- Nie wiem, może sukienkę? W końcu idziesz z kapitanem drużyny.

- Idziesz z nim do Hogsmeade? Serio? - Black posłał mi dziwne spojrzenie.

- Tak, idę z nim do Hogsmeade. Możecie dać mi już spokój?

- Dobra już. Nie denerwuj się. - wyszli z dormitorium.

- Momentami oni są tacy wkurzający. - rzuciłam się na łóżko.

- Momentami? Oni cały czas są wkurzający.

- Ugh, kto znowu? - usłyszałam pukanie do drzwi. Chcąc nie chcąc otworzyłam.

- Taylor Potter? - zapytała jakaś mała dziewczyna, chyba pierwszoroczna.

- Zgadza się.

- Jakiś ślizgon czeka na Ciebie przed Portretem Grubej Damy.

- Jaki ślizgon?

- Nie wiem. Kazał mi Cię zawołać albo mi coś zrobi. - w jej oczach widać było przerażenie.

- Dobrze, dziękuję. Trzymaj. - z uśmiechem podałam jej ciastko, które nieśmiało wzięła i odwzajemniła uśmiech. Zbiegłam po schodach i wyszłam z Pokoju Wspólnego.

- Lucjusz? Co Ty tu robisz?

- Chciałem Ci pogratulować. Nieźle grasz, jestem pod wrażeniem. 

- Dzięki ale nie musiałeś tak straszyć tej dziewczynki.

- Jestem ślizgonem a ona jest zwykłą szlamą.

- Słucham? Nie zagalopowałeś się?

- Nie. To zwykła szlama i ja nie będę się przed nimi kłaniać. Oni nie mają prawa się tutaj uczyć. Powinni być usunięci z czarodziejskiego świata.

- Skąd Ty możesz wiedzieć jaki ma status krwi? Każdy czarodziej ma prawo się uczyć magii niezależnie od statusu krwi.

- Co Ty możesz wiedzieć? Jesteś zdrajczynią krwi!

- A Ty jesteś zwykłym szajbusem zapatrzonym w status krwi i tak naprawdę nie dorastasz do pięt innym czarodziejom, którzy nie mają czystej krwi lub są jej "zdrajcami"!

- Udam, że tego nie słyszałem. Masz jedyną szansę by mnie przeprosić i zachować ze mną kontakt.

- Nie ma mowy, kretynie.

Lucjusz zrobił się całkiem czerwony. Podniósł rękę i uderzył mnie w twarz. Posłał mi pełne pogardy spojrzenie. Już chciał odejść ale ktoś chwycił go za szatę i rzucił na ścianę.

- Odpierdol się od mojej siostry! 

- James, uspokój się. Nie warto. Będziesz miał problemy. 

- Z takiego powodu to ja mogę mieć problemy! Nikt nie może Cię tknąć!

- James, proszę. Odpuść. - odciągnęłam go od Malfoy'a. Odeszliśmy parę metrów lecz nagle James stanął bez ruchu i upadł na ziemię. Ktoś go spetryfikował. Chciałam go odczarować ale odrzuciło mnie na ścianę. Wstałam po chwili i chciałam wyciągnąć różdżkę ale znowu Lucjusz rzucił na mnie zaklęcie Expelliarmus.

- Co tutaj się dzieje? - usłyszałam głos profesora Slughorna. Jak zobaczył mojego brata spetryfikowanego, mnie poturbowaną pod ścianą i Malfoy'a trzymającego różdżkę w ręce wściekł się. Odjął Slytheirnowi 50 punktów, dał szlaban i zaprowadził do Dumbledore'a. Profesor McGonagall, która usłyszała krzyki nauczyciela i przyszła sprawdzić co się dzieje odczarowała mojego brata i zaprowadziła nas do Skrzydła Szpitalnego.


- Pan Potter może wracać do dormitorium ale panna Potter musi tutaj zostać na jedną noc.

- Jak to? Nie ma możliwości żebym wróciła do dormitorium.

- Niestety nie. Skarżysz się na silny ból głowy a po takim uderzeniu jest to bardzo zła wiadomość. Musisz zostać na obserwacji.

- Ale po tej nocy będę mogła wrócić?

- Jeśli będziesz czuła się na siłach to tak. Merlinie, co ten dzieciak ma w głowie! 

- Pustkę i nic więcej. Myślałem, że nie ma mniej inteligentnej osoby ode mnie a jednak się pomyliłem. - wybuchnęłam śmiechem po komentarzu Syriusza. Fakt, momentami nie popisywał się inteligencją. 

- Spokojnie siostrzyczko, zostanę tutaj z Tobą.

- Nie ma mowy. Ty również musisz odpocząć. Nic mi się tutaj nie stanie.

- Ona ma rację, stary. Ja z nią zostanę. - Black poklepał James'a po plecach.

- Proszę opuścić Skrzydło Szpitalne. - pani Pomfrey wtrąciła się do rozmowy.

- Ja z nią zostaję. - Black usiadł na krześle przy moim łóżku.

- Nie ma takiej opcji. Proszę stąd wyjść.

- Nie. Zostanę tutaj z El.

- Syriusz, wyjdź. Nic mi się nie stanie. - posłałam mu uśmiech.

- Na pewno?

- Tak.

- Dobrze ale przyjdę do Ciebie z samego rana. - wyszedł z pomieszczenia machając mi przy drzwiach. 

Oj to będzie długa noc.

Siostra HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz