18

539 31 20
                                    

Prawdę mówiąc nie mieliśmy pojęcia jak zabrać się za Namjoona. Był dość trudnym przeciwnikiem. Dręczyły mnie myśli co może się stać gdy staniemy z Jungkookiem naprzeciw niego. Jak to się wszystko zacznie, jak skończy.

Nie mam pojęcia do czego jeszcze Namjoon jest zdolny. Co mógłby zrobić gdyby został przyciśnięty do ściany.

Nie chciałem by komukolwiek coś się stało z naszej aktualnie trzyosobowej drużyny, ale wiedziałem, że to będzie nieuniknione.

— O czym myślisz? — Yoongi pojawił się za mną, biorąc w dłonie karton z sokiem, który aktualnie trzymałem w dłoniach i gdyby nie on cały napój wylał by się na blat, bo w szklance nie było juź miejsca.

— Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego. — Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. — Żeby cholera trafiła tego Namjoona. Nienawidzę go tak bardzo.

— Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to za tydzień będzie po wszystkim. Spokojnie będziesz mógł żyć z Jungkookiem, a ja poszukam sobie jakieś dobrej duszyczki i zawrę z nią umowę.

— A co jeśli kiedyś się zakochasz, ale nie w kimś z kim będziesz miał umowę?

— Ja... — Zaciął się. — Ja jeszcze o tym nie myślałem... — Podrapał się po karku. — Wiesz... Ta umowa powstała z myślą o osobach zranionych i cierpiącym z powodu zawodu miłosnego. My czarodzieje jesteśmy od tego by być dla ludzi. Z tą myślą nas stworzono, nie my mamy być szczęśliwi tylko oni, a my widząc szczęście ich automatycznie też jesteśmy szczęśliwy.

— Stworzono was? — Zapytałem wyraźnie ciekawy jego historii.

— Tak, ja jestem z czwartej generacji. Ludzie nas stworzyli bardzo dawno temu. Co sto lat powstaje nowa generacja. W jednym z labolatoriów w Ameryce tworzone są po sto istot na grupę, a grup jest z dziesięć. Mieszają nasze dna i promieniują byśmy mogli robić takie rzeczy. — Chłopak wystawił dłoń, a na niej pojawił się chłopczyk zrobiony z płomienia. Biegł w miejscu. Yoongi zamknął pięść i chłopczyk zniknął. — Stworzyły nas osoby, które kiedyś były zranione jak ty. Stworzyły nas byście więcej nie cierpieli, więc pewnie dla tego nie myślałem o tym, że się kiedyś zakocha, bo w prawdzie nie mam do tego prawa, bo to oni mają kochać mnie nie ja ich.

— To dość smutne, ale jednak nie do końca. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się. Myślałem, że czarodzieje... Nie wiem, rodzą się?

— O czym rozmawiacie? — Do kuchni zajrzał Jungkook przeciągając się.

— O tym jak zrobić czarodzieja. — Zaśmiał się Yoongi, a Jeon spiorunował go wrokiem.

Jungkook nie za bardzo lubił Yoongiego po tej sytuacji ze mną. W sensie nie dziwie mu się. Sam bym był wrogo nastawiony do osoby, która spróbowałaby mi odebrać Jungkooka.

To akurat typowe gdy kogoś kochasz. Nikt nie chciałby oddać swojej drugiej połówki.

— Przecież tylko żartuje... — Bąknął Yoongi i oddalił się w niemrawym humorze.

— To o czym rozmawialiście? — Dopytywał Jungkook.

— Przecież ci powiedział.

— Ha ha ha. Prawdę mi powiedz.

— Min opowiedział mi o tym jak powstają czarodzieje i do jakiego celu ich stworzono.

— To oni się nie rodzą? — Jeon podszedł bliżej do mnie.

— Też się zdziwiłem. — Chłopak przyłożył czoło do mojego. Wydawał się zmęczony, ale nie w sensie zmęczony, po prostu zmęczony.

Splotłem nasze dłonie.

You won't run away || Jikook / Kookmin || ZAKOŃCZONE ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz