9. Latający sęp

277 33 0
                                    

Nadszedł dzień balu. Phoebe umówiła się z Loganem, że spotkają się na miejscu, bo szczerze chciała uniknąć jakichś niezręcznych momentów. Zresztą wolała, żeby zbyt dużo ludzi nie wiedziało, gdzie mieszka. Oczywiście chłopak pewnie nie użyłby tej wiadomości w żaden nielegalny czy groźny dla niej sposób, ale trzymanie życia prywatnego w tajemnicy, to jej zboczenie zawodowe.
Kiedy już kilka minut dzieliło ją od wyjścia, stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu odbiciu. Dawno nie miała na sobie takiej balowej sukienki, tego była pewna.
— W co ja się wpakowałam? — zapytała sama siebie.
Nikt jej nie odpowiedział, więc tylko westchnęła głęboko. Poprawiła ułożenie sukienki jeszcze raz i złapała za małą torebkę, która leżała na łóżku. Potem ruszyła wprost do wyjścia, ale kiedy miała już wychodzić, zatrzymała się na chwilę. Obejrzała się przez ramię i spojrzała uchylone drzwi do sypialni. Trzymała tam swoją broń i postanowiła, że dziś jej nie będzie brała, ale coś ją tknęło i wróciła do pokoju. Ukucnęła przy łóżku i wyjęła z małego schowka w szafce nocnej swój pistolet, który prawie zawsze ma przy sobie, tak na wszelki wypadek. Dopiero gdy przymocowała go sobie na udzie, uznała, że teraz jest gotowa do wyjścia.
Gdy Phoebe wychodziła z samochodu na szkolnym parkingu, kawałek dalej, tuż przy wejściu do budynku zatrzymał się kolejny samochód. Phoebe nie zwróciła na niego nawet uwagi, powoli ruszając w stronę schodów wejściowych. Jednak Peter, który znajdował się w tym samochodzie zauważył dziewczynę. Zauważył ją w momencie, gdy już pokonywała stopnie schodów. Jednak nie przyjrzał jej się dobrze, bo bardziej był zajęty rozmową z mężczyzną, który siedział za kierownicą. Był to ojciec jej randki, który jak się okazało chciał go ostatnio utopić. Słuchając gróźb mężczyzny, na chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, żeby wysiąść i podbiec do dziewczyny. Powiedzieć o wszystkim i poprosić o pomoc albo chociaż radę, ale szybko przypomniał sobie co zrobiła i że wciąż miał jej to za złe. Przez to, ten pomysł zniknął z jego głowy równie szybko, jak się pojawił.

Tuż za drzwiami, Phoebe spotkała Logana. Chłopak uśmiechnął się szeroko, gdy ją zobaczył.
— O cholera! Wyglądasz świetnie.
— Dzięki — uśmiechnęłam się lekko.
— Daj rękę — powiedział, wyjmując bukiecik z kieszeni marynarki.
Dziewczyna podała mu dłoń, a on wsunął na nią mały bukiecik. Potem wyciągnął ramię w jej stronę, które ona złapała i razem weszli do sali gimnastycznej, gdzie odbywał się bal.
— Szykuje się świetna zabawa — rzekł.
— Mam nadzieję... nie chciałabym uznać, że był to stracony czas.
— Jak zawsze pozytywnie nastawiona do życia — zaśmiał się Logan.

Phoebe i Logan od razu ruszyli na parkiet i zaczęli tańczyć. Po dwóch piosenkach dziewczyna już się trochę rozluźniła i musiała przyznać, że było miło. Czuła się tak normalnie nienormalnie. Po raz pierwszy w życiu mogła stać się zwykłą nastolatką, chociażby na kilka godzin.
— I co? Warto było? — zapytał Logan, okręcając dziewczynę wokół własnej osi.
— Na razie nie żałuje — odpowiedziała z uśmiechem.
Kolejna piosenka, jaka poleciała z głośników, była znacznie wolniejsza od poprzednich.
— Można? — zapytał, kłaniając się i wystawiając dłoń w jej stronę.
Phoebe uśmiechnęła się lekko, jednak był to jeden z jej wyćwiczonych uśmiechów. Nie dlatego, że czuła się tu źle, ale to było dla niej jak odgrywanie roli. Zwyczajnie, nie czuła się w tym miejscu jak ona. Oczywiście przysunęła się do Logana i obydwoje zaczęli się powoli kołysać w rytm muzyki. Przy drugim kółku, gdy dziewczyna znalazła się twarzą na wprost drzwi, zauważyła Petera. Wchodził właśnie do sali. Był strasznie blaty i szedł jak w amoku. Phoebe dość szybko zauważyła, że coś jej nie tak, ale próbowała sobie w głowie wyjaśnić, że to pewnie ze względu na Elizabeth. Chłopak się zwyczajnie zestresował.
— Cieszę się, że zgodziłaś się przyjść tu ze mną — odezwał się Logan.
— Yhm, ja też — odpowiedziała Phoebe, bacznie obserwując Parkera, który właśnie podszedł do Liz.
Wymienili kilka zdań i Peter wybiegł. Coś było nie tak i gdzieś wewnątrz siebie, Phoebe miała taki głosik, który kazał jej to sprawdzić. Dziewczyna jednak mocno się opierała, układając sobie w głowie różne usprawiedliwienia. Przecież to już nie była jej sprawa, skończyła swoje zadanie i nie musi bawić się w niańkę Spider-Mana. Co ją obchodziło co robi Parker? Nic.
Logan odsunął się lekko, tak by jego twarz była naprzeciwko jej.
— Lubię cię, wiesz? — powiedział z uśmiechem. — Te twoje docinki i to wszystko... Nie wiem, jesteś strasznie tajemnicza i chyba trochę mnie to kręci.
— Okej... — odpowiedziała, zerkając za jego ramię w kierunku, w którym pobiegł Parker. Jakby chciała coś tam dostrzec. Nie minęła chwila, a Ned szybkim krokiem też ruszył w tamtym kierunku.
— Okej? Tylko tyle?
Phoebe spojrzała na niego, odrywając na chwilę wzrok od korytarza.
— Trochę mnie zaskoczyłeś.
— Zapraszając cię na bal, miałem nadzieję, że może domyślisz się, że cię lubię, trochę bardziej niż koleżankę — odrzekł.
— Przeszło mi to przez myśl... — odpowiedziała nawet na niego nie patrząc.
Mimo iż próbowała skupić się na Loganie, jej głowa myślała tylko o Parkerze i Nedzie. Ciekawość i niepokój zaczynały zżerać ją od środka, ale ona jak mantrę powtarzała sobie, że to nie jest jej sprawa.
— Więc... mam szansę, czy spławisz m...
— Przepraszam cię — przerwałam mu, nie wytrzymując. — Muszę pilnie zadzwonić do rodziców. Zaraz wrócę.
Nie czekając na jego odpowiedź, Phoebe szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia z sali gimnastycznej, w którym zniknęli Peter i Ned.
Prawie biegnąc przemierzała korytarze, szukając któregoś z nich, ale ani śladu. Teraz klęła w środku na siebie, że nie zareagowała wcześniej.
Przechodząc obok biblioteki, zauważyła palące się tam światło. Niewiele myśląc weszła do środka i zauważyła Neda siedzącego przy komputerach.
— Phoebe... — powiedział zaskoczony i lekko przerażony Ned.
— Phoebe!? — powtórzył Petera przez słuchawkę telefonu.
— Co tu się dzieje, do cholery?
— Powiedziałeś jej!? — zapytał zdenerwowany Peter.
— Nie! — odpowiedział jego przyjaciel.
— Ned, gdzie się włącza światła? Jadę autem Flasha — powiedział Parker.
— Jedziesz autem!? — zapytała dziewczyna.
— Poczekaj, znajdę opis — powiedział Ned.
— Opis? Jezu ludzie... Poszukaj po lewej stronie kierownicy — powiedziała głośno Phoebe, tak, żeby Peter mógł ją usłyszeć. — Możecie mi powiedzieć, co się dzieje? — zapytała po chwili.
— Mogę jej powiedzieć? — zapytał Ned zwracając się do Parkera.
Zapadła chwila ciszy, a chwilę później w słuchawce rozległo się westchnięcie.
— Możesz...
— Ojciec Liz, to facet ze skrzydłami — powiedział szybko Ned. — Wie, że Peter to Spider-Man. Teraz znowu szykuje się jakaś akcja i Peter chce go złapać.
— Peter, to nie jest robota dla ciebie, możesz zginąć. Ile razy można ci...
— Twoja zadanie już się skończyło, możesz sobie oszczędzić bycie miłą i troskliwą — odrzekł Peter, przez telefon, który był na głośno mówiącym.
— To nie ma nic do rzeczy! — warknęła brunetka, ale nie ciągnęła dalej tematu, wiedząc, że to nie jest najlepszy moment na kłótnie.
Podeszła bliżej do Neda i nacisnęła wyciszenie mikrofonu w telefonie chłopaka.
— Wyślij mi lokalizację Parkera i nie mów mu o tym... I nawet nie waż się go pytać, czy masz to zrobić, po prostu to zrób — rozkazała.
Potem znów kliknęła ikonkę mikrofonu na ekranie i gdyby nigdy nic, szybko wyszła z sali. Zupełnie zapominając o Loganie, biegiem ruszyła do samochodu. Tym razem nie miała zamiaru, tylko siedzieć i patrzeć.

Banshee | ,,Spider-Man"|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz