8

18 3 3
                                    


— Lanvania była kiedyś najwspanialszym krajem na Consivii. Ze względu na ogrom obszaru i gatunki, które ją zamieszkiwały, nazywana była drugim Jannat, po krainie szczęścia, występującej w micie o stworzeniu świata. Nie rób takiej miny, bo pomyślę, że nigdy nie słyszałeś tej historii. Och, czyli jednak istnieją tacy ludzie? Trudno, opowiem ją tobie kiedyś, ale teraz skupmy się na rzeczach ważniejszych.  Tak jak już wspomniałam, Lanvania była wspaniała. Rzeki i lasy bogate były w pożywienie dla ludzi i gatunków, które obecnie są wygnane. Wszyscy żyli w zgodzie i harmonii, piękne to były czasy. Ale czarne chmury musiały wszystko przysłonić, a zawiść zawładnąć umysłami zwykłych śmiertelników. Król Edward herbu Korona, pradziad naszej obecnej władczyni był ucieleśnieniem dobra i sprawiedliwości. Taki władca to był skarb dla kraju, nie bał się wojaczki, chociaż starał się wszystko załatwiać polubownie. Mógł poszczycić się uznaniem i oddaniem każdego gatunku, jaki stąpał po naszych ziemiach. Miłował wszystko i wszystkich. I to była jego największa wada. Król miał niezwykłą słabość do pięknych kobiet, nawet jeśli były niskiej pozycji społecznej. Z romansu z zamkową kucharką, narodził się jemu syn - późniejszy władca Narcus VII. Doradcy Edwarda chcieli wysłać kobietę z dzieckiem na jakieś spokojne pustkowie, z torbami pełnymi złota, żeby chronić władcę przed utraceniem szacunku, jednak on nie zgodził się. I wiesz co? Wyszło to jemu na dobre. Nie dość, że jego serce wypełniła rodzicielska miłość, to zyskał jeszcze większe poparcie ludu. Jednak prawda popłaca. Williamie, nie patrz tak na mnie, ja odkładam wyjawienie prawdy na lepszy moment! To, czy będzie on jutro, czy za miesiąc nie zależy ode mnie. Chcesz, żebym dalej opowiadała, czy nie? No dobra, na czym to ja... Ach, tak! Miłość i inne takie bzdety. Należy wspomnieć, że kucharka była córką jednego z najbogatszych mieszkańców Lanvanii, oczywiście do czasu wielkiego pożaru, który odebrał jej rodzinie wszystkie dobra materialne i zmusił do życia w nędzy. W jej ślicznej główce narodziła się myśl, żeby poślubić samego króla i tym samym zapewnić sobie dostatnie życie w luksusach. Prawie się jej to udało, król był gotów wziąć za żonę matkę swojego syna. Zafascynowany jej krągłościami i złocistymi lokami, które mieniły się w słońcu jak złoto, nie myślał trzeźwo. Proszę, nie śmiej się. Kronikarz był mężczyzną, a niedoszła królowa musiała naprawdę być kuszącą kobietą. Do ślubu jednak nigdy nie doszło, a to za sprawą drobnego incydentu, podczas podróży króla Edwarda. Kiedy wracał z uroczystości u labahów, wilki spłoszyły jego rumaka i władca wylądował w jeziorze. Wyłowiła go hrabianka Iria, ogrzyca, która zażywała wieczornego spaceru. Od razu powiem, że do pięknych nie należała. Ogry mają nadwagę, ich skóra jest strasznie gruba i nieprzyjemna w dotyku, a kolorem przypomina glony, jednak jest coś, czego można im zazdrościć. Czystość serca i wrażliwość. A Iria była wyjątkowo dobra i delikatna. W jednej ze starych ksiąg, które Carion trzymał zamknięte w ukryciu, żeby później odczytywać fragmenty podczas ważnych uroczystości, było napisane, że król po przybyciu do zamku powiedział: "Spotkałem w życiu wiele urodziwych kobiet, które mogłyby poszczycić się zgrabnymi nóżkami, pełnymi usteczkami czy jędrnymi piersiami, ale nigdy nie miałem okazji spotkać kogoś z taką osobowością. Sami bogowie mogą jej pozazdrościć złotego serca, które mam nadzieję, że kiedyś zabije dla mnie. Niech mój posłaniec gna z listem do jej ojca, że pragnę pojąć hrabiankę za żonę i uczynić ją królową. Ta kobieta zawładnęła moimi myślami i przysięgam, zabiję się, jeśli mnie odrzuci!". Williamie! To najbardziej romantyczna rzecz jaką słyszałam, nic dziwnego, że po pewnym czasie nauczyłam się tego na pamięć! Ku radości władcy, Iria zgodziła się na ślub i tydzień później odbyło się huczne wesele. Jednak to nie jest bajka, która kończy się szczęśliwie. Kucharka, która straciła szansę na tron, dostała komnatę w zamku, żeby być bliżej syna, który wychowywał się pod okiem ogrzycy. Nocami, kiedy miała pewność, że jej dziecko jest samo, zakradała się do Narcusa i opowiadała jemu bajki lub śpiewała kołysanki. Kochała go najmocniej na świecie, w końcu tylko on jej został. Przyszły władca również darzył matkę silnym uczuciem i stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Był wściekły na ojca, że nie poślubił jego ukochanej mamulki, tylko jakiegoś potwora. Jednak żył ze świadomością, że kiedyś to on odziedziczy tron, jako jedyny syn Edwarda i wtedy będzie mógł obsypać rodzicielkę najwspanialszymi klejnotami, jakie znajdowały się w skarbcu. Kiedy miał dziesięć lat, królewskiej parze urodziła się córka, a rok później długo wyczekiwany syn. Stało się wtedy jasne, że to nie Narcus, a jego brat jest prawowitym następcą tronu. Dla kucharki był to cios, nie mogąc żyć ze świadomością, że jej kochane dziecko nie będzie królem, skoczyła z najwyższej wieży. Dla jej dziecka to był prawdziwy dramat, obwiniał o całe swoje nieszczęście Irię, która zajęła miejsce jego matki, i przez którą nie zdobędzie władzy. Zapragnął zemsty i po sześciu długich latach nadarzyła się ku temu okazja. Wspomniałam, że Edward wpadł do jeziora, po tym zdarzeniu miał problem z płucami i w końcu zmarł. Narcusa już nic nie powstrzymywało przed dokonaniem zemsty. W środku nocy zakradł się do komnaty macochy i odrąbał jej głowę toporem. Później bestialsko zamordował swoje rodzeństwo, z czego najmłodsza jego siostra liczyła sobie tylko trzy miesiące. Ich głowy nabił na pal i umieścił na placu przed zamkiem. Miał czelność oskarżyć ich o kanibalizm i okrzyknąć się bohaterem. Początkowo ludzie jemu nie ufali, ale po tajemniczych zniknięciach członków ich rodziny i odnalezieniu ich później na terenach zamieszkałych przez ogry, zaczęli przekonywać się do słów króla. Tak, Narcus koronował się na władcę Lanvanii. Zarządził on podział ziem, każdy gatunek dostał część terytorium i musiał dostosować się do nowych zasad. Ludzie pozbawieni mocy, tacy jak król, stali się najważniejszymi obywatelami, panami nowego świata. Ich obszar zyskał nazwę Lanvania Królewska i jest jednym z największych zamieszkałych, w tej chwili znajdujemy się w jej obrębie, jednak tylko pół dnia jazdy dzieli nas od granicy. Ta część jest ulokowana na samym południu państwa i otoczona została wysokim murem. Zapewne przybyłeś bramą zachodnią, która jest jednocześnie granicą między naszymi krajami. My zmierzamy do bramy północnej, za którą znajdują się tereny "wyrzutków". Narcus, który nienawidził wszelkiego rodzaju odmieńców, obwiniając ich o swoje nieszczęścia, odebrał im tytuły szlacheckie i majątki. Gdyby nie wojna z wami, sądzę, że doszłoby do rzezi. Oczywiście teraz też jest rzeź, ale tamta byłaby gorsza. W przypływie bezradności, zmusił labahów, do wytwarzania broni. Ten miecz, który Carion mi podarował, wyszedł spod ich rąk. Ponoć później się zbuntowali i do teraz wytwarzają tylko królewskie tkaniny. Nienawiść do innych gatunków próbował przekazać synowi, jednak jakoś marnie mu poszło. Król Valenty zaprzestał tępienie ludności i nawet nadał kilka tytułów mieszkańcom zza murów. Pozwolił też przedstawicielom uczestniczyć w ważniejszych zgromadzeniach, jednak na tym kończy się jego działanie. Kiedy się urodził, podział już istniał i dla niego była to rzecz normalna, dlatego nie czuł potrzeby większych zmian. Spójrz na mapę, czy widzisz tę grubą, czarną krechę? To jest mur. Za nim jest całkowicie inny świat. Ludzie posługują się magią, oczywiście zależną od pochodzenia. Czeka tam na nas wiele wrogów, którzy mogą tylko skorzystać na ataku na stolicę. Właśnie dlatego uśpiłam tamtą dwójkę, nie chciałam, żeby wiedzieli, że z każdej strony może wyskoczyć ogr, labah, czy inny mieszkaniec krainy, który nie zawaha się przed zabiciem nas. Oni nie są już tacy sami jak za panowania Edwarda, część z nich zdziczała i odłączyła się od rodu, żeby założyć własne osady, najczęściej zbójeckie. Potępiasz mnie,  trudno, ja to jakoś przeżyję. Dopóki Deborah cieszy się z podróży, nie będę jej martwić. Niech się jeszcze pocieszy życiem. Chciałabym opowiedzieć tobie więcej, ale powoli zaczyna świtać i myślę, że warto ułożyć się do snu. Czeka nas długa droga, jeśli chcemy odnaleźć tego waszego pelikana. Oj, nie dąsaj się, przecież wiem, że to kruk, tylko się z tobą droczę. Śpij dobrze, reszty dowiesz się podczas podróży. 

Biały KrukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz