Rozdział 1

1.5K 41 12
                                    

Hej, witaj nazywam się Magdalena Turkowska. Jestem 21-letnią blondynką, która nie wyróżnia się z tłumu. Mam 167cm wzrostu, jestem Polką, a moje oczy mienią się kolorem morza...noo to chyba na tyle ze wstępu.

Do niedawna moje życie było wręcz idealne, wiecie super chłopak, dobre oceny w szkole, grono przyjaciół i pasja do muzyki. Całe to dobro runęło w gruzach przez wypowiedziane dzisiejszego ranka słowa.

Jak zwykle w dobrym humorze weszłam do kuchni witając się z rodzicami. Moja mama Edyta- najukochańsza kobieta na świecie, średniego wzrostu blondynka z wielkim darem do gotowania mogłaby przytulić wszystkich tak mocno, aby całe zło rozpłynęło się w proch. Na codzień pracuje w małej knajpce której dania smakują jakby były wydawane z pięciogwiazdkowej restauracji, wieczorami zmienia się w żonę na medal kłócącą się z mężem o władzę nad pilotem. Tata Robert hmm to człowiek dzięki któremu nauczyłam się grać na różnych instrumentach, zaszczepił we mnie dar do denerwowania ludzi. Wysoki brunet z własną wytwórnią muzyczną.
Brzmi nieźle.
Wracając na ziemię powiedziałam tylko:
- Hej, nie jestem głodna, wezmę tylko drugie śniadanie i uciekam do szkoły.
- Magda... usiądź, musimy porozmawiać. ~ Rzekł lekko niepewnie ojciec.
- Chodzi o to, że firma w której pracuje otwiera oddział. Zostałem przeniesiony i musimy się przeprowadzić ~ kończąc zdanie wypuścił powietrze.
- Jeśli o mnie chodzi to możemy zamieszkać w innym mieście pod warunkiem, że każdy weekend spędzam z Patrycją i Marcinem.
- Nie wiem czy to będzie możliwe kochanie.. rzecz w tym.. hmm.. przeprowadzamy się do Chin a dokładnie do Szanghaju. ~ Powiedziała poważnym tonem mama.
- Coo?... W-wy nie mówicie serio.. dlaczego mi to robicie?
- Córeczko, my również tego nie chcemy, ale nie do nas należy ostatnie słowo. Firma z którą mam tam współpracować załatwiła Ci możliwość nauki na jednym z najlepszych uniwersytetów w kraju. Edyta dostała posadę szefa kuchni, a ja zostanę CEO. Zrozum to jest jak spełnienie naszych marzeń, język przecież znasz więc w czym problem?... Wylatujemy za trzy dni. Wszystko jest już załatwione.

Nie chcąc słuchać dłużej o tym beznadziejnym wyjeździe wybiegłam z domu zabierając tylko plecak. Zaczęłam ciężko oddychać i pojawiły mi się mroczki przed oczami. Byłam tak wściekła... nie panowałam nad sobą. Nie tracąc czasu wyjęłam telefon i wybrałam wiadomość grupową. Napisałam:

Uwaga
Dzisiaj w dokach za magazynami odbywają się wyścigi, poinformujcie kogo trzeba. Widzimy się o godz. 18:00. Obecność OBOWIĄZKOWA.

M.T
No to zostało jeszcze osiem godzin. Trzeba się jak najlepiej przygotować......

Moja historia / Meteor gardenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz