— Taehyung, błagam, skończ wreszcie wyć — Jimin docisnął poduszkę do swojej pękającej głowy. — Chciałbym się przespać.
— To nie moja wina — odkrzyknął zapłakany blondyn. Prawdopodobnie osoby mieszkające w sąsiedzkich namiotach mogły go usłyszeć. — Nie moja wina, że dałem się tak oszukać.
Po kilku godzinach nagłych spektakli rozpaczy, jego oczy były już zapuchnięte, a usta wysuszone od słonych łez.
Jimin nie mógł nic na to poradzić, nie, skoro Taehyungowi ani się śniło wytłumaczyć mu dokładnie, co się wydarzyło. Wykorzystywał więc krótkie minuty między miauczeniem przyjaciela, by dostarczyć sobie trochę odpoczynku.
Park wiedział jednak, że wiele nie wskóra i co najwyżej zdrzemnie się po południu. Zbliżała się ósma rano, a miał wrażenie, że nie zmrużył oka przez ciągłe marudzenie Kima. Westchnął głęboko i zrezygnowany podniósł się do siadu, przecierając oczy. Po swojej lewej widział zawiniętego w śpiwór jak w kokon przyjaciela, skulonego w pozycji embrionalnej.
— Powiedz mi dokładnie, o co chodzi, inaczej przecież ci nie pomogę... — ułożył małą, pulchną dłoń gdzieś na jego tułowiu, ale w odzewie uzyskał tylko natychmiastowe potrząśnięcie głową.
Park wymamrotał coś do siebie, niewykluczone, że jakieś drobne przekleństwa w stronę Taehyunga lub swojego losu. Wiedział, że sprawa dotyczy Jungkooka. Z reszty chaotycznych zwierzeń blondyna mógł wywnioskować, że w jakiś sposób go zwiódł. Najdziwniejsze było to, że odbyło się to może w ciągu godziny, podczas której Kim zniknął, by zmyć z siebie brud całego dnia.
Dodatkowo to musiało się zdarzyć dwa, czy nawet trzy dni wcześniej. Park stracił w Malibu poczucie czasu. Dlaczego więc Taehyungowi dopiero teraz strzeliło coś do głowy? Być może z tęsknoty za młodym surferem lub dopiero teraz dotarło do niego, że coś nieprzyjemnego się stało – jeśli w istocie się stało.
Bo co poważnego mogło wydarzyć się w tym czasie? Kim przecież nawet nie miał powodu, by iść odwiedzić surferów o tak późnej porze, chyba że specjalnie po to, by zobaczyć się z Jeonem. W jaki sposób mógł zostać przez niego oszukany?
Chcąc pozbyć się tego wrzodu na tyłku, innymi słowy, Kim Taehyunga, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Spał w krótkich, zielonych spodenkach i tank topie, więc nawet nie raczył się przebrać i wygramolił się z namiotu, mierzwiąc grzywkę, by wyglądem przypominać człowieka.
— Ej, dlaczego mnie zostawiasz?!
— I tak nie chcesz mi nic powiedzieć, więc radź sobie sam — wymamrotał, sprawiając wrażenie obrażonego. Nie dał Taehyungowi znać, że planuje właśnie zrobić coś w jego sprawie.
— Super. Jeszcze ty mnie zostaw.
Park wywrócił teatralnie oczami przed samym sobą i nie zamierzał odpowiedzieć. Wsunął swoje materiałowe japonki na stopy i bez zbędnego opierdzielania się podążył do małej działki na skraju pola namiotowego.
Musiał przyznać, że choć robił to głównie dla swojego najlepszego przyjaciela, to też dla zaspokojenia własnej ciekawości. Skoro zaszło coś, co doprowadziło jego przyjaciela do czarnej rozpaczy (choć Kimowi zdarzało się popłakać i przeklinać cały świat z powodu upuszczenia łyżeczki na podłogę), musiał dowiedzieć się co nieco o tym smaczku.
Problem w tym, że przekraczając próg działki, nie zauważył nic niecodziennego. Bracia siedzieli w kąpielówkach w cieniu liściastego drzewa, którego Jimin nie był w stanie nazwać i dyskutowali o czymś przy gazowanej lemoniadzie. Gdyby miało to miejsce wieczorem, pewnie jej miejsce zajęłyby kufle piwa. Yoongiego nie było widać na horyzoncie, ale zważając na wczesną porę, dało się wywnioskować, że jeszcze spał za zamkniętymi drzwiami przyczepy. Hoseok, ubrany w typowy dla siebie i podobny do tego, który tego ranka miał na sobie Jimin, tank top i luźne spodenki zaś stał przy dużej szafie z deskami i czyścił jedną z nich, by wkrótce wybrać się na podróż po falach oceanu.
CZYTASZ
california waves ⇝ TAEKOOK
FanficTaehyung wyjeżdża na swoje pierwsze kalifornijskie wakacje i poznaje dwa lata młodszego chłopaka, który od razu wpada mu w oko z wzajemnością. Któregoś dnia widzi, jak Jungkook relaksuje się na hamaku przed przyczepą należącą do pracowników lokalnej...