Epilog

112 6 3
                                    

Mam słabą wenę dlatego będzie krótki.

Obudziłam się.

To ten dzień.

  Właśnie dziś wracamy do domu. Nie mogę w to uwierzyć. Nareszcie. Tak dawno nie byłam w pałacu. Długo też nie widziałam się z rodzicami. Na szczęście zostawiłam im wiadomość o tym, że wyruszyłam do lasu. Na pewno dawno ją przeczytali. W końcu nie ma nas już kilka dni.

  Szybko wstałam z łóżka.Poszłam się przebrać. Potem zeszłam na dół.
Byłam w salonie. Dziewczyny chyba czekały na mnie. Leon poszedł gdzieś, wrócił i dał nam jakieś jedzenie. Spakowałam je do mojej torby ale większość wzięła Daphne. Ona potrafi w małym plecaku zmieścić nawet namiot razem z jedzeniem. To po prostu jakaś dziwną nie znana mi magia.

  Wyszliśmy na dwór. Stanęliśmy w miejscu. Smoki na nas czekały. Aria patrzyła się na nas. A Mia czekała tylko aż w końcu odlecimy. Były już przygotowane do odlotu.

  Niespodziewanie Leon poszedł w moją stronę i przytulił mnie. Byłam zszokowana ale odwzajemniłam uścisk.

  Polubiłam go bardzo. Może i jest ode mnie starszy o trzy lata ale to jest nie ważne. Bo na zawsze będę o nim pamiętać. I na zawsze będzie moim przyjacielem. Nie wiem czy jeszcze kiedyś go spotkam. Wątpię ale może..może... kiedyś.

- Żegnaj. - powiedziałam cicho ale on chyba to usłyszał.

  Wyszliśmy na dwór. Wsiadłyśmy na smoki.

  Weronika odleciała zanim Leon mnie przytulił. Nie wiem czy kiedyś jeszcze ją spotka.

  Ja tylko ostatni raz spojrzałam na Leona. Pomachałam mu i odleciałam. Nie usłyszałam tego co powiedział gdy odlatywałam.

- Żegnaj siostro.- powiedział bardzo cicho abym nie usłyszała.- Za niedługo znów się spotkamy.

Wrócił do środka.

  A ja byłam już w pałacu i nie usłyszałam tego co powiedział. Ale za niedługo miałam się tego dowiedzieć...

Smocza trenerka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz