∼ Ⅷ ∽

199 16 3
                                    

Pod osłoną lipcowej nocy, Taehyung i Jungkook szli z powrotem na dobrze im znany camping, stawiając kolejne kroki na czerwonych płytach promenady łączącej dwie całkiem odległe plaże. 

Z początku planowali zjeść obiad w jednej z okolicznych knajp, ale Jungkook musiał przyznać szczerze, że miał ich już dość. Jadał w nich praktycznie codziennie całymi latami, więc gdy w grę wchodziło wyjście z Taehyungiem, chciał, by miejsce było wyjątkowe i niebanalne dla obu. 

Te dwie godziny, które miał na przygotowanie się do spotkania z Taehyungiem, były przede wszystkim pełne kotłujących się w głowie idei i scenariuszy na wieczór. Gdy opowiedział Yoongiemu o tym, w którym zabiera blondyna do pobliskiej eleganckiej restauracji, piją czerwone wino i jedzą średnio wypieczone steki z kremowym puree, blady chłopak schował niespotykaną u niego różową, roześmianą twarz w dłoniach, próbując nie parsknąć śmiechem na całą okolicę. 

Po pierwsze, to absolutnie nie było w stylu Jungkooka, a w drugiej kolejności, Min wolał nawet nie myśleć o oszczędnościach, jakie jego młodszy kumpel musiałby wydać na te durne kilka godzin, nawet zakładając, że dzieliliby koszty na pół. 

Chyba dlatego skończyli na hucznej, swojskiej imprezie w barze popularnym wśród odwiedzających inną niż tę, którą zwykła oblegać piątka Koreańczyków, plażę. 

Jedli smażone w grubej panierce płaty ryb, frytki, tanie surówki i pili piwo z półlitrowych kufli. Odpuścili sobie taniec i wygłupy, zastępując je spokojnym bujaniem się do różnorodnych, nieraz porywających rytmów i krzycząc do siebie, by drugi był w stanie zrozumieć wypowiadane słowa. 

A gdy Jungkook zaoferował, że on postawi drugą kolejkę piwa z sokiem, Taehyung skierował mniejszą od swojej dłoń wraz z portfelem w dół, sugerując, że nie ma takiej opcji. Jeon nalegał, więc wywracając oczami, Kim sam wstał, wziął kolorowy portfel młodszego i sam podszedł do lady.

Oczywiście nie zapłacił pieniędzmi Jungkooka — schował portmonetkę do tylnej kieszeni swoich spodni, w której nadal mimo znajdujących się tam papierków po cukierkach, paragonów i bóg wie czego, miał odrobinę miejsca. Wyjął własne drobne i poprosił o dolewkę ciemnego piwa. 

Mijały kolejne godziny, a im rozmawiało się tak dobrze, tak swobodnie i ciepło, że wcale nie mieli ochoty wracać. Jednak gdy uświadomili sobie, że był sobotni wieczór, a po pracy masa ludzi zaczęła się schodzić do barów, opuścili lokal w celu spędzenia czasu razem w innej przestrzeni — takiej, w której mogliby się znajdować tylko oni, a ich słowa nie uciekałyby w tłum ani nie znikały między ustami a uszami. 

W ten sposób ich wyjście na obiad połączyło się z przeciągającym się spacerem.

Choć normalnie przejście promenady zajmowało maksymalnie pół godziny,  oni podążali nią już grubo ponad całą. Co chwila mijały ich dzieciaki na wrotkach i deskorolkach, rodzice z dziećmi w wózkach, idący krokiem dwukrotnie szybszym niż ten ich. Było też kilka wciętych alkoholem par, grup znajomych, nawet tacy, którzy bez skrupułów podchodzili i pytali, czy nie mają ochoty strzelić po browarze

Najważniejsi w tym wszystkim byli jednak tylko oni, ich czas. Zdawało się, że są w nim sami. 

Jungkook w pewnym momencie wzdrygnął się lekko, gdy podmuch wiatru spotkał się z jego delikatną skórą. 

Taehyung zerknął na niego kątem oka, ale gdy zauważył, jak młodszy unosi do góry ramiona, instynktownie zapewniając swojemu ciału więcej ciepła, zatrzymał się i zdjął swój wzorzysty, cienki kardigan. Nie było to dużo, ale wiedział, że nawet taka warstwa otuli Jungkooka i pomoże chociaż trochę. 

california waves ⇝ TAEKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz