Stojąc tak na dziedzińcu widzę kwitnącą, pachnącą chłodnym powietrzem i kwiatami Soriantę. Wiem że to nie ja ocaliłem nasz świat przed zgubą. Nie starczy mi życia by odwdzięczyć się królowej Lotti za wszystko co dla mnie zrobiła i choć bolało a na ciele już do końca będę nosił ślady to wiem że ocaliła mnie i pokazała jak stać się smokiem. Z radością w sercu obserwuje dawnych Bezimiennych którzy teraz stali się najbardziej zaufanymi królewskimi strażnikami jakich mogłem sobie wyobrazić. Usłyszałem radosny pisk dziecka i odwróciłem wzrok. Miała już siedem lat i z roku na rok stawała się piękniejsza. Jej cudna twarzyczka w kształcie serca okalana była długimi lekko kręconymi ciemnymi włosami. Spojrzała na mnie tymi ogromnymi brązowymi oczyma na dnie których był lód. Jej spojrzenie mogło zamrozić ocean gdyby tylko tego chciała. Nagle krzyknęła ze śmiechem gdy złudnie podobny do Oresta młodzieniec chwycił ją w pasie i podrzucił do góry. Zarzuciła mu na szyję drobne porcelanowe dłonie i stanowczo kazała przestać. Tłumacząc że takie zachowanie nie przystoi hrabiemu. Roześmiałem się przypominając sobie jak inna kobieta o tak samo zimnych oczach mówiła podobne rzeczy do mnie. Dorian ostawił dziewczynkę na ziemię a ona dygnęła grzecznie i podbiegła do mnie z zaciekawieniem przekręcając głowę. Przykucnąłem tuż obok i zapatrzyłem się w te głębokie skute lodem oczy. Moja mała Śnieżyca wpatrywała się w me oblicze jakby odczytując z oczu wszystko o czym myślałem. Bez ostrzeżenia wtuliła się we mnie i rzekła cichutko że mnie uwielbia. Objąłem ją i zamknąłem w ciasnym ojcowskim uścisku. Mi nie dane było czuć tego ciepła ale jej nie odmówię niczego. Nie potrafię. Zerknąłem w górę gdy na naszą dwójkę padł cień. Eve stała nad nami z naszym synem na rękach. Dźwignąłem córkę na ręce i stanąłem obok małżonki całując ją w czoło. Dziewczynka tym czasem pogłaskała młodszego brata po policzku a malec otworzył oczka i popatrzył na nas tymi niesamowitymi niebieskimi tęczówkami na dnie których płonął nieokiełznany ogień. Od dnia w którym przyszli na świat wiedziałem że są to najniezwyklejsze dzieci na świecie. Byli potomkami dwóch wielkich rodów Draconisów i Surrexeruntów. Odziedziczyli cechy jaki i po jednych tak i po drugich. Glaciesa już teraz miała w sobie tę niesamowitą silę i charyzmę Lotti za to mały Ignis patrzył na świat płonącym wzrokiem a Smocze serce reagowała no niego jeszcze mocniej niż na mnie. Złożyłem pocałunek na czole synka i odstawiłem córkę wychodząc poza obręb Twierdzy tysiąca świateł. Limalu od dawna już tonęło w kolorach oraz muzyce i tylko wspomnienia ludzkie zachowały przy życiu pamięć o latach tyrani. Na środku placu miasta stał ogromny pomnik człowieka który przez dwadzieścia pięć lat był zapomniany. Spojrzałem na odlany z brązu posąg ojca i poczułem dumę. Od czasu gdy właśnie tutaj wymierzyłem sprawiedliwość minęło dziesięć lat. Teraz nie tylko Sorianta ale i pozostałe królestwa mogły czuć się bezpiecznie wiedząc że ponownie na ich straży stoi smok. Mój kraj i Murron za zawsze zostały połączone przymierzem którego nie wolno nikomu zerwać, a nasze dzieci są gwarancją tego sojuszu. Kiedyś zasiada na tronach obu państw i połączą je jeszcze mocniej. Ogień i lód jak kiedyś będą współgrać razem nie niszcząc się wzajemnie ale dodając sobie sił. Usłyszałem dźwięk trąby obwieszczających przybycie gości. Czekałem na nich od dłuższego czasu i chodź regularnie widywałem się z Lottia i Renzo każda ich wizyta była dla mnie darem od losu. W końcu to oni uczynili mnie tym kim jestem teraz. To oni zrobili ze mnie Smoka.
----------------------------------------------------------------------------------------
Moi mili dziekuję wszystkim za głosy i za to że byliście ze mną przez cały okres pisania i publikowania tej opowieści.
YOU ARE READING
Smocze serce
FantasyWojna trwa już od wielu lat. Pozostawia po sobie tylko śmierć i zniszczenie. Sorianta odnosi sukcesy na froncie niszcząc kolejne miasta niegdyś pieknej i bogatej Morrun. Lecz co się stanie gdy najlpeszy spośród najleprzych dowódców zostanie schwytan...