∼ Ⅴ ∽

269 24 11
                                    

Szczęściem, jakie miał Taehyung, było posiadanie przyjaciela, który nie zajmował się nim do południa, gdy poprzedniego wieczora trochę sobie popił. Jimin wyciągnął go z łóżka o ósmej, zmusił do chłodnego prysznica, umycia zębów, nawodnienia organizmu i uzupełnienia elektrolitów, by jeszcze przed dziesiątą czuł się jak młody bóg.

Tak czy inaczej, alkohol wyparował z niego dość szybko i poza lekkimi zawrotami głowy i ludzkim niewyspaniem się, nic poza miauczącym nad uchem Jiminem mu nie dokuczało.

Poranek był niezwykle spokojny, dość cichy. Więcej niż młodych ludzi, w okolicach plaży i pola namiotowego dało się zobaczyć rodzin z dziećmi, wcześnie zaczynających dzień. Słońce świeciło już jasno i mocno nad wybrzeżem, a fale tego dnia osiągały optymalną wysokość, jaką zarówno początkujący, jak i doświadczeni surferzy mogli wykorzystać.

Taehyung ani przez moment nie zapomniał o obietnicy Jungkooka i miał nadzieję, że wkrótce gdzieś na siebie wpadną i będzie mógł zapytać go, czy znajdzie chwilę, by nauczyć go podstaw sportu.

Jedyne, o czym od rana gadał, to poprzedni wieczór i nadchodzące godziny, ze względu na co Jimin wyłączył myślenie i zostawił głos Taehyunga w tle, razem z szumem fal, krzykami dzieci i skrzeczeniem ptaków.

Nie chcąc tracić ani minuty ze swoich wakacji, Taehyung i Jimin wybrali się do miasteczka, by uzupełnić zasoby jedzenia i nie musieć znów wydawać majątku na jedzenie w knajpach. Zamiast tego postanowili kupić trochę produktów i przyrządzić porządne śniadanie, jak na wakacyjny wyjazd na camping przystało.

Ich plany pokrzyżowały się, gdy w drodze między wyjściem z obszaru resortu, Jimin dostrzegł znajomą sylwetkę, którą Taehyung mógł jedynie pamiętać jak przez mgłę z poprzedniego wieczoru.

— Jimin! Cześć!

— Ach, Seokjin!

Ubrany w ciemnozielony t-shirt, niezupełnie estetycznie ozdobiony tłustą plamą na piersi mężczyzna niósł masę rzeczy, z daleka nie dało się ich zidentyfikować. Wielkie serce Jimina nakazało mu czym prędzej podejść do znajomego i pomóc.

Przechwycił dwie plastikowe miski, kilka par sztućców i kolorowy kubek, jednocześnie skinieniem głowy wzywając zakłopotanego Taehyunga.

— Tae, to Seokjin. Pracuje w tym barze, uhm...

— W Waves — sprostował Seokjin, uśmiechając się uprzejmie.

— Ach, tym z wczoraj? — Kim upewnił się, nim wyciągnął dłoń do odrobinę wyższego chłopaka. Dopiero po chwili uświadomił sobie bezcelowość gestu, zważywszy na to, że Seokjin nadal trzymał patelnię pełną makaronu z jajecznicą. Szybko zabrał dłoń i podrapał się po karku, widocznie się czerwieniąc. — Miło mi, Taehyung...

Przyglądał mu się jeszcze moment i faktycznie, coś mu świtało. Pamiętał, że w barze obsłużył go wysoki i przystojny Azjata, ale widząc Seokjina teraz, z włosami opadającymi na oczy, nieco napuchniętą twarzą, w szortach i brudnych japonkach, nigdy by go nie poznał, gdyby nie wyjaśnienia Jimina.

Widział, że musi być w podobnym do niego wieku. Na to wskazywała młodzieńcza twarz, jednak była w nim nuta powagi. Choć zdawał się bardzo wyluzowany, dało się w nim zobaczyć odpowiedzialnego człowieka, który ma za sobą wiele przeżyć.

— Pamiętam cię. Bawiłeś się z moim Kookiem.

Jimin, pilnując, by nie upuścić trzymanych artykułów, nieco zdezorientowany słowami Seokjina natychmiast przeniósł wzrok na Taehyunga, a on momentalnie zbladł.

Doskonale pamiętał poprzedni wieczór, nie był na tyle pijany, by cokolwiek zapomnieć. Mógł odtworzyć w pamięci każdy krok, od momentu wejścia do baru, poprzez spotkanie Jeona w łazience, ich wspólne tańce, a ostatecznie, czułe i jakby już pełne tęsknoty pożegnanie około trzeciej nad ranem.

california waves ⇝ TAEKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz