-Proszę zgiąć palce książę. –Rozkazał medyk. Carnan bez słowa wykonał polecenie. Ręce od kilku dni już nie puchły a ich siny kolor zaczął ustępować miejsca zieleni i żółci. Od czasu pierwszego wyjścia z komnaty – a minęło już kilka dni –Nie schodził na niższe piętra. Chcąc oszczędzić upokorzeń i bólu sobie oraz problemów Renzo poruszał się tylko po najwyższej kondygnacji budynku. Strażnik pokazał mu bibliotekę oraz ogromny taras z którego widać było ocean. Lubił tam przesiadywać całymi godzinami. W ciszy i samotności zasiadał w fotelu i patrzył na bezkres zielonkawej wody przed sobą. Nadal nie sypiał zbyt dobrze dlatego też Renzo pozwalał mu ukradkiem wymykać się z komnaty i siedzieć na balkonie aż do wschodu słońca kiedy to ostrożnie wracał do swej celi. Medyk doglądał go zmieniając opatrunki i kontrolując jego stan zdrowia. Z jego miny chłopak wyczytał że jest zadowolony z postępów w leczeniu. –Nadal boli?
-Odrobinę.
-Proponuje ostrożnie nimi poruszać by nabrały poprzedniej sprawności wasza książęca mość. Potrzeba wiele czasu byś na powrót wrócił do dawnej kondycji
-A jest to w ogóle możliwe? –Zapytał szczerze tym zainteresowany
-Myślę że tak. Masz Panie mocne zdrowie. Sądzę że niebawem będziesz cieszył się taką samą energią jak kiedyś. –Młodzieniec nic nie odpowiedział. Wyprostował się jedynie gdy spostrzegł że lekarz odwija mu bandaż jakim na co dzień był opasany. Spojrzał na bitewną ranę wyglądała lepiej niż ostatnio. Odwrócił głowę podążając wzrokiem za mężczyzną i wtedy spostrzegł odbicie swych pleców w lustrze. Wyglądały okropnie. Głębokie wciąż czerwone, rozszarpane rany zdobiły skórę po obu bokach kręgosłupa. Cała dolna cześć była sina a niektóre wylewy wydawały się mieć aż czarną barwę. Patrzył tak w milczeniu z szeroko otwartymi oczyma i nie mógł uwierzyć w to co widział –Czy poczułeś się słabiej mości książę? –Oderwał oczy od okrutnego widoku i spojrzał na medyka
-Nie. –Odparł sztywno
-Nagle zbladłeś. Może chcesz napić się wody?
-Poproszę. –Czuł jak z przerażenia zaschło mu w gardle. Gdyby stał zapewne upadłby widząc obraz takiej destrukcji. Przyjął podaną mu szklankę wody i wypił jej zawartość jednym haustem. Ponownie zerknął przez ramię. Nie był w stanie wyobrazić sobie jak owe rany musiały wyglądać zaraz po torturach. Lekarz wychwyciwszy jego spojrzenie rzedł spokojnie
-To tylko wygląda tak źle w rzeczywistości goi się bardzo ładnie. Niestety książę blizny na pewno zostaną. –Milczał zszokowany. Patrzył na odbicie nawet wtedy gdy mężczyzna zasłonił już skórę czystym białym jak śnieg bandażem –Rozumiem że ten widok wprawił waszą książęcą mość w zdumienie jednak proszę nie zapominać jakim męką zostałeś Panie poddany. –Poczuł jak robi mu się niedobrze. W gardle urosła mu dziwna gula której w żaden sposób nie był w stanie się pozbyć. Bez ostrzeżenia wyminął lekarza i wpadł do łazienki gdzie zwrócił całą zawartość żołądka. Opadł bezsilnie na brzegu wanny i otarł twarz dłonią. Jego ręce zaczęły drżeć zresztą podobnie jak reszta ciała. Miał ochotę wrzasnąć w niebogłosy zdając sobie sprawę z tego co zrobili mu w lochach jednak nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. –Połóż się chłopcze zanim zemdlejesz. –Chwycił go za ramiona i zaprowadził do łóżka. Carnan wydawał się nie reagować na otoczenie. Wodził jedynie przerażonym, pustym wzrokiem po pokoju nie dostrzegając niczego. Medyk podał mu wody z lekami nasennymi dzięki czemu prawie natychmiast usnął. Gdy młodzieniec spał dokończył opatrywanie ran i wyszedł kierując się do komnat królowej. Gdy wszedł uprzednio zaproszony skłonił się i rzekł
-Wasza Miłość obawiam się że chłopak dostał czegoś w rodzaju ataku paniki. –Lottia zamrugała z zaskoczeniem – Dostrzegł dzisiaj swoje okaleczone plecy i nagle jakby stracił kontakt z rzeczywistością. Wymiotował, osłabł bardzo. Uśpiłem go by miał czas wrócić do siebie jednak nie wiem na ile to pomoże.
YOU ARE READING
Smocze serce
FantasyWojna trwa już od wielu lat. Pozostawia po sobie tylko śmierć i zniszczenie. Sorianta odnosi sukcesy na froncie niszcząc kolejne miasta niegdyś pieknej i bogatej Morrun. Lecz co się stanie gdy najlpeszy spośród najleprzych dowódców zostanie schwytan...