Pod osłoną lipcowej nocy, Taehyung i Jungkook szli z powrotem na dobrze im znany camping, stawiając kolejne kroki na czerwonych płytach promenady łączącej dwie całkiem odległe plaże.
Z początku planowali zjeść obiad w jednej z okolicznych knajp, ale Jungkook musiał przyznać szczerze, że miał ich już dość. Jadał w nich praktycznie codziennie całymi latami, więc gdy w grę wchodziło wyjście z Taehyungiem, chciał, by miejsce było wyjątkowe i niebanalne dla obu.
Te dwie godziny, które miał na przygotowanie się do spotkania z Taehyungiem, były przede wszystkim pełne kotłujących się w głowie idei i scenariuszy na wieczór. Gdy opowiedział Yoongiemu o tym, w którym zabiera blondyna do pobliskiej eleganckiej restauracji, piją czerwone wino i jedzą średnio wypieczone steki z kremowym puree, blady chłopak schował niespotykaną u niego różową, roześmianą twarz w dłoniach, próbując nie parsknąć śmiechem na całą okolicę.
Po pierwsze, to absolutnie nie było w stylu Jungkooka, a w drugiej kolejności, Min wolał nawet nie myśleć o oszczędnościach, jakie jego młodszy kumpel musiałby wydać na te durne kilka godzin, nawet zakładając, że dzieliliby koszty na pół.
Chyba dlatego skończyli na hucznej, swojskiej imprezie w barze popularnym wśród odwiedzających inną niż tę, którą zwykła oblegać piątka Koreańczyków, plażę.
Jedli smażone w grubej panierce płaty ryb, frytki, tanie surówki i pili piwo z półlitrowych kufli. Odpuścili sobie taniec i wygłupy, zastępując je spokojnym bujaniem się do różnorodnych, nieraz porywających rytmów i krzycząc do siebie, by drugi był w stanie zrozumieć wypowiadane słowa.
A gdy Jungkook zaoferował, że on postawi drugą kolejkę piwa z sokiem, Taehyung skierował mniejszą od swojej dłoń wraz z portfelem w dół, sugerując, że nie ma takiej opcji. Jeon nalegał, więc wywracając oczami, Kim sam wstał, wziął kolorowy portfel młodszego i sam podszedł do lady.
Oczywiście nie zapłacił pieniędzmi Jungkooka — schował portmonetkę do tylnej kieszeni swoich spodni, w której nadal mimo znajdujących się tam papierków po cukierkach, paragonów i bóg wie czego, miał odrobinę miejsca. Wyjął własne drobne i poprosił o dolewkę ciemnego piwa.
Mijały kolejne godziny, a im rozmawiało się tak dobrze, tak swobodnie i ciepło, że wcale nie mieli ochoty wracać. Jednak gdy uświadomili sobie, że był sobotni wieczór, a po pracy masa ludzi zaczęła się schodzić do barów, opuścili lokal w celu spędzenia czasu razem w innej przestrzeni — takiej, w której mogliby się znajdować tylko oni, a ich słowa nie uciekałyby w tłum ani nie znikały między ustami a uszami.
W ten sposób ich wyjście na obiad połączyło się z przeciągającym się spacerem.
Choć normalnie przejście promenady zajmowało maksymalnie pół godziny, oni podążali nią już grubo ponad całą. Co chwila mijały ich dzieciaki na wrotkach i deskorolkach, rodzice z dziećmi w wózkach, idący krokiem dwukrotnie szybszym niż ten ich. Było też kilka wciętych alkoholem par, grup znajomych, nawet tacy, którzy bez skrupułów podchodzili i pytali, czy nie mają ochoty strzelić po browarze.
Najważniejsi w tym wszystkim byli jednak tylko oni, ich czas. Zdawało się, że są w nim sami.
Jungkook w pewnym momencie wzdrygnął się lekko, gdy podmuch wiatru spotkał się z jego delikatną skórą.
Taehyung zerknął na niego kątem oka, ale gdy zauważył, jak młodszy unosi do góry ramiona, instynktownie zapewniając swojemu ciału więcej ciepła, zatrzymał się i zdjął swój wzorzysty, cienki kardigan. Nie było to dużo, ale wiedział, że nawet taka warstwa otuli Jungkooka i pomoże chociaż trochę.
CZYTASZ
california waves ⇝ TAEKOOK
FanfictionTaehyung wyjeżdża na swoje pierwsze kalifornijskie wakacje i poznaje dwa lata młodszego chłopaka, który od razu wpada mu w oko z wzajemnością. Któregoś dnia widzi, jak Jungkook relaksuje się na hamaku przed przyczepą należącą do pracowników lokalnej...