Nie rozumiałem cię, ani tego dlaczego byłeś na mnie zły.
Często zdarzało mi się sypiać z laskami na imprezach i doskonale o tym widziałeś. Tym razem, kiedy dobierałem się do swojej jednorazowej panny w pokoju Kuroo, przyłapałeś nas ty, ale zaraz szybko zamknąłeś drzwi i znów zostawiłeś nas samych.
Następnego dnia w szkole nie gadaliśmy. Unikałeś mnie, jak cholera. Żałowałem, że muszę być starszy o rok i nie możemy być w tej samej klasie, bo wtedy dopadłbym cię na pewno i wyciągnął z ciebie wszystko.
Następnego dnia w szkole nie było cię w ogóle. Nie rozumiałem o co chodzi, przysięgam. Snułem teorie spiskowe z moim bro i braliśmy pod uwagę wszystko, a nawet kwestię zmiany moich perfum na inne. Może po prostu nie chciałeś mnie wąchać, kiedy pachniałem inaczej. Wszystko było możliwe, aczkolwiek ty nie obrażałeś się za byle co. Musiałbym cię naprawdę mocno skrzywdzić, żebyś był na mnie zły, a nie zrobiłem nic.
Chyba.
Kolejny dzień był jeszcze bardziej pusty od poprzedniego. Byłeś moim najlepszym kumplem, tak jak Kuroo, ale byłeś lepszy od Kuroo tym, że cię szanowałem bardziej. Właściwie najbardziej że wszystkich ludzi, jakich znałem. Szanowałem cię nawet bardziej, niż kobiety i kiedy tylko mogłem, to nawet otwierałem ci drzwi. Zawsze wydawałeś mi się takich kruchy i delikatny, i chciałem o ciebie dbać najbardziej, jak było to możliwe.
Ale denerwowało mnie to, że się do mnie nie odzywałeś.
Mijaliśmy się tak całe pięć dni roboczych, aż w końcu nadszedł weekend. Poszedłem do alkoholowego 24h z zamiarem zrobienia zapasów na kolejną, dwudniową imprezę. I zobaczyłem cię. Siedziałeś w kawiarni, niedaleko celu mojej wyprawy. Zobaczyłem się przez duże okno. Najgorsze było to, że rozmawiałeś z jakimś szatynem i było ci bardzo wesoło. Przy mnie chyba nigdy się tak nie śmiałeś.
Zabolało mnie serduszko.
Myślałem, że to ja jestem twoim najlepszym kumplem i przy mnie możesz być sobą, tymczasem chyba nigdy wcześniej nie widziałem tak szczerego uśmiechu na twojej buzi, jak wtedy przy tym chłopaku.
Mimo mojego wkurwienia lvl 25, nic z tym nie zrobiłem. Po prostu poszedłem tam, gdzie iść miałem, ale nie miałem już tak dobrego humoru do zabawy.
Kuroo przyjechał po mnie, pod mój dom, około dwudziestej. Uprzedziłem mamę, że będę za dwa dni i wyszedłem. Byłem naprawdę podminowany i miałem ochotę się wyżyć seksualnie.
Wrzuciłem zapasy alkoholu do bagażnika, bo było tego dość dużo, po czym znów obszedłem samochód, aby zająć miejsce obok zajebistego kierowcy.- Co ty taki zły? - prychnął Kuroo, kiedy bez słowa wsiadłem do auta.
- Akaashi znalazł sobie innego. - ze złością zapiąłem pasy i sięgnąłem po paczkę Marlboro, leżąca obok ręcznego i odpaliłem jednego papierosa. - Akaashi już nie jest moim przyjacielem.
- Nie dramatyzuj. Kłótnie to normalna rzecz. Niedługo mu przejdzie. - odpalił samochód i ruszył w stronę domu Kenmy.
- Nigdy się nie kłóciliśmy. Był z jakimś typem na kawie. I śmiał się. Widziałeś, żeby Akaashi kiedyś się przy mnie śmiał? - kolejne dawki dymu, powoli mnie uspokajały.
- Z Oikawą, a nie jakimś typem. - poprawił mnie.
- Z kim? - zaciekawiłem się i przeniosłem wzrok na Kuroo.
- Taki gej. Kiedyś bzykał moją siostrzyczkę, a potem... No, a potem mnie, a raczej ja jego. - powiedział, jakby mówił o pogodzie i zaśmiał się głupawo na te wspomnienie.
CZYTASZ
Pół Litra i Jedna Noc || Bokuaka
Fiksi Penggemar,,- Stary, ja za nim tęsknię. - Mam kaca, bro, kurwa, oszczędź. - A jeżeli on przespał się z tym śmieciem? - To ich sprawa, kurwa, Bokuto. - Obiecałem sobie chronić jego dziewictwo. - No to zjebałeś. - Kurwa, bro, ja serio... - Dobra, będę za pięć m...