20

440 35 15
                                    

A teraz... Wyszeptałem, odrywając się od jego ust i patrząc na przerażenie w oczach, bo moc mi wróciła i to ze zdwojoną siłą.

Zabij.

Urwę ci łeb i spale go razem z tym domem.

Zabij go Jimin...

C-czym ty jesteś...?

Zignorowałem go, coraz to mocniej zaciskając dłonie. Nie mogłem przestać, pragnienie zabicia go było tak mocne.

— Demonem. — Usłyszałem za sobą, więc lekko rozkojarzony puściłem Namjoona na ziemie, a ten pogładził się po popękanej skórze na szyi.

Było blisko.

— Hoseok. Jung Hoseok. — Warknąłem. — Nie mogłeś się spalić razem z domem Jungkooka?

— Ciebie też miło widzieć, a wracając do twojego pytania. Nie łatwo było się pozbierać po tej akcji. Straciliśmy przez ciebie dużo pieniędzy.

— Wiesz to jednak nie było zbyt mądre. Bomba w domu? Pogratulować mózgu. Wiadome było jak to się wszystko skończy.

— Co się stało to się nie odstanie, ale porozmawiajmy o aktualnym stanie rzeczy. Jak mniemam nie wiedziałeś, że jesteś demonem?

— Co? Brałeś coś? Jestem człowiekiem.

— Nie, nie jesteś. Nie widziałeś się w lustrze dziś?

— Co? — Hoseok rzucił mi telefon z włączonym aparatem. Gdy spojrzałem na swoje odbicie telefon wypadł mi z dłoni.

Miałem rogi...

MIAŁEM JEBANE ROGI.

Dotknąłem ich dłonią.

Nie były duże... Wielkości połowy mojego kciuka, ale były tam.

Czym ja do cholery jestem? Demonem?

— Nie dziwne, że wszyscy tak do ciebie lgnęli Jimin. Demony to bogowie uwodzenia samym wzrokiem, a jak jeszcze nie wiedzą czym są to jest w ogóle broń w rękach seryjnego mordercy. — Spojrzałem na niego z ukosa. — Już wiemy jak to się stało, że Jungkook się zakochał... — W mgnieniu oka pojawiłem przy Namjoonie i złapałem go za kołnierz od koszulki podnosząc go w górę.

— Powtórz. — Wysyczałem.

— Jungkook nie kocha cie ze względu na twoją osobę, po prostu jego instynkty muszą cię uwielbiać, a to, że mógł pić twoją krew nakręciło cały system. — Uderzyłem plecami Namjoona wpierw o szafkę, a potem o ścianę.

— Kłamiesz! — To nie może być prawda...

Zabij.

Moje dłonie znów odnalazły szyję Namjoona.

Jego skóra kruszyła się pod moimi dłońmi.

— Mam dla ciebie prezent Jiminie. — Nie zwracałem uwagi na Hoseoka. — Możesz wejść Jeon.

— Co? — Do pokoju luźnym krokiem wszedł Jungkook, wyglądało to co najmniej jak by wchodził do kuchni po sok, a nie oglądać jak jego chłopak próbuje oderwać głowę jego ojcu. — Co? — Powtórzyłem już mniej pewnie.

Chłopak patrzył na mnie z bólem w oczach.

— Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? — Zapytał łamiącym się głosem. — Dlaczego chcesz robić wszystko sam?!

Hoseok wyszedł z pomieszczenia, zostawiając naszą trójkę bez opieki.

— J-Jungkook...

— Nie! Przestań! Co ty sobie myślałeś idioto?! Że sobie tu poradzisz?! Z nim?! — Wskazał na Namjoona.

You won't run away || Jikook / Kookmin || ZAKOŃCZONE ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz