Rozdział 3

139 4 0
                                    

Pierwsze, co poczuł to pragnienie. Chwile potem pierwsza myśl przestrzeliła mu umysł. Dlaczego?. Dopiero później zaczął odczuwać miękkość posieli, w jakiej leżał i ciepło słońca, jakie ozłacało jego blada twarz. Delikatny podmuch powietrza na policzku i zapach kwiatów. Odetchną głęboko a jego bok i plecy eksplodowały bólem. Przez oblicze przetoczył się grymas cierpienia. Uchylił spierzchnięte usta wydychając powoli powietrze. Pierwsze krople wody spływały mu po brodzie znikając w fałdach czystego bandaża, jakim był opatrzony. Otworzył zmęczone oczy i zobaczył cudna twarz Eve. Dziewczyna ostrożnie podawała mu kielich by ugasił pragnienie. Próbował podnieść głowę, lecz nie miął na to ani krzty siły. Jej drobna dłoń wsunęła się ostrożnie pod jego kark i uniosła nieznacznie tylko na tyle by mógł spokojnie się napić. Gdy pieczenie w gardle zniknęło chciał coś powiedzieć, lecz zasnął prawie natychmiast. Podobne przebłyski zdarzały się jeszcze kilka razy. Za każdym razem ktoś pozwalał mu przepłukać gardło a następnie zasypiał. Nie wiedział ile to trwało, lecz gdy w końcu się wybudził czuł, że jest z nim lepiej. Nie był już wyczerpany mimo to ból nadal mu towarzyszył. Na czole wyczul wilgotna, zimna tkaninę. Uchylił powieki i ponownie ujrzał księżniczkę.

-To ty. -Rzekł wyjątkowo cichym głosem. Dziewczyna uśmiechnęła się i obmywając mu twarz. -Ty mnie uratowałaś.

-Nie sądzę byś zasłużył na taka śmierć.

-Gdzie ja jestem?

-W jednej z komnat w pałacu. -Westchnął starając się nieodczuci silniejszego bólu. Nie rozumiał, co tak właściwie sie stało. Pamiętał, że Lottia obiecała mu śmierć wiec, dlaczego nadal żyje, czemu został zabrany z lochów? Powiódł wzrokiem po komnacie. Leżał w dużym osłoniętym baldachimem łóżku pomiędzy czysta białą pościelą. Na prawo znajdowały się uchylone drzwi balkonowe, przez które do wnętrza wpadało świeże ciepłe powietrze. Firanka, która osłaniała okna wybrzuszała się delikatnie poruszana wiatrem. Na przeciwko łoża były duże misternie zdobione dwuskrzydłowe odrzwia. Drugiej strony komnaty nie widział gdyż nie miał siły odwrócić głowy.

-Co sie właściwie stało?

-Odroczyłam twoją egzekucję na prośbę księżniczki. -Oczy wyokrągliły mu się ze strachu. Katem oka ujrzał królową wchodząca do komnaty. Kobieta odprawiła córkę ledwie dostrzegalnym gestem dłoni usiadła w fotelu, jaki wcześniej zajmowała Eve. – Rada jestem, że nareszcie możemy porozmawiać Carnanie. -Z nieukrywaną przyjemnością obserwowała przerażenie w jego oczach. -Spodziewałeś się zapewne czegoś innego. -Nalała do kryształowej szklanki wody z dzbana i spojrzała groźnie na chłopca -Posłuchaj mnie uważnie. Nie darowałamv ci wcale życia. Odłożyłam jedynie na później twoja egzekucje jednak jak ona będzie wyglądać zależy od ciebie. Jeśli będziesz zachowywać się przyzwoicie nie skaże cię ponownie na męki, jeśli jednak zaczniesz mi uchybiać nie będę miała dla ciebie litości. Wstała i chwyciła młodzieńca za poranione ramię ściskając je mocno. Carnan krzyknął i zacisnął zęby, po policzku popłynęły mu pojedyncze łzy. –Jeżeli zobaczę jedną chodź by najmniejszą łzę na twarzy mojej córki. Jeżeli urazisz ja umyślnie czy też nie natychmiast wrócisz do lochów. Nie będę potrzebowała kat, bo sama sprawie ci taki ból, jakiego jeszcze nigdy nie czułeś. Czy wyraziłam się jasno?

-Tak. Proszę to boli. -Puściła go, uniosła mu głowę i bez zbędnej delikatności wlała mu do ust zawartość naczynia. Zachłysną się, co spowodowało napad kaszlu, który skutkował wzmożonym odczuwaniem bólu. Jednak zanim ten przerodził się w ponowna katorgę zasną. Królowa siedział przy jego łożu i obserwowała spokojne oblicze księcia. Nie sądziła, że będzie musiała posunąć się do czegoś takiego. Nie nienawidziła tego chłopca raczej widziała w nim szanse na zażegnanie wojny niestety to musiało wiązać się z jego śmiercią. Przysiadła na brzegu materaca i pogładziła go po włosach

Smocze serceWhere stories live. Discover now