1

2.5K 59 85
                                    

*P.O.V Lottie*

Dzisiaj ten dzień, wreszcie zobaczę Queenie i Tinę! Tak za nimi tęskniłam, lecz bardziej za Queenie. Tina strasznie się zmieniła, zrobiła się oschła i wredna w stosunku do wszystkich, którzy nie są jej pracodawcą Gravesem. Siedzę w promie, którym dopływam do Ameryki. Mają strasznie stare poglądy, dlatego będę tam tylko na parę tygodni. Mój nieśmiałek Tier grzecznie siedzi w kieszeni mojej kurtki i bawi się kawałkiem pergaminu. W mojej czarnej torebce siedzi reszta moich podopiecznych, przecież nierozsądne byłoby zostawić ich samych, podczas tak długiej podróży.

-Tier słońce nie wychylaj się-Powiedziałam cicho, by nikt nic nie słyszał. Wyszłam z mojej kajuty i podeszłam do barierki. Już widać Amerykę! Queenie pewnie teraz sprząta, a Tina wtyka nas w nieswoje sprawy. 

-Lottie?-Usłyszałam za mną jakiś męski głos. Odwróciłam się i zauważyłam znanego mi bruneta o ciemno zielonych tęczówkach i wyraźnych rysach twarzy.

-Newt, jak ja cię dawno nie widziałam!-Powiedziałam i przytuliłam go lekko. Po chwili odsunęłam się od niego.

-Ja ciebie też! Nadal chcesz mieć żmijoptaki?-Zapytał mój znajomy z czasów Hogwartu.

-Ja już je mam. Wczoraj wykluł się nowy, nazwałam go Fred-Pochwaliłam się moim geniuszem.

-Gdzie je masz?Przecież tym promem płyniemy już parę dni!-Zapytał zaskoczony Newton.

-W torebce, mam tam pełno zwierząt, co prawda nie mogłabym tam zostawić Tiera, lecz cała reszta świetnie się tam trzyma!-Mówiłam jak najęta. Cieszyłam się, że mogę porozmawiać z kimś, kto podziela moją pasję.

-No o mojej walizce już wiesz. Kim jest Tier?-Zapytał a ja na to chwyciłam go za rękaw i pociągnęłam do mojej kajuty. Zamknęłam drzwi i wyciągnęłam nieśmiałka z mojej kieszeni. Na co Newt wyciągnął identyczne stworzonko ze swojej. Zachichotałam widząc jak Tier wymachuje kończynami w stronę swojego nowego znajomego.

-Nazywa się Pickett-Powiedział jakby czytając mi w myślach.

-Chodź!-Powiedziałam, po czym schowałam nieśmiałka do kieszeni i "wskoczyłam" do mojej torebki. Wylądowałam w moim domku, który był z drewna sosnowego porośniętego roślinami. Chwilę po mnie wszedł Newt. 

-Ładnie tu- powiedział rozglądając się.
Niewiele myśląc niemal odrazu wzięłam się za szukanie pokarmu dla żmijoptaków. Nawet nie zauważyłam gdy Newt przeglądał zdjęcia, wiszące na ścianie.
-Czy to my?- Zapytał patrząc na jedno ze zdjęć. Odwróciłam się i podeszła do niego.
-Tak, to my, zaraz po opiece nad magicznymi stworzeniami. - Odpowiedziałam z uśmiechem. Pamiętam to jak dziś, razem z Newtem wtedy wpadliśmy na pomysł hodowania niuchaczy.
-To były takie piękne czasy, dlaczego później mnie odrzuciłaś? Zerwałaś naszą znajomość bez żadnego wytłumaczenia! - Zasmucił się, a jego oczy zaszkliły się.
-Leta zabroniła mi kontaktów z tobą-Powiedziałam pomijając szczegóły, na co ten zdziwiony spojrzał mi w oczy.

-Naprawdę?-Zapytał zestresowany

-Tak, ale to skomplikowane. Miałam zostać na parę tygodni ale sądząc po atmosferze niestety będę musiała wracać o wiele szybciej-Powiedziałam usiłując zmienić temat, nie chciałam o tym rozmawiać, to wciąż boli.

-Nie rozumiem-Powiedział Newton.

-Gdy tutaj jest zła pogoda, to oznacza iż niedługo będę musiała naprawić torebkę, a żeby to zrobić muszę być u siebie w domu-Wyjaśniłam cicho, mając nadzieję iż o to chodziło wcześniej wspomnianemu chłopakowi, a właściwie to już mężczyźnie.

-Oboje wiemy iż nie o to mi chodziło. A poza tym to nie zaczyna się zdania od "Gdy" Savann-Powiedział chcąc się ze mną przekomarzać.

-Panie Scamander nie wolno się tak odzywać do dam-Odpowiedziałam starając się by barwa mojego głodu brzmiała jak McGonagall.

Jesteś niczym nieśmiałek {Newt Scamander x Reader}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz