9

2K 33 2
                                    

-------------------15 listopada---------------------
Dziś jest sobota, nic więc dziwnego, że wstałam o 09:48. Od ok. 3 tygodni nie mam zadnego kontaktu z Rozi, z dnia na dzień zniknęła i nie odzywała się ani do mnie, ani do Niki czy Naty. Pisałam do niej wielokrotnie ale ona zablokowała mnie wszędzie gdzie to możliwe, czyli na facebook-u, messengerze, instagramie, whatsAppie, usunęła się z grupki na messengerze którą stworzyłam przed zakupowym weekendem i nawet zablokowała mój numer. Mam nadzieję, że niedługo się do mnie odezwie i mi to wytłumaczy. A tak poza tym to pewnie jesteście ciekawi jak moja przygoda z fotomodelingiem i byciem chealiderką?! Otóż dobrze a nawet bardzo dobrze. Miałam już kilka sesji, ale nie jestem jeszcze rozpoznawalna na ulicach czy coś ale ponoć ma się to zmienić w następny weekend bo mam odbyć sesję do gazety. Jako chealiderka miałam już kilka występów i jestem z siebie dumna więc oczywiście, tak przyjeli mnie. Każda dziewczyna z drużyny jest bardzo miła i tworzymy bardzo zgrany zespół. Wracając do dnia dzisiejszego, jeszcze w piżamie zeszłam na dół z zamiarem zjedzenia śniadania. Gdy znalazłam się w kuchni zobaczyłam leżącą na stole w kuchni kopertę. Podniosłam ją i okazała się, że była zaadresowana do mnie spojrzałam jeszcze czy była informacja od kogo to i była... ta koperta i jej zawartość pochodziły od najpewniej rodziców Rozi, ponieważ przy ich imionach było nazwisko które nosiła też ona. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej kartkę papieru zgiętą na pół. Otworzyłam kartkę i zaczęłam czytać:
                    Droga Amando,
   Piszemy do ciebie ten list, ponieważ wiemy, że przyjaźniłaś się z naszą córką-Rozalią.
   Niestety nie mamy dobrych informacji. Rozalia chorowała na bardzo ciężką i niestety nie nieuleczalną chorobę. Co prawda lekarze dawali jej jeszcze parę lat życia, ale w ostatnim czasie jej stan zdrowia się pogorszył. Dlatego właśnie wyprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Tam były większe szanse na odwleczenie nieuniknionej śmierci i przywróceniu jej zdrowia do stanu takiego w jakim ją poznałaś. Niestety, nie udało się. Rozalia przez 2 tygodnie była w śpiączce lecz niestety zmarła dnia 12.11.2019r. o godzinie 19:46. Pogrzeb odbędzie się dnia 19.11.2019r. jeżeli możesz, bylibyśmy Ci bardzo wdzięczni za twoją obecność. W kopercie znajdziesz 2 bilety na samolot, nocować będziesz mogła u nas.
   Wiemy, że jest to dla Ciebie ból, ponieważ byłyście blisko, ale uwież mi nam jest tak samo ciężko lub nawet ciężej. Przed śmiercią Rozalia kazała przekazać Ci łańcuszek który też jest w kopercie. Był to jej ulubiony i nosiła go codzienne.
                         Z wyrazami współczucia,
                      Marek i Iwona Kościewscy-
                                  rodzice Rozalii.
P.S.
W razie jakich kolwiek pytań zadzwoń do nas. 231 *** ***(mama Rozalii),  439 *** ***(tata Rozalii).

Skończyłam czytać list i załamałam się, zaczęłam ryczeć jak nie normalna. Mimo tego, że znałam ją bardzo krótko to można powiedzieć, że kochałam ją jak siostrę. Po przeryczeniu 1 godziny, przypomniałam sobie, że w kopercie miał być łańcuszek, więc sięgnęłam po nią i go wyciągnęłam. Był to śliczny, złoty łańcuszek z serduszkiem z wygrawerowanym z tyłu drobniuteńkim napisem                    Rozi+Ama=BFF.
Znowu zaczęłam ryczeć. Założyłam łańcuszek na szyję i przeniosłam się z krzesełka w kuchni na którym do tej pory siedziałam na kanapę w salonie położyłam się tam i ryczałam.
-----------------6 godzin później-----------------
Tak, dalej ryczałam.

-hejka, siostra wróciłem-do salonu wszedł Alan-Jejku co sie stało słońce?

Ro...Ro..Rozi...li ii ist...-tylko tyle udało mi się wydukać i zaczęłam histerycznie płakać, wręcz dusiłam się łzami.

Alan rozejrzał się dookoła i zobaczył kartkę leżącą w kuchni na stole. Podszedł do niej i przeczytał ją. Po przeczytaniu listu, wrócił do mnie i bez słowa mnie przytulił. Znał Rozi bo kilka razy się widzieli, np. jak była u mnie w domu. Gdy przestałam tak histerycznie płakać i dławić się swoimi łzami zapytałam go:

-Chcesz ze mną lecieć na pogrzeb?

-Jasne, słońce.

-Dobra, to ja idę już spać bo jestem zmęczona-dalej płakałam, ale przynajmniej byłam w stanie normalnie mówić.

-No idź bo wyglądasz koszmarnie-  odpowiedział Alan, ale nie skomentowałam już tego tylko poszłam do pokoju i położyłam się spać. Po całym dniu płakania byłam naprawdę zmęczona. Na szczęście całą noc udało mi się przespać. Całą niedzielę i poniedziałek przepłakałam w swoim łóżku. W nocy nic nie spałam. Nic nie jadłam i nie piłam a z łóżka wychodziłam jedynie do toalety. We wtorek musiałam wyjść z łóżka, ponieważ dzisiaj mieliśmy samolot do Nowego Jorku. W samolocie cały czas spałam, tak samo jak u państwa Kościewskich. Dziś był dzień pogrzebu Rozi. Uroczystość w kościele już się skończyła i teraz stałam ubrana elagancko, na czarno na cmentarzu i patrzyłam jak trumna z Rozi jest opuszczana do ziemii. Rozi wyglądała pięknie, tak dziewczęco i delikatnie. Ubrana była w delikatną, białą sukienkę i wyglądała jakby spała. Po chwili pogrzeb się skończył a ja z bratem i rodzicami Rozi udaliśmy się do ich domu. Po powrocie z pogrzebu przebrałam się w normalne i wygodne ubrania a te które miałam na sobie w czasie pogrzebu schowałam do torby. Dzisiaj z Alanem wracamy do domu, ponieważ nie byłabym w stanie tutaj dłużej przebywać. Tutaj w domu Rozi, bez niej a jedynie z wspomieniami po niej.

w złym miejscu, o złym czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz