∼ Ⅲ ∽

295 25 7
                                    

Ziarenka piasku o tej godzinie były prawdopodobnie najgorętsze w ciągu dnia. Zdaje się, że to w południe słońce grzeje najmocniej. Prawda jest nieco inna, bo to popołudniowe godziny bywają najbardziej przytłaczające, ale na plaży w jak najbardziej pozytywnym sensie.

Namjoon rozglądał się odrobinę niespokojnie po okolicy. Masa różnokolorowych parasoli na publicznej plaży zasłaniała mu widok na szkółkę, ale prawdopodobnie rozpoznałby z daleka dwie doskonale mu znane sylwetki. 

Rzadko korzystali z telefonów komórkowych – na dobrą sprawę wystarczyłyby im takie, których używało się w poprzedniej dekadzie, a nawet w ubiegłym stuleciu. Zdarzało im się zamówić jedzenie z dowozem z którejś z pobliskich knajp, ale zwykle starali się oszczędzać, a krótkie spacery nikomu jeszcze nie zaszkodziły. Nie było problemem przyniesienie paru pudełek pizzy, czy opakowań z chińszczyzną na ich małą posesję. 

Kim wyciągnął swoją komórkę, która była wyraźnie użytkowana – jedno pęknięcie przechodziło niemal równo po ukosie wyświetlacza, ale mimo to, najwyższy z pracowników szkoły nigdy nie kwapił się do jego wymiany. 

Wybrał jeden z niewielu zapisanych w telefonie kontaktów i wykonał połączenie. Po kilku sygnałach usłyszał szelesty, wskazujące na to, że jego przyjaciel podniósł słuchawkę. 

— Hoseok, co wam tak długo zajmuje? 

— Jungkook właśnie szósty raz zmienia spodenki — głos w słuchawce nie brzmiał na zaskoczony, prędzej znudzony i niecierpliwy — Są już?

— Kawałek od boiska jest dwóch Koreańczyków, którzy spoglądają na Jiwoo i się rozglądają. 

— To oni?

— A kto, do cholery? — Namjoon ściszył głos, choć miał ochotę krzyknąć. Sam był trochę zdenerwowany całą sytuacją, chciał dla Jungkooka dobrze, więc starał się o jak najlepsze wyniki ich drobnej akcji. Spóźnienie raczej nie działało na korzyść Jeona.

— Podejdź do nich i powiedz, że wróciliśmy się po piłkę.

— Przecież nawet mnie nie znają, to byłoby dziwne — Namjoon zerknął na dwójkę chłopaków jeszcze raz, starając się nie wyglądać w żaden sposób podejrzanie. Obrócił się w stronę morza i zmrużył oczy, próbując wypatrzyć, kto surfował kilkadziesiąt metrów w głąb. — Poza tym, Jiwoo przyszła z piłką.

— Szlag. Dobra, wyciągam Jungkooka i idziemy, daj nam maksymalnie pięć minut.

Hoseok nacisnął czerwoną słuchawkę i schował telefon do kieszeni. Wstał od małego, kwadratowego stolika, który stał przed jedną z przyczep — tą białą, nad której wejściem był założony mały daszek, a z niego zwisały kolorowe lampki, aktualnie zgaszone. I tak nie byłoby widać ich światła w środku dnia, gdy słońce łaskotało ciała. 

Nawet nie zapukał, nie zapytał, tylko otworzył drzwi na oścież, wskutek czego Jungkook lekko podskoczył. Jego oczy krążyły niespokojnie po odbiciu, jakie widział w lustrze, nim zwrócił się do zniecierpliwionego Hoseoka, który postanowił oprzeć się o ściankę przyczepy, widząc, że mimo początkowej reakcji młodszego, jego wejście smoka nie zrobiło na Jeonie wielkiego wrażenia.

— I jak? — młodszy rozłożył odrobinę ręce, by zaprezentować swoje ciało — Czy ten niebieski nie wygląda jakoś głupio? Mam wrażenie, że w czerwonym wyglądam bardziej męsko i– no nie wiem...

— Jungkook... — Jung westchnął cicho, a jedna z jego brwi drgnęła. Rzadko się denerwował, ale gdy już coś go do tego doprowadziło, potrafił robić się nieprzyjemny. Nigdy nie pozwalał sobie na żadną agresję wobec przyjaciół, co najwyżej określał ich niezupełnie miłymi epitetami — Te spodenki różnią się tylko wzorem, w każdych wyglądasz dobrze.

california waves ⇝ TAEKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz