Dzwoneczek nad drzwiami herbaciarni zadzwonił głośno, kiedy wściekle trzasnął drzwiami. Wcisnął ręce do kieszeni i szybkim krokiem udał się do dobrze mu znanego klubu.
Neonowy szyld ranił jego oczy swoim blaskiem, więc szybko odwrócił wzrok. Jego oczy napotkały te należące do barczystego mężczyzny, pilnującym drzwi. Strażnik odsunął się szybko, przepuszczając go przez mosiężne, metalowe drzwi.
Dudniąca muzyka uderzyła w niego w tym samym czasie, co zapach jakiegoś zioła i ciężkich, kobiecych perfum. Skrzywił się. Nienawidził tego miejsca. Naprawdę.
Skierował się do baru obleganego przez podpite dziewczyny ze śmiechem rozmawiające ze sobą. Ich wzrok skierował się na niego, kiedy składał zamówienie. Przewrócił oczami.
Przywykł do tej reakcji. Zanim jakakolwiek z nich zdobyła się na odwagę, jego już nie było. Przeciskał się między ocierającymi się o siebie ciałami. W ręce miał kolorowego drinka wzmocnionego o kilka shotów.
Dotarł do niemal pustych loży wypełnionych bogatymi mężczyznami i kobietami wokół nich. Podszedł do ostatniego stolika i dosiadł się do luźno siedzącego blondyna z końcówkami włosów zabarwionych na wściekle malinowy kolor jak oczy.
— Przejdźmy do rzeczy — powiedział niemal od razu Malfoy.
— Słucham — odparł piosenkarz, odkładając swojego drinka na stół.
Rozsiadł się na czarnej, miękkiej kanapie i założył nogę na nogę.
— Wiesz, dlaczego tu jestem. Wszystko aktualne?
— Jak najbardziej. Słuchaj. To wszystko to był twój pomysł. Jako twój przyjaciel zawsze ci pomogę. W sobotę. Blaise cię zabierze. Tylko musisz się ucharakteryzować na mnie. Może eliksir wielosokowy? — zaproponował piosenkarz.
— Nie mogę. Nie jestem już czarodziejem — powiedział, uciekając wzrokiem.
— Co oni ci zrobili? — bardziej stwierdził, niż zapytał.
Malfoy skulił się i spuścił wzrok.
— Spotkam się z Blaisem w herbaciarni. Co do reszty... To nie wiem. Jeśli chcesz reszta koncertu może się odbyć tak, jak zaplanowałeś. W końcu to ciebie kochają tłumy — zaśmiał się i dodał — Muszę iść, Anne zaczęła robić sceny, a teraz moja zmiana także... Do soboty! — dodał.
Mówiąc to, wstał i jednym haustem wypił swojego drinka. Oddalił się od Alexa, kierując się ku wyjściu. Poczuł szarpnięcie za rękę. Odwrócił się i utonął. Utonął w szmaragdowych tęczówkach, patrzących na niego z takim smutkiem, że odebrało mu oddech. Jego serce przyśpieszyło swój rytm, jak zawsze, kiedy go widział.
— Nie — szepnął Draco, a jego głos się załamał.
Spróbował wyrwać rękę z uścisku, ale nie włożył w to nawet odrobiny siły.
— Draco — krzyknął chłopak, by zagłuszyć dudniejącą muzykę.
Nie zdążył zareagować, kiedy poczuł znane mu uczucie aportacji.
***
Harry Potter we własnej osobie teleportował siebie i wciąż zdziwionego Draco, do ich ławki w parku. Blondyn od razu rozpoznał to miejsce. W jego gardle powstała gula, a do oczu napłynęły łzy.— Wiem, że to ty Draco — powiedział cicho.
Jego oczy błyszczały.
Cały czas trzymał jego rękę. Drugą złapał jego podbródek, zmuszając szare oczy do kontaktu ze swoimi. To przelało czarę. Wzrok blondyna rozmazał się, kiedy łzy wypełniły jego oczy. Zanim się spostrzegł, szlochał ciasno zamknięty w ramionach Harry'ego. To sprawiło, że jego ciało zadrżało jeszcze bardziej. Organizm pulsował lekkim bólem, spowodowanym zaklęciem.
CZYTASZ
I like me better when I'm with you | Drarry ✔️
FanficHarry traci pamięć podczas wypadku. Zaczyna śnić o blondynie, którego twarz zawsze pozostaje zagadką. Potter niedługo ma się żenić, jednak najpierw postanawia odnaleźć chłopaka ze snów. W podróży towarzyszy mu płyta tajemniczego wykonawcy i piosenk...