3. Gwiazda Śmierci

599 42 7
                                    

— Tak, chyba tak — powiedziała dziewczyna, nalewając wody do szklanki. — Jest dość łatwowierny. Sądzę, że już uznał mnie za kogoś wartego zaufania.
— Dobrze — rzekł Tony. — Dziś znów dzwonił do Happy'ego i składał mu raport.
— Nie sądzę, że szybko przestanie to robić, nawet jeśli uzna mnie za swoją... — urwała, szukając właściwego słowa — przyjaciółkę... Swoją drogą, do kiedy mam tu zostać?
— Jeszcze trochę, Holt — odpowiedział Stark.
— Zawsze musisz mówić do mnie po nazwisku?
— Jest krótsze niż imię — odpowiedział. — Łatwiej je wypowiedzieć.
— Słaby argument... — odrzekła, po czym upiła trochę wody ze szklanki. — Dobra, ja idę pobiegać. Zadzwonię za parę dni.
— Jasne... Pepper cię pozdrawia — dodał, niezbyt radosnym głosem.
— Powiedz, że ja ją też.
— Ona ciebie nie... — powiedział, po czym znów zwrócił się do dziewczyny. — Czekam na raport.
— Pa — powiedziała i rozłączyła się.
Phoebe zaraz potem, zabrała klucze do drzwi z blatu w kuchni i wyszła z mieszkania. Włożyła słuchawki do uszu i ruszyła biegiem wzdłuż ulicy.
Podczas biegania przyglądała się okolicy. Queens było dość ładną częścią Nowego Jorku, ale ulubioną dzielnicą Phoebe był zdecydowanie Brooklyn. Kiedy już wracała do domu, w momencie, gdy wybiegła zza rogu jednej z ulic, zobaczyła, że kilkanaście metrów przed nią coś działo się w jednym z lokali. W środku był Spider-Man, który walczył z szajką złodziei, jednak Phoebe nie zdążyła tego zobaczyć, bo nagle z tego lokalu wystrzeliło fioletowe światło, które trafiło w sklep naprzeciwko. Phoebe widząc, że lokal naprzeciwko został prawie doszczętnie zniszczony, popędziła w jego kierunku. Biegnąc, przyjrzała się lokalowi z naprzeciwka, który okazał się bankiem i zobaczyła w środku znaną postać w czerwonym kostiumie. Gdy już przebiegała przez ulicę, Spider-Man był szybszy i wpadł do sklepu.
W momencie, gdy dziewczyna znalazła się tuż przy sklepie, Peter wyprowadzał ze środka mężczyznę i kota.
— Nic panu nie jest? — zapytała, widząc, że mężczyzna się dusi.
Pokręcił tylko głową, na znak, że jest w porządku.
— Chyba złodzieje ci uciekli — zauważyła Phoebe, wskazując na pusty bank naprzeciwko.
— Oh, tylko nie to — mruknął Parker. — Muszę...
Peter zrobił kilka kroków do przodu, nim zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma w rękach kota. Odwrócił się, by spojrzeć na pana Delmara, który załamany patrzył na swój sklep, a potem spojrzał na Phoebe. Dziewczyna chciała już coś powiedzieć, ale Peter podał jej kota i chwilę później, był już w powietrzu.
— Świetnie... — mruknęła sama do siebie. — On nabroi, a ja muszę sprzątać...
Dziewczyna usłyszała w oddali dźwięk syren policyjnych i wiedziała, że dziś szybko do domu nie wróci.
— Zaraz zabiorą pana do szpitala — zwróciła się do mężczyzny, który stał kilka kroków od niej.
— Nic mi nie jest, ale mój sklep...
— Może ubezpieczenie to pokryje — odrzekła, próbując pocieszyć mężczyznę.

Następnego dnia, gdy tylko Phoebe weszła do szkoły, zaczęła szukać Petera. Zobaczyła go dopiero przy szafkach, gdzie stał razem z Nedem. Ruszyła w ich stronę, omijając innych uczniów.
— Ile części? — zapytał Peter.
— Trzy tysiące osiemset trzy — odpowiedział Ned.
— Trzy tysiące osiemset trzy części? — powtórzyła, zatrzymując się obok nich. — Macie zamiar układać jakieś puzzle?
— Ee... Nie... My... — zaczął Peter, lekko zawstydzony, obecnością dziewczyny.
— Gwiazdę Śmierci z Lego — odpowiedział Ned, a Peter jeszcze bardziej się zawstydził.
— Lego... To... — zaczęła Phoebe, nie wiedząc dokładnie co powiedzieć — pewnie świetne zajęcie.
— Tak... — potwierdził Ned z rozmarzoną miną. — Chcesz ułożyć z nami? Spotykamy się dziś wieczorem u Petera.
— Nie! — zaprzeczył szybko Parker. — Nie mogę dziś. Mam staż u Starka.
— Staż? — powtórzyła dziewczyna, podnosząc brwi do góry.
— Tak — odpowiedział, patrząc prosto w oczy Phoebe.
— Ciągle masz ten staż — rzekł Ned, lekko zdenerwowany.
— No wiesz... Mam nadzieję, że dostanę u nich prawdziwą pracę — odpowiedział Parker, zerkając co chwilę na Phoebe.
— Ty nie masz dziś stażu? — zapytał ją Ned, gdy odeszli od szafek i całą trójką ruszyli wzdłuż korytarza.
— Na razie do mnie nie dzwonili — odpowiedziała dziewczyna.
Ned pokiwał głową na znak, że rozumie.
— W domu zbuduję szkielet Gwiazdy Śmierci i przyjdę z nim do ciebie wieczorem. Bo podstawa jest najtrudniejsza — powiedział Ned, ale Peter zapatrzył się na jedną z dziewczyn, którą znał z kółka naukowego, by dotarły do niego słowa przyjaciela.
Dziewczyna miała na imię Elizabeth, ale każdy mówił na nią Liz. Stała na końcu korytarza i rozmawiała ze swoimi przyjaciółkami. Peter, już od jakiegoś czasu podkochiwał się w dziewczynie. Phoebe od razu zauważyła, że brunet zupełnie odpłynął, gdy ją zobaczył, ale nie chciała nic mówić, mimo iż cisnęła jej się na usta zgryźliwa uwaga.
— Phoebe, jeśli nie będziesz miała dziś stażu, to możesz do mnie przyjść, to zbudujemy ją razem — dodał Ned.
— Em... dzięki, ale chyba dziś nie dam rady. Może innym razem, dziś mam za dużo rzeczy do zrobienia — skłamała.
Po korytarzach rozniósł się dźwięk dzwonka.
— To miłego dnia — powiedziała Phoebe i odeszła, kierując się do klasy od matematyki.

Po wyjściu ze szkoły Phoebe ruszyła prosto do domu. Zastanawiała się nad tym, jak sprawić, żeby Parker zaufał jej na tyle, żeby udało się jej go pilnować, by nie robił głupot, takich jak z wczoraj. Zdawała sobie sprawę, że na razie nie idzie jej najlepiej, a w końcu na tym miało polegać jaj zadanie.
Gdy wyszła zza rogu jednego z budynków, usłyszała, jak jakiś mężczyzna krzyczy, patrząc na czubek jednego z bloków.
— Ej! To ty jesteś tym facetem-pająkiem z YouTube'a, tak?
— Mów mi „Spider-Man"! — odkrzyknął Parker, który stał na dachu.
— Okej, Spider-Manie. Zrób salto!
Phoebe przyłożyła dłoń do czoła, by zasłonić słońce rażące ją w oczy. Spojrzała na Parkera, który stał na czubku budynku i właśnie robił salto.
— Tak jest! — krzyknął mężczyzna.
— Nieźle! — skomentował drugi mężczyzna.
Phoebe tylko uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła dalej wzdłuż ulicy. W momencie, gdy minęła dwóch mężczyzn, z którymi rozmawiał Peter, chłopak ją dostrzegł.
Obserwował ją przez chwilę, jak przechodziła przez ulicę i jak chwilę później zniknęła w drzwiach jednego z bloków. Musiał przyznać, że trochę go intrygowała, ale i krępowała równocześnie. Prawdopodobnie była trochę starsza niż za którą się podawała, bo przecież to nie możliwe, żeby mogła mieć siedemnaście lat i pracować z Avengerami. Pytanie tylko dlaczego udaje młodszą i chodzi do jego szkoły.

Banshee | ,,Spider-Man"|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz