Nie wiedziałam, co tak rozdrażniło Justina. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Nie chciałam za nim biec.
Następnego dnia obudziłam się sama w łóżku. Justin nie odzywał się całą noc. Sprawdziłam telefon – nie było od niego żadnej wiadomości. Zwinęłam się z łóżka, wzięłam prysznic i przygotowałam się na resztę dnia.
Musiałam się spakować, bo dzisiaj jedziemy do Manchester’u. Poszłam do pokoju Za, po czym zapukałam. Otworzył drzwi, ubierając koszulkę.
- Co tam, pani Bieber?
Spuściłam głowę w dół, a moje policzki zaczęły się palić.
- Hej Za, widziałeś Justina?
- Nie, myślałem, że jest z tobą.
- Wyszedł.
- Czemu?
- Właśnie tego próbuję się dowiedzieć. – poddałam się i wróciłam do pokoju.
Poszłam po mój telefon. Zrobiłam to, co powinnam zrobić na początku, czyli zadzwoniłam do Justina. Dzwoniłam i dzwoniłam, ale nie odbierał. Rzuciłam telefonem na łóżko i kontynuowałam pakowanie. Przytargałam jakoś bagaż pod drzwi.
Nagle ktoś zapukał. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam chłopaka ze złotawymi włosami. Natychmiastowo otworzyłam drzwi i skrzyżowałam ramiona.
- W czym mogę pomóc? – spojrzałam na niego z surową miną.
- Przepraszam za ostatnią noc. – Justin wszedł do pokoju.
- Gdzie byłeś?
- Musiałem rozwiązać kilka spraw.
- Na przykład jakich?
- Czemu jesteś taka ciekawska?
- Przepraszam? – wzięłam torby i położyłam na holu.
- Trendują o nas na twitterze. – gapił się w swój telefon.
- Oh, naprawdę?
- Taa, patrz. – dał mi do ręki telefon.
Przewijając stronę zobaczyłam kilka zdjęć zrobionych wczoraj na planie.
- Fotograf je opublikował?
- Widocznie.
- Jestem przygotowana na hejty. – oddałam mu telefon.
- I myślisz, że to wszystko?
- Nie.
- Czemu zawsze o tym mówisz? – wysłał mi spojrzenie.
- Jesteś czymś zdenerwowany, czy coś? Co się stało wczoraj? – stałam, czekając na odpowiedź.
- Hej, musimy się już zbierać. – przeszkodził nam Za.
- Zaraz tam będziemy.
Justin wziął głęboki oddech, patrząc się w ekran telefonu.
- Nie martw się tym.
- Myślałam, że mieliśmy sobie o wszystkim mówić…
- Ty też nie chcesz mówić o niektórych rzeczach. Ja nie chcę gadać o tym. – nawet na mnie nie spojrzał.
- Racja. – poddałam się. – Chodźmy do reszty ekipy. – zaproponowałam.
Justin wstał z krzesła i wyszedł z pokoju. Poszłam za nim.
- Co z moimi rzeczami?
- Boy hotelowy zabrał nasze torby. – poinformował Za.
Pokiwałam głową. Za zamknął drzwi i zjechał ze mną na dół.
- Co z twoim chłopakiem?
- Nie mam pojęcia.
- Chcesz, żebym się zorientował o co chodzi?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Rozumiem.
Mieliśmy właśnie wyjść na zewnątrz, gdzie było setki krzyczących fanów.
- Nie gadajmy o tym, wiesz, jak jest przed nami.
- Nie przejmuj się tym. – wyolbrzymił. – Wygląda na to, że jestem twoim prywatnym ochroniarzem na następne 8 sekund.
- Proszę, spisz się dobrze. – zerknęłam na zewnątrz, przełykając ślinę.
- Chcesz zakryć twarz? – zachichotał.
- Tak! – rzucił mi swoją bluzę.
Założyłam ją, kaptur i dodatkowo zakryłam twarz.
- Gotowa?
- Ta. – Za chwycił mnie za ramię i „eskortował” przez ten jeden wielki chaos.
- TY I JUSTIN JESTEŚCIE RAZEM?!
- O MÓJ BOŻE!
- JESTEŚCIE SŁODCY!
- CZEMU JESTEŚ Z ZA?!
- JESTEŚ DZIWKĄ!
Coś mocno uderzyło mnie w ramię. Odruchowo chwyciłam się za to miejsce i odwróciłam. Za ciągnął mnie do przodu, więc nie mogłam się zemścić. Upewnił się, że trafiłam do samochodu, a on wrócił i zaczął wrzeszczeć na jakieś dziewczyny.
Jeden z Justina ochroniarzy eskortował Za z powrotem do vanu.
- Dziękuję.
- Nie ma problemu. Ludzie muszą przestać być takimi ignorantami. – usadowił się na swoim miejscu.
Najdłuższe osiem sekund w moim życiu. Rozejrzałam się i zobaczyłam Sammie wsiadającą do furgonetki za nami. Po raz kolejny zakryłam twarz, osłaniając się przed fanami walącymi w okna i krzyczącymi różne rzeczy. Byłam taka przytłoczona.
Nagle poczułam, że ktoś oplata mnie i przyciąga bliżej. Nie zdjęłam bluzy, żeby zobaczyć kto to, ale wyczułam, że Justin. Van ruszył. Minęło trochę czasu zanim wszystko ucichło.
Ktoś ściągnął mi kaptur. Zerknęłam i ujrzałam Justina patrzącego na mnie.
- Co? – spytałam.
- Czemu nosisz bluzę Za?
- Cóż, twój przyjaciel okazał się dobrym ochroniarzem, kiedy ty uciekłeś. – prychnęłam.
- Możesz mu ją już oddać. Jesteś bezpieczna.
Wolę ją zatrzymać. – skrzyżowałam na raz ramiona i nogi. Nie, nie zdjęłam bluzy. Było mi wygodnie. Plus, chciałam coś udowodnić Justinowi. To on powinien mnie ochraniać, nie jego przyjaciel.