Strażnik wezwał wsparcie. Już po chwili było ich kilkunastu. Uważnie przeczesywali teren.
Chyba nigdy tak się nie bałam. Gdyby nas zauważyli - nie mielibyśmy już szansy na ucieczkę.
Starałam się nie ruszać.
- Mam sygnał z nadajnika - powiedział jeden z nich, po czym reszta podążyła za nim.
Kamień z serca.
Kiedy zapanowała cisza - Nate zdecydował się zejść na dół. Rozejrzał się, a potem pomógł mi dostać się na ziemię.
Pokierowaliśmy się w przeciwną stronę, niż strażnicy.
Wydostając się z lasu - znaleźliśmy się na jakimś polu.
- Krwawisz... Nie masz opatrunku - chłopak spojrzał na moją poranioną nogę.
Popatrzyłam w dół.
Moja podrażniona rana spowodowana wpadnieciem w pułapkę, znowu zaczęła krwawić.
Krew spływała mi na buta.
- Nie, to nic - machnęłam ręką.
- Poczekaj.
Zatrzymałam się, wtedy chłopak zdjął swoją koszulkę i zawiązał mi ją na nodze usiłując zatrzymać krwotok.
- Nate, nie - sprzeciwiłam się.
- Przestań. Nie ruszaj się - kucnął przy mnie.
- I co? Zamierzasz iść dalej bez koszulki?
- A co, wolisz się wykrwawić?
W sumie miał rację.
Popatrzyłam na niego, lekko uśmiechając do siebie.
Chyba jeszcze nikt tak bardzo się mną nie przejmował. Nate był bardzo opiekuńczy.
To było słodkie.
- Gotowe. Nie za mocno?
- Jest dobrze. - odparłam.
- Co? - zapytał, widząc mojego banana na twarzy.
- Nic - zaśmiałam się. - Dziękuję.
***
Wyszliśmy na drogę. W oddali zauważyliśmy światełko. Kiedy obiekt dość znacząco się do nas zbliżył - dostrzegliśmy, że to ktoś na rowerze. Mimo że na drodze nie było żadnych przeszkód - jechał... slalomem...
Nate spojrzał się na mnie i podniósł brew śmiejąc się.
- On nam chyba nie powie, gdzie jesteśmy...
- Ale jest środek nocy, nie znajdziemy nikogo o tej porze. Poczekaj, ja zapytam - powiedziałam.
- No dobra - znowu się zaśmiał. - Wątpię, żeby był wiarygodny... no, ale dobra...
Mężczyzna na rowerze był tuż przed nami.
- Halo? Przepraszam, może nam pan pomóc?
On po chwili się zatrzymał, mimo że hulało nim na prawo i lewo.
- A c-c-c-co panienka robi... o tej... porze-e-e...?
Nate parsknął śmiechem, odwrócił się pozwalając mi dalej kontynuować tę jakże fascynującą "rozmowę".
- Zgubiliśmy się, wie pan, co to za miejsce? - starałam się mówić wyraźnie i powoli, jednak wciąż czułam wzrastające zażenowanie.
Mężczyzna popatrzył na mnie, a potem na Nate'a.
- Wie pan?
- Znaczy...
- Tak? - cierpliwie czekałam na odpowiedź.
- J-j-ja nie wiem. J-j-ja nie stąd.
Chłopak pękał że śmiechu, a ja miałam ochotę dać sobie mocnego plasakacza w czoło.
Facet ruszył dalej.
- P-p-p-przykro mi, nie pomo-o-ogę.
- To wiesz, gdzie teraz, Skyler? - szatyn wciąż nie przestawał.
- Przestań się chichrać - próbowałam być poważna, ale średnio mi wyszło.
Wtedy usłyszeliśmy dźwięk roweru upadającego na ziemię. Odwróciłam się.
Ten gościu prawie wpadł do rowu. Leżał na poboczu razem z rowerem.
Po chwili wstał i podniósł swój mały pojazd, patrząc się na nas.
- No nie pomo-o-ogę wam. Ale-e-e jak pójdziecie prosto to-o zajdziecie do-o Greendale - wymamrotał i pojechał.
- Ja wiem, gdzie to jest - powiedział dziewiętnastolatek. - Znaczy kojarzę tą okolicę.
- Serio?
- Tak. Jeszcze o brzasku wrócimy do domu.
CZYTASZ
Legenda || KOREKTA (14/66)✍️
WerewolfMówią, że to tylko legenda, jednak ja jestem jej częścią. (poprzedni tytuł - "W czasie pełni") #1 fantasy - 13.03.2020 #8 owilkołakach - 25.01.2020 #5 owilkołakach - 22.04.2020 #4 owilkołakach - 04.06.2020 #3 owilkołakach - 06.06.2020 #1 mate - 10.0...