5. "To świecące"

446 34 2
                                    

Dziewczyna podała Peterowi kubek z kakaem i usiadła obok niego na kanapie.
— Więc powiesz mi, co się właściwie dziś stało?
— Jak byłem na tej imprezie u Liz, to w pewnym momencie wyszedłem na dwór, żeby... złapać świeżego powietrza.
Phoebe uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową.
— Jesteś słabym kłamcą, wiesz?
— Ja nie kłamię, wiesz... tam było duszno i...
— ... i uznałeś, że w jednoczęściowym czerwonym stroju, będzie ci chłodniej — dokończyła za niego.
Peter już się nie odezwał, tylko spuścił wzrok na swój kubek.
— Dobra, skoro już ustaliliśmy, że wyszedłeś, żeby przebrać się i wpaść na imprezę, jako Spider-Man, co był dalej?
— Nie poszedłbym tam, jako Spider-Man... Miałem taki plan na początku, przyznaje się — dodał szybko, widząc, że Phoebe już otwiera usta, by coś powiedzieć — ale gdy już byłem przebrany... zrezygnowałem z tego głupiego pomysłu. No i wtedy zobaczyłem, jakieś dziwne światło na niebie. Poszedłem tam i zobaczyłem trzech gości, mieli tam samochód z bronią. Jeden z tych facetów chciał to kupić...
— Jaką bronią? — przerwała mu. — Zrobioną z tego, co znaleźliśmy?
— Tak! Oberwałem jedną i to bolało... Później ich ścigałem i popsułem kilka płotów — zaczął wymieniać, przypominając sobie, co zrobił — no i jeszcze chyba zepsułem domek na drzewie, a potem wystraszyłem małe dziewczynki...
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
— ...no i jak już ich prawie miałem, to jakiś potwór w zbroi ze skrzydłami dał nura, a potem podniósł mnie na jakieś trzysta metrów i upuścił — zakończył opowieść i napił się trochę kakaa.
— Utopiłbyś się — rzekła.
— Może nie utopił, ale... no lekko przytopił. Pan Stark po prostu był szybszy i mnie wyciągnął, znaczy nie on, jego zbroja.
Między nimi zapadła cisza. Phoebe zajęła się dmuchaniem na swoje kakao, żeby szybciej wystygło, a Peter skorzystał z możliwości lepszego przypatrzenia się dziewczynie. Ciągle niedużo o niej wiedział, ale musiał przyznać, że ją polubił. Dziś dowiedział się, że jest szpiegiem i w sumie trudno mu było sobie wyobrazić ją walczącą z jakimiś czarnymi charakterami. Nie była jakaś muskularna, ale zdawał sobie sprawę, że Czarna Wdowa też taka nie jest, a mimo to była świetna w walce.
— Ile tak naprawdę masz lat? — zapytał nagle Parker.
— Co? — zapytała zdziwiona tym pytaniem, podnosząc wzrok znad kubka.
— No wiesz, pracujesz z panem Starkiem, jesteście na TY... Wiem, że chodzisz do klasy o rok starszej, ale nie trudno sfałszować dokumenty czy coś.
— A na ile wyglądam? — zapytała, upijając łyk kakaa.
— Dziewiętnaście... może dwadzieścia? 
— Nie wiem, czy uznać to za komplement, czy obelgę — powiedziała, uśmiechając się lekko. — Jednak muszę powiedzieć, że nie trafiłeś. Mam siedemnaście lat. Nie fałszowałam dokumentów, a to, że jestem ze Starkiem na TY to nic dziwnego. Wiesz, jak się z kimś mieszka, to trudno mówić sobie per pan.
— Mieszka? — powtórzył Peter.
— Mieszkam w siedzibie Avengersów, więc w sumie nie tylko z nim — wyjaśniła Phoebe.
— Ale mówiłaś, że nie jesteś Avengerem.
— Bo nie jestem — odpowiedziała.
— Ale... — zaczął Peter.
— Masz ochotę na jakiś film? — zapytała, kończąc temat i łapiąc za pilot od telewizora — Przydałoby ci się trochę rozluźnienia, w końcu prawie dziś umarłeś.

Rano, gdy Phoebe weszła do szkoły, zamiast iść na lekcję matematyki, ruszyła do pracowni technicznej. Peter miał zamiar dziś wyjąć ten święcący kamień z kawałka metalu, który wczoraj znaleźli.
— Hej — przywitała się, podchodząc do Parkera i Neda. — Jak tam?
— Zaraz, to wyjmę — rzekł Peter.
— Myślisz, że to źródło zasilania? — zapytała, przyglądając się niebieskiemu kamieniowi.
— Tak — odpowiedział.
— Ale jest podłączone do tych procesorów — dodał Ned, wskazując na jakiś kawałek metalu. — To płytka indukcyjna. Jak w szczotce do zębów.
— Świetne porównanie — skomentowała Phoebe.
— Ktoś, kto robi tę broń, łączy kosmiczną technologię z naszą — rzekł Peter.
— To najbardziej odlotowe zdanie, jakie kiedykolwiek słyszałem — powiedział Ned.
— Widziałam kilka rzeczy, które pochodzą z kosmosu i w sumie kilka rzeczy było podobna do tego. Był kiedyś taki... powiedzmy sześcian, który też świecił na niebiesko — widząc podekscytowanie na twarzach Parkera i Leedsa, szybko dodała: — Nie pytajcie o szczegóły, bo nie mogę ich zdradzać.
— To niesamowite — rzekł Ned. — Dziękuje wam, że mogę być częścią w waszej podróży do tej niesamowitej...
Peter uderzył młotkiem w ten świecący kamień, a on wypadł z metalowej konstrukcji i wylądował tuż obok ręki Phoebe.
— Trzymajcie palce z daleka od ostrzy — odezwał się nauczyciel z drugiego końca sali, nawet na nich nie spoglądając.
— Trzeba rozgryźć, co to jest i kto to robi — powiedział Peter.
— Możemy poprowadzić śledztwo, ale nie ogarniemy tego sami. Ja jestem tylko szpiegiem, nie zajmuje się walką z bronią z kosmosu, Ned, to po prostu Ned, a sam się tym nie zajmiesz. Wiem, masz super moce, ale to czasami nie wystarcza, szczególnie jeśli nie ma się doświadczenia — dodała, widząc, że chce już coś powiedzieć. — Dajcie mi się tym zająć, mam znajomych którzy znają się na takich rzeczach.
— Ale zrobimy testy po lekcjach w pracowni? — zapytał Ned.
— Tak — odpowiedział Peter.
Phoebe chciała już coś powiedzieć, ale Peter i Ned zaczęli wykonywać swój przyjacielski uścisk dłoni. Trwał on przynajmniej z minutę i w Phoebe była pewna, że w życiu by tego nie powtórzyła.
— Okej... — mruknęła, gdy już skończyli.

Banshee | ,,Spider-Man"|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz