11. Zemsta bywa słodka

3.2K 208 8
                                    

Mówią, że nieszczęścia chodzą parami, ale kiedy komuś trafia się pech w mojej skali, to czy nie zasługuje na odrobinę szczęścia? Odpowiedź brzmi — tak! Mimo spotkania z byłym, na obcej planecie i trafienie pod dach osobnika, który wyglądał jak sam diabeł, przytrafiło mi się też coś dobrego. Spotkałam Caitlin, przyjaciółkę, z którą poznałam się już na Zeterze. Cały ten czas myślałam, że przepadła bezpowrotnie, a teraz stała przede mną uśmiechnięta.

- Ty żyjesz? - Wyjąkałam, jakbym nie wierzyła własnym oczom, albo jakby dziewczyna miała być co najmniej zjawą. - Myślałam... że... - Nie zdążyłam dokończyć, kiedy dziewczyną rzuciła się na moją szyję, głośno się przy tym śmiejąc.

Wolne popołudnie spędziłam na rozmowie z Caitlin, która wytłumaczyła, że cudem trafiła pod opiekę Hasa, bo gdyby nie on, poprzedni właściciel pozbyłby się jej w niehumanitarny sposób. Okazało się, że mężczyzna, mimo że wygląda na wcielenie zła, jest bardzo miły i uczciwy, a swoją służbę traktuję z szacunkiem — bardzo chciałam to zobaczyć. Jak to mówią „pozory mylą" i widocznie, źle oceniłam po wyglądzie, co nie zmienia faktu, że sam jego wzrok przyprawia mnie o gęsią skórkę — na to już nic nie mogę poradzić.

Brązowooka pokazała mi pokój, w którym miałam spędzić najbliższe dni lub godziny — to zależało od Ifera, bo on decydował o długości pobytu. Musiałam przyznać, że trochę odzwyczaiłam się od wspólnych pokoi, a ten mieścił około dwudziestu kobiet, które czujnie mnie obserwowały. Caitlin powiedziała, że dziewczyny ślinią się na widok księcia i nie jedna dałaby się pokroić za dołączenie do jego haremu, a jak wiadomo, ja przyjechałam z nim, więc byłam główną atrakcją wśród ludzi. Oczywiście ten pałac posiadał również męski harem i to właśnie w nim znajdował się mój były, miałam nadzieje nie mieć tej przyjemności i spotkać go ponownie.

- Sereno. - Usłyszałam głos za plecami, kiedy przyjaciółką ciągle nawijała o życiu na tej planecie. Odwróciłam się i ujrzałam Ifera, który z zaciekawieniem nam się przyglądał. - Za godzinę wychodzimy do klubu, masz być gotowa. - Skinęłam głowa i kiedy myślałam, że odejdzie on odezwał się ponownie. - To klub taki bardziej dla ludzi... lata dwutysięczne i te sprawy. Ubierz się odpowiednio.

Po jego wyjściu Caitlin podzieliła się ze mną swoimi ciuchami i pomogła zrobić coś z niesfornymi włosami, a ja odpłaciłam się jej tym samym. Bardzo podobały mi się takie chwilę i lubiłam przebywać w jej towarzystwie — ona jedyna nie traktowała mnie, jak bym była jej konkurencją i co najważniejsze, miała podobne poglądy odnośnie do haremu.

Mówiłam coś o niechęci spotkania mojego byłego? Cóż, nigdy nie szło po mojej myśli, więc kiedy tylko zobaczyłam, że towarzyszył pięknej Hexeronce, zacisnęłam mocno pięści i starałam się go ignorować. Co było możliwe, dopóki nie zostaliśmy sami, w loży specjalnie zamówionej dla haremu.

Siedziałam na skórzanej kanapie i cieszyłam się muzyką, wsłuchiwałam się w jakchąś z nowszych piosenek Rihanny — no może nienowej na ziemi, ale dla mnie. Dużo zmieniło się na rynku muzycznym, odkąd mnie porwali, więc byłam ciekawa, co królowało na listach muzycznych i musiałam przyznać, że kilka utworów wpadło mi w ucho.

- Długo się nie widzieliśmy... - Zaczął pewny siebie. Nie odwróciłam się nawet, by na niego spojrzeć.

- Nie, żebym jakoś specjalnie tęskniła... - Odgryzłam mu się, wciąż zwrócona plecami do jego twarzy. Poczułam szarpnięcie za łokieć i spiorunowałam byłego wzrokiem, gdybym mogła, zabiłabym go nim. - Czego? - Wysyczałam.

- Mogłabyś, chociaż patrzeć na mnie, kiedy wysilam się na miłe słowa. - Powiedział zirytowany.

- Nie muszę, nie jesteś dla mnie nikim ważnym. - Odburknęłam i wyrwałam łokieć z jego uścisku.

Brązowooka przyglądała nam się z przerażeniem, przez chwilę starała się mnie uspokoić, ale kiedy za plecami usłyszałam ciche ''dziwka księcia'', nie wytrzymałam. Zerwałam się na równe nogi i zmierzyłam tego idiotę wzrokiem.

- Coś ty powiedział? - Mój głos był nagle lodowaty i pełen jadu.

- Dziwka księcia. - Dodał głośniej i uśmiechnął się szyderczo, a inni mężczyźni z haremu powtórzyli jego gest.

Zagotowało się we mnie, miałam ochotę go zabić gołymi rękoma, ale kiedy usłyszałam kroki i głos Ifera, w mojej głowie zrodził się szalony plan. Podniosłam jedną z metalowych ozdób i podałam Caitlin, która patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- Uderz mnie tym. - Rozkazałam, na co dziewczyna zaczęła kręcić głową w przerażeniu. - Zrób to teraz. - Powtórzyłam i spojrzałam twardo w jej szeroko otwarte oczy. - Nie bój się. - Dodałam.

Poczułam, jak metal spotkał się z moją kością policzkową, nie było to na tyle silne uderzenie, by zrobić mi większą krzywdę — choć bolało jak cholera — ale na tyle silne, by zostawić ślad. Wyrwałam jej z rąk przedmiot i postawiłam na stole, a kiedy za ściany wyszedł Ifer i jego znajomi, zalałam się teatralnie łzami.

Noah i reszta wpatrywali się we mnie, nie rozumiejąc sytuacji, Caitlin zakrywała dłonią usta, a ja trzymałam się za policzek i płakałam. Nie czekałam długo na reakcje, bo po chwili Ifer stał przy mnie i oglądał mój obolały policzek, a Has piorunował wzrokiem zebranych.

- Co się stało? - Zapytał książę, kciukiem delikatnie muskając moją ''ranę''.

- Noah... - Wyszeptałam i pociągnęłam nosem. - Uderzył mnie... - Spojrzałam na Ifera, którego wzrok mówił, że zna prawdę, ale udał wściekłość.

- Has. - Zaczął ostro. - Ten człowiek ma do jutra zostać ukarany i to tak, żeby zapamiętał, że nie tyka się tego, co jest moje. - Ifer wyglądał na poważnie wkurzonego, choć błysk w jego oku mówił mi, że jest poważnie rozbawiony.

- Ja jej nie uderzyłem! - Obruszył się Noah i momentalnie wstał. Bał się jak cholera, co wyrażały jego żmijowate oczy.

- Chcesz powiedzieć, że sama sobie to zrobiłam?! - Tym razem udałam poruszoną i poniosłam głos. - Zresztą Caitlin wszystko widziała! - Wskazałam na przyjaciółkę, która była w dalszym ciągu zszokowana tym, co się wydarzyło.

- Dość tego! - Krzyknął Ifer i wymownie spojrzał na przyjaciela, a mnie wyprowadził z pomieszczenia.

Kiedy weszłam do floater'a, którym tu przyjechaliśmy, Ifer ponownie obejrzał mój policzek i delikatnie się uśmiechnął. Wiedziałam, że Noah czeka surowa kara, może nawet biczowanie, ale dziwnym trafem nie było mi go szkoda, wręcz przeciwnie.

- Więc? - Zapytał, kiedy smarował moje obolałe miejsce maścią leczniczą.

- Więc co? - Udałam głupią, ale nie mogłam pohamować uśmiechu triumfu.

- Czym sobie zasłużył, że sabotowałaś atak na swoją osobę. - Dotknęłam policzka, kiedy poczułam mrowienie, maść działa natychmiastowo. Chwilę zastanawiałam się nad tym, czy powinnam mu mówić, ale nie miałam nic do stracenia, a on, tak czy siak, zostanie ukarany.

- Nazwał mnie dziwką księcia. - Powiedziałam, na co Ifer zmarszczył brwi niezadowolony. - A do tego należało mu się za wcześniej. - Dodałam wesoło. Pamiętałam, co mi zrobił i choć ból dawno minął, to chęć zemsty wciąż we mnie żyła, aż do teraz.

- Kto cię nauczył być tak wyrachowaną? - Spytał, uśmiechając się delikatnie, jakby z podziwem.

- Uczę się od najlepszych. - Skinęłam głową w jego stronę i oboje wybuchliśmy śmiechem. - Swoją drogą miał interesujący wyraz twarzy. - Zachichotałam.

- Sereno. - Usłyszałam hipnotyzujący głos księcia i podniosłam na niego wzrok. - Nie rób tego więcej... - Wyszeptał, a jego twarz znajdowała się tuż przy mojej, tak blisko, że poczułam jego ciepły oddech.

**********

Należało się czy nie? 

 Jakie jest wasze zdanie na temat zemsty? 


Planeta Wiecznej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz