Szopa

17 3 0
                                    

Oczywiście, kiedy wróciłam tata siedział już nad swoimi książkami i nawet nie zauważył, że wróciłam. Wygięłam usta w wymuszonym uśmiechu i oswobodziłam Ira z obroży. Staruszek spojrzał na mnie z wyrzutem, po czym bezceremonialnie rozciągnął się na podłodze w połowie drogi do swojego legowiska. Cóż, młodszy się nie robił. Ściągnęłam buty i przez chwilę stałam przy drzwiach. Rozejrzałam się po pokoju z cichą nadzieją, ale wszystko było czyste. Nawet jednego pyłka kurzu na półce. Westchnęłam, czego innego się spodziewałam, przecież wczoraj wszystko posprzątałam. Zajrzałam pod zlew, ale w śmietniku leżała tylko puszka po groszku. Nie mogłam nawet wynieść śmieci.
Takie właśnie są zalety mieszkania na środku niczego, oprócz sprzątania za wiele nie ma się do roboty. Chciałam już iść do swojego pokoju, żeby położyć się spać, kiedy spojrzałam na Ira. Nakrył nos łapą. Obłoconą łapą. Złapałam szmatę, żeby je wytrzeć i zamarłam. Musiałam sprawdzić, czy moje stopy wciąż są czyste. Były. Po tym jak wyszorowałam je dzisiaj rano, będą czyste do końca mojego życia.
Ochota na czyszczenie łap od razu mi przeszła. Poczułam impuls do zrobienia czegoś zupełnie innego. Wiele lat temu obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. Najwyraźniej czasy się zmieniają.
Założyłam buty i ruszyłam przez podwórko, prosto w kierunku naszej szopy. Miałam tylko nadzieję, że tata nie zamknął drzwi na klucz.
Stanęłam przed pokrytymi pajęczynami drzwiami, przełknęłam ślinę i je pchnęłam. Otworzyły się ze skrzypnięciem, uderzył we mnie silny zapach stęchlizny. Nikt nie wchodził tu przynajmniej od dziesięciu lat. Wymacałam włącznik, żarówka zaświeciła się i od razu zgasła. Cudownie. Byłam pewna, że wydarzy się właśnie coś takiego.
Przez brudne okna nie wpadało zbyt wiele światła, ale w połączeniu z tym, co przedzierało się przez wyszczerbione deski w ścianach i dachu wystarczyło, żebym sobie poradziła.
Zawilgocone pudła zgromadzone pod ścianami nie wyglądały zachęcająco. Złapałam stojący najbliżej. Karton rozpadał się pod moimi palcami. W środku były zdjęcia, a raczej to co z nich zostało. Małe, śliskie prostokąty, niektóre wypełnione kolorową masą, inne czarnobiałą. Spisałam to pudło na straty i zajrzałam do kolejnego. Ubrania. Okropnie śmierdzące, zapleśniałe ubrania. Już myślałam, że to też będę mogła spisać na straty, kiedy wyczułam coś szorstkiego na samym dnie. Szarpnęłam i moim oczą ukazała się pokryta pleśnią, koronkowa suknia ślubna. Nie spodziewałam się, że ją tu znajdę. Myślałam, że zabrała ją ze sobą.
- Co ty wyprawiasz?
Podskoczyłam wypuszczając suknię z rąk, potknęłam się o coś i wylądowałam na podłodze. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu, zamknęłam oczy, kiedy znowu je otworzyłam zobaczyłam twarz mojego ojca.
- Żyjesz?
Powoli kiwnęłam głową, nie byłam do końca pewna, że żyję, ale skoro mogłam się ruszać, to chyba jednak żyłam.
Przez chwilę patrzeliśmy na siebie w ciszy.
- Dobra, wystarczy już tego leżenia - powiedział wyciągając do mnie dłoń.
Zignorowałam ją i podciągnęłam się na łokciach.
- Chciałeś mnie zabić?
- Poszedłem do kuchni zrobić herbatę i zobaczyłem, że drzwi od szopy są otwarte, myślałem, że ktoś się włamał.
Znowu zapadła niezręczna cisza.
- Więc, co robiłaś?
Odruchowo przewróciłam oczami, czy to nie oczywiste, co robiłam?
- Przeglądałam pudła.
- Po co?
Nie odpowiedziałam. Wbiłam wzrok w podłogę.
- Lila, czy chciałabyś mi coś powiedzieć?
Nie, nie chciałam mu niczego mówić. Nie mogłam mu o niczym powiedzieć. Co by zrobił, gdybym mu powiedziała, o tym, co stało się wczoraj? Niczego nie mógł zrobić. Nie mógł mi pomóc i prawie na pewno nie chciał. Dokładnie wiem, co by zrobił. Zamknął mnie w domu na wieczność, tak samo jak zrobił to ostatnio.
- Ja po prostu... nie wiem. Nie wiem po co. Chciałam zobaczyć, co jest w środku. Nie mam pojęcia, po co ciągle to tu trzymamy.
Patrzył na mnie, jakby próbował rozgryźć, czy mówię prawdę, czy nie.
- Tak po prostu?
- Tak. Tak po prostu. Musiałam. Ja... ja nie mogłam już tego wytrzymać. Tego, że to ciągle tu leży. Dlaczego to ciągle tu leży? Otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale potrząsnął głową.
- Ja też nie wiem - powiedział patrząc w ziemię.

JezioroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz