Próba się skończyła, a ja czułam się, jak gówno. Zazwyczaj to ja ostatnia opuszczam salę każdego dnia, ale dzisiaj chciałam wyjść pierwsza. Nie rozejrzałam się nawet za Justinem. Chciałam trzymać się od niego z daleka.
Weszłam do holu i zobaczyłam go ze skrzyżowanymi ramionami. Przygryzłam wargę i zaczęłam szukać innego wyjści.
- Czego szukasz, Rissa? – usłyszałam go krzyczącego.
Pieprzyć moje życie. Szedł w moim kierunku, aż w końcu mnie minął.
- Chodź tu. – rozkazał, nie zatrzymując się. Odwróciłam się w kierunku drzwi.
- Muszę gdzieś być. – skłamałam.
Justin się zatrzymał i odwrócił.
- Nie stawiasz pracy na pierwszym miejscu?
- Skończyłam pracę trzy minuty temu. – wskazałam mój niewidzialny zegarek.
Podszedł do mnie.
- Musimy pogadać. – odwróciłam się.
- Niee, myślę, że nie musimy.
- Ale ja myślę, że musimy.
Wypuściłam powietrze, przeszłam koło niego i weszłam do sali.
- Co, Justin? – stanęłam. Zamknął drzwi.
- Wiesz co!
- Czemu musimy o tym gadać?!
- Bo to wiąże się z twoją pracą! – założyłam pasmo włosów za ucho. – Czemu mnie zostawiłaś?
- Potrzebuję trochę przestrzeni.
- I myślisz, że będziesz miała przestrzeń dla siebie, skoro wyjeżdżamy w trasę za kilka dni?
- Staram się być z dala od ciebie na teraz! Ale ty mnie tu zaprowadziłeś! Tak, pracujemy razem, ale nie musimy spędzać całego czasu razem! – powiedziałam sfrustrowana.
- Czemu nie?
- Dużo rzeczy się dzieje!
- Jakich na przykład, Ri?! – uniósł ręce do góry. Stawał się niecierpliwy, więc ja też.
- Mam dosyć tego miejsca, Justin! Jestem jednym wielkim bałaganem! Mój ex mnie pobił, a ty wdałeś się z nim w bójkę! – wytykałam. – Wróciłam wczoraj do domu, żeby znaleźć go w łóżku z moją współlokatorką! Teraz ty się pojawiłeś, jesteś miły i… gówno! Czuję się bezradna i nie wiem, co czuję do kogokolwiek!
- Myślisz, że korzystam z twojej bezradności?!
- Nie… Nie wiem. – nie patrzyłam na niego.
- Naprawdę nie wiesz?! – wyrzucił. Wzruszyłam ramionami. – Dzięki, że tak myślisz! Że bawię się twoimi emocjami. – drwił.
- To nie tak, Justin!
- To jak, kurwa?! To jest tak chore, że nie interesuję się tobą?! Byłaś tak traktowana, że nie widzisz dobrego gościa, stojącego przed tobą. Boisz się być traktowana dobrze?! Lubisz mnie w ogóle?
Z moich oczu poleciały łzy.
- Tak, lubię cię! Boję się, okej! – jąkałam.
- Czego?
- Że zostanę zraniona po raz kolejny. Zamykam się, bo boję się być skrzywdzona! Całe życie byłam krzywdzona. Zawsze, jak pozwalałam komuś wejść w moje życie, ktoś nadużywał mojego zaufania. Ludzie zawsze wbijają mi nóż w plecy! Nie zniosę tego znowu!
- Nie jestem, jak ci ludzie, Rissa.
- Ta, słyszałam już to. Co się zmienia to inni ludzie i rany, które zostawiają po sobie. – otarłam łzy. – Nie pozwolę sobie przejść przez takie coś jeszcze raz. Nie radzę sobie z tym. Nie ufam już nawet ludziom… - zebrałam włosy z twarzy.
- Nie dajesz mi nawet szansy. – powiedział.
- Nie chcę twojego super życia, które mnie zniszczy. Za dużo przeszłam. Ja sobie nie radzę ze sobą, więc po co mam ciebie w to wciągać?
- Moje życie nie jest takie super. Jestem człowiekiem, tak jak ty. Mam uczucia, chwile zwątpienia i problemy, jak ty. Też sobie czasem nie radzę. Wszyscy przez coś przechodzą. Dla niektórych jest ciężej. Troszczę się o ciebie, Marissa. Chcę cię bliżej poznać, ale ty odchodzisz od razu, gdy się do siebie zbliżamy. Nienawidzę tego. Chcę, żebyś mi ufała. Chcę, żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie i nie chcę niczego bardziej, niż pięknego uśmiechu na twojej twarzy i myśli, że to dzięki mnie. – podszedł do mnie i otarł wszystkie łzy z moich policzków.
Byłam za bardzo zawstydzona, żeby na niego spojrzeć.
- Boję się. – powtórzyłam.
- Nie musisz. Powiedziałem, że zrobiłbym wszystko, co mógłbym, żeby cię chronić, ale nie mogę chronić cię przed tobą. Sama się krzywdzisz, tłumiąc wszystko w sobie. – podniósł moją brodę. – Daj mi szansę, żebym ci udowodnił, że jestem warty twojego zaufania.
Byłam na początku niepewna, ale chcę mieć z kimś takie relacje. Więc, zgaduję, że muszę spróbować. Może będzie warto.
- Dam ci szansę. Tylko obiecaj, że będziesz ze mną szczery, bez względu na wszystko i ja też będę. – mrugnęłam, a z oczu wyleciały mi kolejne łzy.
- Oczywiście. Jak mógłbym cię prosić o zaufanie, bez oczekiwania o to samo? – zachichotał.
Wzruszyłam ramionami.
- Dalej potrzebuję trochę czasu. Żeby „wrócić na właściwy tor”.
- Dam ci go, ale nawet nie próbuj mnie unikać.
- Ok. – uśmiechnęłam się.
Przygryzł dolną wargę i podniósł mój podbródek, przez co moje usta były kilka centymetrów od jego. Spojrzałam na jego usta, a potem oczy. Szukał we mnie zwątpienia.
- Wiesz, że to nie pomaga, prawda? – wyznałam.
- Wiem, ale tęsknię za twoimi ustami… - odpowiedział.
Nie mogłam już stać przy nim tak blisko. Za bardzo kusił, więc podeszłam jeszcze bliżej. Umieściłam rękę na jego klacie i nasze usta się połączyły. Jego wargi były delikatne i miękkie. Oplotłam ręce dookoła jego szyi. Poczułam, jak się uśmiecha i oddaliłam się.
- Nie chciałam cię zostawiać rano, ale myślałam, że tak będzie najlepiej. – szepnęłam do jego ust.
Teraz rozumiem. – pocałował mnie w policzek i delikatnie podniósł.