-Bill, nie możesz tam wejść. Zwariowałeś? -powiedziała Thea kiedy grupa zatrzymała się przy domu nr.29 na Neibolt Street. Budynek był wyraźnie stary, jego znaczna część była zepsuta, a cała konstrukcja wyglądała jakby miała się lada moment zawalić.
Bill stanął na ganku i odwrócił się w stronę swoich przyjaciół.
-Słuchajcie, nie musicie iść tam ze mną, ale co jeśli kolejny Georgie zniknie? Albo kolejna Sara, albo kolejna Betty? Albo jedno z nas? Będziecie udawać że nic się nie stało tak jak wszyscy inni w tym mieście? Ja tak nie potrafię. Kiedy wychodzę do domu wszystko co widzę to fakt że Georgiego już tam nie ma, jego ubrania, zabawki i te jego głupie pluszaki, ale jego tam nie ma. Więc wejście do tego domu jest dla mnie łatwiejsze niż wejście do moje własnego.
-Wow -powiedział Richie po krótkiej chwili ciszy.
-Co? -zapytał Eddie
-Ani razu się nie zająknął. -odpowiedziała mu Thea.
Zanim frajerzy mogli wejść do środka, Stan zawołał
-Czekajcie! Nie powinniśmy mieć ludzi na zewnątrz. Tak na wszelki wypadek -powiedział nerwowo.
-Okey, to chce zostać? -zapytał Bill
Wszyscy oprócz Beverly i Thei podnieśli ręce.
-Szlag -powiedziała Thea.
Oficjalne wyszło na to że Bill, Richie, Thea i Eddie pójdą do środka, a reszta frajerów poczeka na dworze.
Dom w środku wyglądał jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Wszystko było poniszczone i zapleśniałe.
-Nie mogę uwierzyć że wyciągnąłem krótką słomkę. Macie szczęście że nie mierzyliśmy penisów. -zaczął narzekać Richie, wchodząc do domu.
-Richie, mówiliśmy już o tym, twój penis to nic specjalnego -powiedziała Thea, klepiąc go po ramieniu.
-Hej, czy to pająk? -zapytał nagle
-Co?! Gdzie?! -krzyknęła przerażona, chwytając się Eddiego, który był równie przerażony jak ona.
Spojrzała na około i jedyne co zobaczyła to pajęczyny ale ani śladu pająków.Thea kontynuowała iść wraz z Eddim co sprawiło że Richie co chwilę patrzył na nich z zazdrością wpisaną na twarzy.
-Coś tu umarło. Czuję to -powiedział Eddie.
-Tylko nie oddychaj przez usta - doradził mu Richie
-Co? Dlaczego? -zapytał Eddie coraz bardziej się denerwując.
-Bo wtedy to zjadasz
Słowa Richiego sprawiły że Eddie puścił się Thei i szybko użył swojego inhalatora. Thea rzuciła Richiemu ostrzegawcze spojrzenie, chociaż kryła się w nich nutka rozbawienia. Chłopak w odpowiedzi tylko uśmiechnął się do niej niewinnie.
Richie podszedł do czegoś co wyglądało jak drzewo zrobione z pajęczyn i coś podniósł.
-Um...ludzie? -zawołał trzęsącym się głosem.
Gdy grupka się do niego zbliżyła, Richie pokazał im plakat zaginionego dziecka Plakat na którym był on.
-Ni-nie zaginołeś Richie -powiedział Bill próbując uspokoić chłopaka który zaczynał panikować.
-Nie? To moje imię, moja koszula, moje włosy, moja twarz! -krzyczał Richie. Z każdym wypowiedzianym słowem jego głos stawał się coraz bardziej histeryczny i spanikowany.
-Hej, Rich! -krzyknęła Thea, stając naprzeciw niego. Chwyciła jego trzęsącą się rękę i wzięła kawałek papieru z jego drugiej ręki. -Spójrz na mnie. To nie jest prawdziwe, okey? Nie zaginąłeś.
-To skąd wziął się ten plakat? Dlaczego to mówi że zaginąłem? -spytał Richie nadal panikując.
-Próbuje Cię tylko przestraszyć! - powiedziała Thea kładąc mu ręce na ramiona - Po prostu spójrz na mnie i weź głęboki oddech.
Richie spojrzał jej w oczy i powoli zaczął się uspokajać.
-Uh, Thea? -zawołał Bill, podnosząc coś z podłogi.
-Co?
Chłopak odwrócił się i podał jej starą, szmacianą lalkę. Miała długie włosy w kolorze ciemnego blądu i brązowe guziki udające oczy. Lalka była ubrana dokładnie tak jak Thea, a w ręku trzymała czerwony balonik.
-O mój Boże, to ja -powiedziała cicho.
Kątem oka Thea zobaczyła kilka kartek papieru które nagle pojawiły się koło stołu. Powoli podeszła w ich stronę i wzięła jedną z nich dochodząc do wniosku że były to kawałki gazety.
-Co to jest? -zapytał Bill podchodząc w stronę stołu.
-"Miejscowa dziewczyna zaginęła, jedyny ślad jaki po niej został to rower" -przeczytała nagłówek. Tuż pod nim było jej zdjęcie z napisem ZAGINIONA, oraz jej imieniem.
Thea cała pobladła, czuła jak jej serce bije wręcz niemożliwą prędkością.-T-to ni-nie jest prawdziwe -powiedział jej Bill, zabierając lalkę i gazetę z jej rąk.
Thea pokreciła głową -Jestem następna?
-Nie! Nie, nie nie jesteś! -powiedział szybko Richie. Strach przejął jego ciało na myśl że ta gazeta może być prawdziwa.
-T-to miesza w twojej głowie. Nie zaginęła i nie z-zaginiesz. -Powiedział Bill z nadzieją że uspokoi tym dziewczynę i miał rację. Jego słowa podziałały. Wkońcu nie bez powodu Bill był przywódcą.
Przez jedną chwilę wszyscy byli spokojni. Ale wszystko zepsuł głośny dźwięk dobiegjacy z góry. Czwórka przyjaciół spojrzała po sobie poczym poszli w stronę schodów.
-POMOCY! -Usłyszeli jak jakiś głos.
Cała czwórka jednocześnie odwróciła się w stronę z której ten głos dochodził.
Na ziemi leżała jakąś postać. Była w okropnym stanie, tak jakby leżała tam od wielu dni bez jedzenia i wody.
-Betty Ripsom? - Zapytała cicho Thea podchodząc o krok do dziewczyny na ziemi.
Betty uniosła wzrok i spojrzała na Theę. -O nie! Thea! Jesteś następną musisz uciekać! -zdążyła powiedzieć zanim została przez coś odciągnięta.
Thea szeroko otworzyła oczy. Jej serce stanęło w miejscu. Jeszcze nigdy nie była tak przerażona jak w tym momencie. To samo można powiedzieć o reszcie frajerów którzy wyglądali jakby właśnie oglądali jeden ze swoich najgorszych koszmarów, co poniekąd się stało.
W końcu Thea zdobyła się na odwagę żeby przerwać panującą ciszę. Ale jedyne co mogła powiedzieć to:
-Mam przejebane
CZYTASZ
Rather be || Richie Tozier
Random"Know with all of your heart You can't shame me When I am with you There's no place I rather be" || TO 2017 fanfiction || || Richie Tozier x OC || ⚠️⚠️⚠️ Mój pierwszy fanfic pisany na serio więc pewnie będzie cringe