Oskarżenie

18 0 0
                                    


Staliśmy naprzeciwko siebie unikają nawzajem swoich spojrzeń. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Bo co mówi się w takiej sytuacji? Ciszę przerwały dopiero krople deszczu uderzające o dach. Z łatwością przeciskały się przez szpary między deskami i uderzały o betonową podłogę.

- Chodźmy do domu, jeszcze złapiesz zapalenie płuc.

Uśmiechnęłam się krzywo, w gorszą pogodę pływałam w jeziorze, a zachowywał się jakby te kilka kropli mogło mnie zabić. Cóż, chyba nie mógł wymyśleć niczego lepszego.

Na zewnątrz odruchowo spojrzałam w niebo, tam teraz powinna być. Nie tutaj.

- Mogę wam w czymś pomóc? – zapytał takim głosem, że aż podskoczyłam.

Przez chwilę nie byłam pewna kogo pyta ani o co mu chodzi, dopiero potem zauważyłam dwie osoby stojące pod drzwiami do domu. Pewnie nie usłyszeliśmy ich przez ten deszcz. Dziewczyna odwróciła się i szturchnęła chłopaka. Dopiero wtedy ich poznałam, to ta ruda, której tak strasznie przeszkadzał Ir i chłopak, który z nimi był. Zeszli z ganku i ruszyli w naszą stronę. Dziewczyna rozglądała się dookoła, jakby z krzaków miał wyskoczyć na nią wilk.

- A tej o co chodzi? – zapytał tata.

- Ira się boi.

- Przecież on jak wypchany...

Staliśmy pod daszkiem szopy, który dawał znikomą obronę przed deszczem. Dziewczyna i chłopak już się pod nim nie zmieścili, jakoś nie było mi przykro z tego powodu. Nie chciałam, żeby umarli, ale nie miałam problemu z lekkim przeziębieniem.

- W czym mogę pomóc?

- Rozbiliśmy obóz na plaży...

- To chyba nielegalne – przerwał mu tata.

Chłopak wyglądał jakby dostał w twarz, dziewczyna otworzyła usta, już chciała coś powiedzieć, ale chłopak odezwał się szybciej.

- W każdym razie, ktoś rozwalił nam obóz.

Tata rzucił mi szybkie spojrzenie.

- I co w związku z tym?

- Nie wiem, może pan, coś widział.

- Pracuję z domu, dalej niż do ogrodu nie wychodziłem.

- A pana córka?

- A czy to jakieś przesłuchanie?

Tym razem dziewczyna zdążyła się odezwać.

- A może to pana córeczka rozwaliła nasze namioty?

- A skąd taki pomysł?

- Była w lesie.

- Wyprowadzała psa na spacer, to raczej normalne miejsce.

- Ale nikogo innego tam nie było!

- Skąd pani wie? Trzy kilometry stąd jest wioska, ludzie czasami na grzyby chodzą. Głównie z alkoholem, a wtedy różne pomysły przychodzą do głowy.

- Ale nikogo innego nie widzieliśmy!

- Na pewno? – nie chciałam tego mówić na głos, ale nie dałam rady się powstrzymać.

Dziewczyna wyglądała jakby zobaczyła ducha, spojrzała na chłopaka i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, odwróciła się i pobiegła przed siebie. Nie trafiła w bramkę i przeleciała przez płot. Trafiła prosto w pokrzywy, ale widocznie byłam niesamowicie straszna, bo w sekundę podniosła się i poleciała dalej.

Chłopak stał przez chwilę patrząc za nią, po czym rzucił nam szybkie do widzenia i pognał za nią.

- Lilka, chciałabyś może coś mi powiedzieć?

- Myślisz, że ją widzieli?

Ojciec westchnął.

- Nie ważne, chodźmy do domu.

JezioroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz