Ona

30 2 0
                                    

Wiatr wiejący za oknem nagle ucichł. Deszcz przestał uderzać w szyby. Było zimniej niż w moim łóżku. Było twardziej niż w moim łóżku. Otworzyłam oczy, niebo nademną lśniło milionem gwiazd. Zerwałam się na równe nogi, mokra ziemia wdzierała się pomiędzy moje palce.
Było cicho, strasznie cicho. Sowy nie hukały, wilki nie wyły. Jakby cały las umarł. Było tak zimno, że moje stopy powoli zaczęły barwić się czerwienią. Rozejrzałam się dookoła, znałam to miejsce i doskonale wiedziałam, że nie powinnam tu być.
Z całych sił próbowałam sobie przypomnieć jak trafić do domu. W głowie miałam pustkę. Nie mogę się teraz pomylić. Jeśli pójdę w złą stronę... nie. Wolę nawet nie myśleć, co się wtedy stanie.
Kręciłam się w kółko, z dłońmi zatopionymi we włosach i usilnie próbowałam sobie przypomnieć, gdzie mam iść.
- Moja mała dziewczynka.
Włosy stanęły mi na karku, chciałam uciekać, biec prosto przed siebie - byle dalej od kobiety, która stała za mną. Nie słyszałam jak przyszła, nie widziałam jej, ale bezwątpienia tam stała. Czułam bijące od niej zimno.
- Spójrz na mnie.
Ten mięki, ciepły głos zupełnie do niej nie pasował. Nie tak powinna brzmieć. Muszę stąd uciekać, ale moje nogi były zupełnie bezużyteczne.
- No spórzże na mnie - zaczynała się niecierpliwić.
- Nie! Nie! Nie! - zaczęłam wrzeszczeć z całej siły. Nagle poczułam dłoń na ramieniu. Byłam pewna, że za chwilę umrę. Zacisnęłam oczy, wciąż krzycząc.
- Lila, Lila, już dobrze.
Wiatr znowu zaczął wiać. Otworzyłam oczy. Tata pochylał się nademną, na jego twarzy zaspanie mieszało się ze zmartwieniem.
Usiadłam i rozejrzałam się po pokoju, wciąż była noc. I wtedy do mnie dotarło, że...
- To tylko zły sen, nie masz się czego bać.
Poczułam coś ciężkiego, co niezdarnie wskoczyło na moje kolana. Spojrzałam w dół, nasz bezużyteczny pies postanowił mnie pocieszyć.
- Wiem, przepraszam, nie chciałam was przestraszyć.
Powiedziałam kładąc dłoń na włochatej głowie Ira.
- Cóż, brzmiało conajmniej jakby ktoś obdzierał cię ze skóry. Cieszę się, że to tylko zwykły koszmar, prawda?
Spojrzał na mnie podejrzliwie. Chociaż nie... pewnie tylko mi się wydawało.
- Tak.
- To dobrze, poradzisz sobie?
- Oczywiście, mam takiego dzielnego obrońcę.
Ir zupełnie niewzruszony swoją nową pozycją chrapał w najlepsze. Tata zaśmiał się.
- No, skoro tak, to dobranoc.
Odwrócił się, zgasił światło i wyszedł.
- Ir, weź się posuń.
Zaczęłam kręcić się pod kołdrą. I wtedy to poczułam. Błoto na stopach.

JezioroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz