11.

177 11 20
                                    

Damon

Elena opiekuje się mną, jakbym był jajkiem, a ja udaję strasznie chorego, bo podoba mi się, jak się nade mną rozpływa. Leżę na łóżku. Obejmuję ją za udo i gładzę, a ona znów przykładała mi kompres na twarz, żeby siniaki zeszły szybciej. Od tygodnia już nic mnie nie boli, ale wciąż chcę, żeby się mną opiekowała. Jest taka zabawna, kiedy to robi, że dosłownie nie mogę się powstrzymać.

— Boli — stękam jak pizda, ale specjalnie.

— To przestań się wiercić — irytuje się na mnie.

Widzę, że traci do mnie cierpliwość, ale wciąż sukcesywnie to wykorzystuję. Lubię, gdy jest blisko. Jej palce dotykają mnie delikatnie, a ja wariuję pod wpływem jej dotyku. Chciałbym ją porwać i ... no właśnie. Chciałbym już seksu. Ta dziewczyna wywraca mi myśli do góry nogami. Śni mi się po nocach, że leży pode mną, naga. Czuję jej ciało w dłoniach, gdy obsypuję je pocałunkami, a potem uprawiam z nią seks, jak szalony. Budzę się, nie powiem w jakim stanie. Dosłownie pieprzy mi się w głowie i w gaciach.

— Boli — znów żalę się jak palant.

Wzdycha. Rzuca gazik na stolik.

— Mam tego dość — wstaje.

Chwytam ją za uda i przyciągam do siebie. Ląduje na mnie. Żebra też przestały mnie już boleć. Śmieje się, bo to dostrzega.

— Symulant — oskarża mnie.

Domyśliła się. No pewnie, że się domyśliła. Nie jest głupia.

— No co ty, wszystko mnie boli — idę dalej w zaparte.

— Tak?

— Tak.

— A gdzie cię NIE boli? — pyta oskarżycielsko.

Uśmiecham się chytrym uśmieszkiem. Parska śmiechem.

— Tu — pokazuję na usta.

— Aaaa tu — całuje mnie w policzek.

— Tu mnie boli, co robisz wariatko — obruszam się.

— Aaaa przepraszam, czyli tutaj? — pyta i całuje mnie za uchem.

Chyba nie wie, w co się pakuje.

— Tam też mnie boli — narzekam.

— Wybacz, jestem ślepa, to gdzie to było? — dopytuje.

— Tu — pokazuję znów na usta.

Wargę wciąż mam przeciętą, ale już mnie nie boli.

— Aaaa — bierze mój palec i całuje go w opuszek.

Wybucham śmiechem.

— Jesteś podła — chwytam ją w talii i okręcam nas na jej plecy.

— Puszczaj — wyrywa się.

— Chyba nie masz pojęcia, w co się wpakowałaś — grożę jej i zaczynam całować po szyi.

Dzwoni jej telefon. Wiem, że muszę ją puścić, bo być może to jej rodzice. Musi odebrać.

— Znów uratował cię dzwonek. — Cmokam ją w usta i puszczam wolno.

Wstaje z uśmiechem i wyciąga telefon z torby. Zerka na wyświetlacz i waha się, czy odebrać. Wychodzi do kuchni. Marszczę brwi. Nie podoba mi się to. Zastanawiam się, kto do niej dzwoni. Chcę wiedzieć. Odbiera, a ja nasłuchuję.

— Mogę oddzwonić? — mówi, zanim zacznie się rozmowa.

Słucha chwilę i znów zaczyna się wymigiwać od rozmowy.

— Oddzwonię, dobrze? — prosi — później.

Rozłącza rozmowę i wraca do sypialni.

— Kto dzwonił? — pytam od razu.

— Nikt. Telemarketer — kłamie i odkłada telefon na komodę.

— Do telemarketera się nie oddzwania — zarzucam jej kłamstwo.

Udaje, że mnie nie słyszy. Wstaję i choć nigdy tego nie robię, biorę jej telefon do ręki. Zaczynam się denerwować. Chcę tylko wiedzieć, z kim rozmawiała, a ona mnie jawnie okłamuje.

— Damon! — mówi z pretensją i rzuca się na mnie, próbując odebrać mi telefon.

Najczarniejszy scenariusz sam pisze mi się w głowie, gdy widzę jej reakcję. Nie wiem jaki, ale widzę w tle Klausa. Krew mnie zalewa. Przytrzymuję ją za ręce i otwieram listę połączeń.

— Rebekah? — zastygam i patrzę na nią ze zdziwieniem — usunęłaś ostatnie połączenie? — zarzucam jej i znów zerkam na wyświetlacz.

— Nosz KURWA przeginasz! — wybucha, bo oskarżyłem ją o kolejne kłamstwo, a ja zatrzymuję się oszołomiony.

— „Kurwa"? Serio? — zaczynam się śmiać, ale nie powiem, krew mi na chwilę zamarzła, jak zaklęła.

Zerkam raz jeszcze na wyświetlacz. Połączenie jest sprzed chwili. Nic nie wykasowała.

— Dlaczego nie chciałaś gadać z Rebeką? — pytam podejrzliwie.

Love that consumes youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz