Rozdział 3

818 38 11
                                    

Nareszcie na miejscu. Mam nadzieję, że mój chiński nie jest jakąś mega tragedią, ponieważ uczyłam się go jakieś cztery lata temu. Wychodząc z lotniska dało się zauważyć spory kontrast. Małe domki uwięzione pomiędzy wielkimi drapaczami chmur, praktycznie nie widoczne ślady zieleni, no coś okropnego. Moja pierwsza myśl jak to zobaczyłam? Bierz nogi za pas i uciekaj póki nikt tego nie widzi.

Byłam już w połowie drogi do naszej nowej posiadłości, a widoki jakby wcale się nie zmieniały, nawet człowiek którego minęliśmy już 30 min temu pojawił się jakieś cztery razy przed moimi oczami. A no tak, przecież jestem w Chinach.... po przejechaniu 20 minut byliśmy na miejscu. Wysiadając z taksówki zobaczyłam dom... niee on był ogromny, taki co pomieścił by ze trzy rodziny na spokojnie. Byłam tym zaintrygowana ponieważ ten w Polsce był dużo mniejszy. No nic zaraz zapytam i się dowiem o co chodzi:
-Mamo, czy tutaj mieszkają jacyś ludzie?
- Wiesz kochanie, w Szanghaju za pewne mieszkają jak to ujęłaś jacyś ludzie, ale to mieszkanie jest tylko nasze. Idź wybierz sobie pokój, wszystkie meble są już na swoim miejscu, zostało tylko dołożyć jakieś dodatki.

Wchodząc do środka dało się zauważyć rękę mamy w wystroju. Przestronna kuchnia prezentowała się idealnie w kolorach czarnych i czerwonych, połączona z jadalnią dodawała uroku całemu pomieszczeniu, sporej wielkości salon z kominkiem i telewizorem na ścianie. Już wiem co mam w planach na weekendy, szykuje jakiś meczyk i horror, jest jeszcze spiżarnia i wyjście na taras. Jeśli tak wygląda cały dom to być może zmienię nastawienie do pobytu tutaj.
Na górze było sześć sypialni w czym w trzech były łazienki, dwie toalety na korytarzu i sala zabaw. Dokonałam wyboru co do pokoju. Był cały szary, ale idealny, miał wyjście na balkon i schody na taras. Pod jedną ze ścian stało dwuosobowe łóżko, obok niego regał z książkami, szafa na ubrania i meblościanka. W kącie dostrzegłam jeszcze stojak na gitarę. Tak to zdecydowanie moje nowe królestwo.
Cała w skowronkach zbiegłam na dół jak zwykle wywijając orła.Wstałam cała obolała iii.. chwila moment, skąd wzięły się tu te drzwi? Trzeba to sprawdzić. Otwierając przejście dostrzegłam korytarz i trzy pomieszczenia z tabliczkami. Przeczytałam na głos:
- Studio i gabinet
- Biblioteczka
- Schowek na wino... tylko aby to azjatyckie nie okazało się jakąś berbeluchą, bo inaczej zbankrutujemy zamawiając je z Hiszpanii, Włoch i Bułgarii.

Wróciłam na górę. Zobaczywszy siedzących rodziców na kanapie w salonie rzuciłam się na drugą wolną i ciężko wzdychnęłam. Byłam tak zmęczona, że nie kontrolowanie włączyło mi się ziewanie. Tato tylko się zaśmiał i przykrył mnie kocem życząc słodkich snów.

Na minutę zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam z 15:30 zrobiła się 16:40.... ale następnego dnia. Co jest kurde, ktoś robi ze mnie jaja czy jak? Niech was tylko znajdę dranie... O nie co się ze mną dzieje? Już nawet mówię sama do siebie... trzeba trochę dotlenić mózg... pójdę na spacer po okolicy. Nie czekając dłużej poszłam się przebrać. Wychodząc krzyknęłam tylko:
- Jak się zgubię to zadzwońcie.
Ruszyłam chodnikiem w nieznanym kierunku w myślach tworząc mapę powrotną, zakręt w lewo na skrzyżowaniu prosto, dwa razy w prawo.... oooo galeria handlowa, prawo, prawo, lew.... wróć czy ja dobrze widziałam? Galeria? W sumie zrobiłam się głodna wstąpię tylko coś wszamać.

Dwie godziny później
Wchodząc do kolejnego sklepu byłam nieźle poddenerwowana, nie chodzi o ceny w sklepach ale o rozmiary no kurde jak te wszystkie Chinki mieszczą się w tak małe ciuszki? Przecież ta spódniczka weszła na jedno moje udo.. zgłaszam reklamację, chyba pora zainwestować w paczki z Polski. Poddając się postanowiłam wejść do pobliskiej kafejki napić się jakiegoś dobrego orzeźwiającego napoju. Przywitała mnie miło wyglądająca dziewczyna, na około 18-19 lat.
- Witam, co pani podać?
- Widzę tu tylko herbatę, poproszę więc najlepszą jaką macie. I nie pani. Jestem Magdalena ~ uśmiechnęłam się nieco skrępowana, ponieważ bałam się jeszcze testować nowy język, dla tego użyłam angielskiego.
- emmm... przepraszam ale ja nie... nie rozumiem...
Chciało mi się śmiać z zaistniałej sytuacji, ale ważniejsza była moja herbata. Chcąc już próbować literować wszystkie wyrazy usłyszałam za plecami głos należący do chyba nowo przybyłego klienta:
- Prosiła o herbatę białą z jaśminem, na mój koszt.
Spoglądając przez ramie dostrzegłam chłopaka wyższego o ponad głowę ode mnie. Biła od niego aura pewności siebie którą zamierzałam skrócić. Wyciągnęłam telefon wchodząc na tłumacza chciałam się upewnić, czy to co powiem nie będzie wzywaniem szatana z piekła powiedziałam.
- Dziękuje, ale sama zdecyduje co mam zamiar wypić.
- Oj maleńka nie denerwuj się, złość piękności szkodzi, wypijemy trochę wina i pójdziemy do mnie. Co ty na to? ~ Ta jego zuchwałość doprowadzała mnie do ruskiej gorączki.
- Fajny tekst na podryw. Znalazłeś go w internecie, czy rozmawiając z lustrem samo ci powiedziało?
Facet zszokowany odpowiedzią stanął niczym ość w gardle po karpiu wigilijnym. Burknął pod nosem i niczym „Dżesika" strzelająca focha wyszedł z pomieszczenia. Dumna z siebie odwróciłam się do dziewczyny, odbierając zamówienie, dałam należytą sumę i szepnęłam:
- Uważaj na takich debili on złamie Ci serce, ale to do ciebie należy ostatnie zdanie.
W wyśmienitym humorze ruszyłam w stronę powrotną.

Moja historia / Meteor gardenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz