∼ Ⅳ ∽

260 24 5
                                    

— Jungkookie... Czy nie rozumiesz, że to nie będzie koniec świata, jeśli mu powiesz?

— Będzie.

Stłumiony głos wydostał się gdzieś spod kołdry i dużej poduszki, wśród których zakopał się brunet. 

Małe okna przyczepy były zasłonięte, a w środku siedziało jedynie dwóch mężczyzn.

Namjoon ułożył dłoń gdzieś na środku górki, którą tworzył okryty pierzyną Jeon. Pogładził go i westchnął głęboko, odrobinę zmęczony i zirytowany sytuacją. 

Mimo to nie chciał być wobec niego zbyt ostry. Jungkook nie był typem osoby, która zakochiwałaby się w jednej osobie po drugiej. Może i nie znał Kima wyjątkowo dobrze, ale zdawało się, że nadają na tych samych falach. 

Być może coś mogło z tego wyjść, myślał Namjoon. Ale raczej nie budowane na kłamstwach i przekrętach.

Nagle ciało poruszyło się, a zaczerwieniona, smutna twarz wyłoniła się z pościeli i sprawiła, że Namjoona zakuło serce.

— Namjoon... zależy mi...

— Wiem. Dlatego chcę ci pomóc.

Starszy mężczyzna uśmiechnął się lekko, zapewniając go o szczerych intencjach. Tym razem położył dłoń już bezpośrednio na jego ciele, by otrzeć prawie niewidzialną łzę spod lewego oka. 

— Może tego mi właśnie potrzeba, przełamania się? Może wcale nie muszę do końca życia unikać wody, a to moja szansa?

Kim znów westchnął, tym razem dużo ciszej i syknął.

— Nie wiem, czy jesteś na to gotowy — odpowiedział z niewartą podważania szczerością. — Nie chciałbym, by znowu dopadł cię jakiś atak paniki. A jeśli już, to powinieneś zasięgnąć pomocy prawdziwego specjalisty, a nie podrzędnego surfera.

— Chyba nie mówisz, że miałbym iść do psychologa? Co to, to nie, namieszają mi w głowie i już kompletnie nie będę wiedział co zrobić.

Opalony, ciemny blondyn sam był odrobinę rozdarty, ale sceptycznie nastawiony do pomysłu Jungkooka. Ani mu się śniło znosić wbijanie paznokci w przedramiona, gdy wchodziliby razem do wody, krzyki i płacz młodszego, gdy ryba musnęłaby jego kostkę, a kilkucentymetrowe, zimne fale nadchodziłyby jedna po drugiej, odbijając się od jego ciała.

— Proszę, Namjoon... Co jeśli to jedyna okazja, przy której mam szansę coś zdziałać?

— Właściwie — Namjoon nie wiedział, czy powinien to przyznawać, ale nie chciał być jakkolwiek nieszczery wobec Jeona — to byłyby dwie pieczenie na jednym ogniu... — dobrze zbudowany chłopak wstał, rozciągając ramiona i plecy. — Nie wiem, Jungkook. Trzeba to przemyśleć. W każdym razie, jutro Taehyung przyjdzie zwarty i gotowy na lekcję, a ty co niby zrobisz? 

— Coś wymyślę... 

Surfer wzruszył ramionami.

— Mimo wszystko sam podejmujesz decyzje, do niczego cię nie zmuszę. Przemyśl to dobrze, Kookie. Na nic nie jest za późno — blondyn założył swoje czarne, zdobione maleńkimi wielorybkami japonki i otworzył drzwi przyczepki. 

Wychodząc z niej, zawsze musiał się odrobinę schylać, chociaż nie należała do najniższych. Niezaprzeczalnie był jednak najbardziej postawnym mężczyzną z całej mieszkającej na działce piątki. Zbliżała się noc, prawdopodobnie druga przyczepa była już zamknięta od środka, nie dochodziły z niej żadne dźwięki, ale na terenie ogrodzonej działki nadal brakowało jednej osoby.

— Namjoon, gdzie idziesz? — młodszy zdążył dopytać, nim drzwi miały zostać zamknięte, pozostawiając go samego we wnętrzu przyczepy, o całkiem później już porze.

california waves ⇝ TAEKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz