#19

1.6K 91 13
                                    

Minęły dwa miesiące. Nauczyciele już się rozkręcili i mamy coraz więcej nauki. Jeśli chodzi o Czarną Magię to udało mi się załatwić podręcznik z tego roku. Nieoceniony okazał się w tej kwestii Jason. Początkowo też był przeciwny temu pomysłowi ale w końcu dał się przekonać. James jak na razie nie puścił pary z gęby i mam nadzieję, że tak zostanie. A Syriusz? Teoretycznie się pogodziliśmy ale cały czas próbuje mi udowodnić, że Lucjusz nie jest taki fajny na jakiego kreuje się w moich oczach. Dzisiaj jest sobota więc postanowiłam pójść obejrzeć trening James'a i Syriusza. Słyszałam, że na poprzednim treningu kapitan wywalił z drużyny jakiegoś chłopaka. Syriusz coś wspominał, że totalnie zlewał treningi. Teraz może tylko żałować. Usiadłam na trybunach tak, żeby wszystko widzieć. A przede wszystkim Syr.. James'a. Kapitan coś tam chwilę do nich pogadał a potem wszyscy byli w powietrzu. Jako, że mój brat latał tylko w prawo i lewo i nie zdawało się, że gdzieś jest złoty znicz to patrzyłam na Syriusza. Niby grałam z nim parę razy w Quidditcha w czasie wakacji ale nie sądziłam, że on aż tak dobrze gra.

- El! Uważaj! - Syriusz zaczął się drzeć jak opętany. Okazało się, że tłuczek leciał prosto na mnie. W ostatniej chwili uniknęłam uderzenia.

- Niezły unik. - kapitan Gryfonów przeleciał na miotle obok mnie puszczając mi oko. Swoją drogą bardzo przystojny z niego chłopak.

- Nic Ci nie jest? - James krzyknął do mnie lecąc za złotym zniczem.

- Tak, wszystko w porządku! - odkrzyknęłam.

 Chwilę później drużyna zleciała na boisko i zacięcie o czymś dyskutowali.

- Spokój! Musimy znaleźć nowego ścigającego. Nie damy rady na meczu ze ślizgonami w niepełnym składzie. Ma ktoś jakiś pomysł kto nadaje się na ścigającego? - zawodnicy popatrzeli po sobie. Syriusz kiwnął zrozumiale do James'a. To nie wróży nic dobrego.

- Moja siostra nieźle gra. Siedzi tam na trybunach. - kiwnął głową w moim kierunku.

- Jesteś pewny? Jej postura nie do końca mnie przekonuje.

- Johnson pragnę przypomnieć, że jest uczennicą Durmstrangu. Doskonale wiesz, że tam nie przyjmują byle kogo.

- Dobra, zawołajcie ją. - James wzbił się w powietrze i podleciał na trybuny.

- Co jest? Nie ćwiczycie już?

- Nie możemy grać w niepełnym składzie. Potrzebujemy ścigającego.

- No i? Przyleciałeś mi to powiedzieć?

- Siostra, jesteś inteligentną dziewczyną. Dobrze wiesz o co mi chodzi.

- Oszalałeś? Nie nadaje się a poza tym ja nie jestem uczennicą Hogwartu. Jedynie obowiązują mnie zasady wymiany międzyszkolnej.

- Zapytamy się dyrektora czy możesz grać przez te trzy lata.

- Dropsa? Wątpię, żeby się zgodził. Ponoć bardzo przestrzega zasad.

- On? Coś ty! Dumbledore to równy gość. Na pewno zrozumie.

- Lepiej nie. Dla drużyny bardziej się będzie opłacać jak znajdziecie kogoś z pośród uczniów.

- To chociaż zagraj z nami jeden raz. Johnson zdecyduje czy cie chce w drużynie. Jeśli tak to wtedy pójdziemy do Dumbledore'a. Proszę Cię. Zrób to dla mnie.

- Dobra, nie jęcz już. Macie jakąś miotłę?

- Coś się znajdzie. Na razie wskakuj na moją miotłę i zlecimy na dół. - wsiadłam na miotłę i zlecieliśmy na boisko.

- Czyli twoja siostra chce grać w naszej drużynie?

- Można tak powiedzieć. Zmusił mnie. - odpowiedziałam zamiast James'a.

- Dobra, nie wnikam. Black przynieś miotłę z szatni dla Taylor i gramy jeszcze raz.

- Ej! Nie jestem chłopakiem na posyłki. - Syriusz się oburzył.

- Serio? Od kiedy? - nie mogłam się powstrzymać i musiałam mu dowalić jakimś tekstem. Na moje słowa reszta drużyny prócz Blacka zaczęła się śmiać.

- Już Cię lubię. - kapitan puścił mi oczko. W między czasie Syriusz przyniósł mi miotłę.

- Dzięki Syriusz. - kultura wymagała, by podziękować. Chociaż w tamtym momencie nie miałam zamiaru tego robić. Syriusz tradycyjnie musiał zrobić show. Przyszedł z miotłą, popatrzył mi w oczy i uklęknął. James nawet zaczął krzyczeć: powiedz tak! Głąby.

- Mam nadzieję, ze znasz zasady Quidditcha. - Johnson bardziej stwierdził niż zapytał.

- Jasne, że tak. 

- To świetnie. Zaoszczędzimy czas. To w takim razie wszyscy za swoje stanowiska. Starajcie się podawać do Taylor jak najczęściej bym mógł zobaczyć jej grę.

Trening minął w mgnieniu oka. Kapitan nic mi nie powiedział czy chce mnie w drużynie czy nie. Trudno, może dowiem się w swoim czasie. Wieczorem po odrobieniu zadania domowego razem z Lily poszłyśmy na kolację. Nagle moja sowa upuściła obok mojego talerza list.

- Od kogo to? Czyżby od tajemniczego wielbiciela? - Lily już zdążyła się nakręcić. Fakt list był napisany w dość dziwny sposób ale chyba wiem kto jest jego nadawcą.

Witamy w drużynie!

                                               K.


Siostra HuncwotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz