6. Samarytanin

366 27 0
                                    

— ...więc można tak powiedzieć. Na razie bawi się w detektywa, ale mam nadzieję, że odwiodę go od bawienia się tą sprawą i postaram się sprawić, żeby zostawił wszystko, co wykracza poza małe rabunki miasteczkowe.
— Myślisz, że się uda?
— Taką mam nadzieję. Zaczął mi chyba ufać, co oznacza, że będzie mówił mi o swoich planach, a ja w porę będę mogła je zdusić w zarodku, jeśli będą zbyt głupie lub niebezpieczne — powiedziała Phoebe, poprawiając komórkę przy uchu.
— Korzystając z okazji, że jesteś tak blisko, mogłabyś go nauczyć kilku rzeczy — rzekł Stark.
— Nie sądzisz, że to sprawi, że będzie chciał być bardziej... światowym bohaterem? Zresztą, ma myśleć, że jestem tu przypadkowo w cywilu, jeśli przesadzę, zacznie coś podejrzewać, a wtedy z zaufania nici.
— Umiesz czasem powiedzieć coś optymistycznego czy zawsze od ciebie wieje pesymizmem?
— Dla ciebie wyjątkowo się staram — odrzekła ozięble.
Stark już nic nie odpowiedział, po prostu się rozłączył, jak ma to w zwyczaju. Nie lubi długich rozmów telefonicznych, co nie uszło uwadze, każdemu, kto choć trochę go znał. Phoebe nie zdążyła daleko odejść od telefonu, gdy znów zadzwonił.
— Skąd mam twój numer? — zapytała, po odebraniu.
— Wpisałem się.
— Jak...?
— Posłuchaj — przerwał jej — znaleźliśmy tych gości, są w Maryland.
— Okay, wyślij mi dokładny adres, a ja powiem Starkowi, żeby tam zajrzał.
— Eee... Wiesz...
— Peter, nie.
— Tylko się upewnię, że to tam i gdy, no wiesz, będziemy mieli pewność, powiemy panu Starkowi.
— Uważaj, bo ci uwierzę. Nie ma mowy, Peter. Zresztą masz szkołę, nie zrobisz sobie wycieczki do miasta 300 mil dalej... Po prostu odpuść sobie to, Stark się tym zajmie.
— Pan Stark chce, bym był przyjaznym Spider-Manem z sąsiedztwa. Potrafię więcej!
— Musisz się jeszcze sporo nauczyć, żebyś mógł brać się za takie sprawy, Parker! — zdenerwowała się. — I... tak sobie myślałam wczoraj, że... może moglibyśmy się dziś spotkać po szkole, co ty na to? Wiesz miałam w planach zrobić sobie mały trening i mógłbyś dołączyć. Uczyłam się większości od profesjonalistów, a ty chyba wszystko robisz na wyczucie, więc wreszcie ktoś mógłby cię czegoś nauczyć. Co ty na to?
Zamknęła oczy i modliła się w duchu, żeby chłopak złapał haczyk.
— To by było świetne! — powiedział Parker, a Phoebe odetchnęła z ulgą. — Ale...
— Żadnego „ale" Peter — wtrąciła dziewczyna.
— ... mam dziś zawody i zaraz jadę z kółkiem do Waszyngtonu — dokończył Peter.
— Przecież mówiłeś, że odszedłeś z... Waszyngton?! Peter, proszę cię, odpuść sobie!
— Jesteś świetna! Jak wrócę, to poćwiczymy. Pa!
— Peter! Cholera!
Rzuciła telefon na łóżko i przeczesała dłonią włosy. „Dlaczego on nie ma ośmiu lat?" pomyślała. Wiedziała, że gdyby tak było wystarczyłoby go przekupić słodyczami czy czymś takim.
Phoebe zrobiła już dziesiąte kółko po pokoju, podczas zastanawiania się co robić. Była zła na siebie, że nie potrafi załatwić tak prostej rzeczy, ale na niego też była zła. „Dlaczego on musi być taki uparty?!" zastanawiała się. Miała wrażenie, że nic do niego nie dociera. „Dlaczego po prostu nie może się słuchać starszych?" pytała samą siebie. I nie chodziło jej tylko o siebie, ale też o Starka, bo jego też zlekceważył.
Złapała za kurtkę, torbę i telefon, a potem prawie wybiegła z mieszkania. Chciała dotrzeć do szkoły, zanim Peter wyjedzie. Liczyła, że może rozmowa na żywo, coś jeszcze zdziała. Ewentualnie może go postrzelić, choć to nie będzie zbyt humanitarny sposób.

Od przystanku tramwajowego, biegiem ruszyła w stronę szkoły. Kiedy zobaczyła budynek szkoły, ujrzała też żółty autobus. Przyśpieszyła jeszcze bardziej, ale autobus właśnie ruszał. Gdy wjechał na ulicę, wiedziała, że nie ma już szans. Zatrzymała się przy stojaku dla rowerów.
— Cholera! Spierdoliłaś to Holt, spierdoliłaś...
Odwróciła wzrok od znikającego już autobusu i zobaczyła, że jakiś chłopak z młodszej klasy się na nią patrzy.
— Co? — zapytała, zdenerwowana.
Chłopak puścił głowę, speszony i szybko odszedł w stronę szkoły.
— Jestem w dupie, a Stark mnie udusi. Świetny tydzień się zapowiada jak bum-cyk-cyk!
Jakaś dziewczyna, która przechodziła obok, spojrzała się na nią dziwnie.
— I muszę przestać mówić na głos — powiedziała znów do siebie.


Banshee | ,,Spider-Man"|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz