END

214 12 22
                                    

Elena

W sklepie jest cicho. Słychać tylko szmer przesuwanych wieszaków i delikatną muzykę w tle. W przebieralni jest nawet przestronnie i spokojnie mogę rozłożyć rzeczy, które chcę przymierzyć. Rozbieram się, a ciszę zaczyna zakłócać znajomy mi tupot. Dosłownie tupot, a potem dołącza do tego chichot. Już wiem, co się stało. Uciekł mu. Wzdycham. Czy ja naprawdę musiałam tu przyjść z nimi?

— Nik!

Słyszę konspiracyjny głos Damona unoszący się w sklepie. Na razie jest zachowawczy i w miarę opanowany, ale wiem, że długo to nie potrwa.

— Nik!

Upomina po raz drugi. Bardziej stanowczo, ale chichot, zamiast milknąć, to staje się jeszcze bardziej rozbawiony.

— Nik, na litość boską! — syczy Damon w bezsilności, a Nik chichocze jak mała hiena i słyszę, jak ucieka w kółko po sklepie.

Raz słyszę go blisko, a raz Daleko. Damona tak samo. Przewracam oczami, bo w wyobraźni widzę jak Damon zgięty wpół goni Nika po całym sklepie. Wiem, że sam nie da sobie rady. Muszę wyjść, złapać to małe ganiające stworzenie, przypiąć do wózka, potem obydwu wsadzić do rakiety i wysłać ich na inną planetę, a dopiero potem będę mogła tu wrócić i przymierzyć resztę rzeczy.

Boże, faceci! — wzdycham.

Dopinam z powrotem spodnie, zbieram rzeczy i wychodzę z przebieralni. Oddaję wieszaki ekspedientce i szukam chłopaków wzrokiem, bo chichot nagle umilkł.

Dostrzegam Damona na końcu sklepu przy szklanych drzwiach. Zbliżam się, a Damon stoi jak sparaliżowany.

Dosłownie.

Od siedmiu lat, od kiedy jesteśmy razem, nie widziałam na jego twarzy takiej miny. Rozglądam się za Nikiem. W sklepie z odzieżą, pomiędzy wieszakami i półkami, naprawdę trudno dostrzec dwulatka.

Przechodzę pomiędzy i spoglądam w dół. Kuca przy nim jakiś mężczyzna. Starszy. Szpakowaty. Ubrany w drogi garnitur i skórzane buty, wygląda jak z żurnala. Całości dopełnia drogi złoty zegarek. Nie znam go. Trzyma mojego syna za rączkę i uśmiecha się do niego niby przymilnie, ale z jakimś takim jadem w spojrzeniu. Od razu mi się to nie podoba i zerkam na Damona. Stoi jak słup. Krew odpłynęła mu z twarzy i jest blady jak ściana. Usta ma otwarte, a oddech płytki i ciężki.

Uderza we mnie tylko jedna myśl.

Damon jest sparaliżowany... strachem.

Wracam wzrokiem do mężczyzny. Wiem, kim jest.

To Giuseppe. Ojciec Damona.

— Uderz mocniej — każe sobie przybić piątkę, a Nik uderza w jego dłoń z całej siły — słabo, nie jadłeś śniadania? Musisz BIĆ mocniej — nakłania Nika, żeby uderzył z całej siły.

Nik uderza w rękę i patrzy na Giuseppe, czy teraz uderzył wystarczająco mocno. Jest wystraszony, że obcy mężczyzna nakłania go do zabawy, a potem krytykuje.

Zaczynam się momentalnie gotować.

Podchodzę bliżej.

— Nik, skarbie nie wolno rozmawiać z obcymi — udaję, że nie mam pojęcia, kim jest mężczyzna, przez którego dał się wciągnąć do „zabawy".

Widzi, że nie jestem zadowolona. Chowa się za nogami Damona, a on kładzie dłoń na jego główce. Nadal stoi jak sparaliżowany i tylko przełyka ciężko z oczami wlepionymi w ojca. Okropny widok. Mam wrażenie, że jeśli Giuseppe się poruszy, Damon cofnie się o krok. Strasznie boli mnie jego widok. W życiu nie widziałam nikogo, kto by się tak bał.

Giuseppe podnosi się, a Damon drga. Nie mogę tego znieść.

— Przepraszam, że syn pana zaczepił — staram się nas wymanewrować z tej niezręcznej sytuacji.

— Nie jestem obcy — mówi z pretensją.

— Przepraszam, ale ja pana nie znam — próbuję się wytłumaczyć.

Wiem, kim jest, ale on nie ma pojęcia, że ja wiem, więc mogę udać głupią. Chwytam Damona za rękę, staram się go odciągnąć, ale on tylko stoi i nadal gapi się na ojca.

— Kochanie, możemy już pójść, nic nie będę kupowała — tłumaczę mu.

Jest jak zahipnotyzowany.

Na to wszystko do sklepu wpada mój tata. Dzięki Bogu. On nas uratuje.

Przyjechaliśmy na zakupy z moimi rodzicami.

— Damon, chłopie, kupiłem nam dobre piwo na dzisiejszy mecz Yankeesów — tata klepie Damona po barku.

Nie zwrócił uwagi na ojca Damona. Nie zna go, bo i skąd.

— Co? — Damon budzi się z letargu i spogląda na mojego tatę.

W tym momencie tata zerka na ojca Damona. W jedną chwilę wie, co się dzieje, ale udaje tak samo, jak ja, że nie ma pojęcia.

— Kupiłem nam piwo, a Miranda obiecała, że ugotuje twoje ulubione Chilli — klepie Damona w plecy jakby nigdy nic.

Wiedziałam, że tata nas uratuje.

Nik piszczy i rzuca się mojemu ojcu na ręce.

— Chodź łobuzie, tobie babcia kupiła popcorn i lizaki — podrzuca Nika w górę, a ten piszczy i zanosi się śmiechem.

Nawet nie protestuje przeciwko lizakom, po których Nik, od ilości cukru w nich zawartej, rozniesie dom na strzępy, tylko biorę Damona za rękę i siłą wyprowadzam ze sklepu. Kiedy popycham go przed sobą, oglądam się za siebie.

Ojciec Damona stoi i patrzy na nas osłupiały. Nie wiem, dlaczego tak patrzy, ale chciałabym, żeby teraz zazdrościł Damonowi. Nas. Mnie, naszego syna, a przede wszystkim relacji z moim ojcem. To było bardzo krótkie spotkanie, ale mam nadzieję, że dało mu do myślenia. Damon ma w nas dom. Jesteśmy nim dla niego. Domem, którego nigdy nie miał przy swoim ojcu.

Odwracam się, ale oglądam się za siebie raz jeszcze.

Widzę w oczach Giuseppe żal, ale też iskrę irytacji. Czuję, jak z jego spojrzenia emanuje zło w czystej postaci i wiem, że gdyby Damon miał w tej chwili piętnaście lat, zapłaciłby cenę. On niczego Damonowi nie zazdrości. On wciąż czuje do niego nienawiść. Nie rozumiem za co, ale ja czuję, że nienawidzę tego człowieka, choć w ogóle go nie znam. Od jego widoku, dosłownie gotuje mi się krew.

Wychodzimy ze sklepu. Damon nie mówi nic cały wieczór. Mój ojciec i mama wychodzą zaraz, gdy mecz się kończy. Nik śpi, a Damon snuje się po mieszkaniu. Jest małomówny i nic nie zjadł na kolację. Nie widział ojca od siedmiu lat, choć mieszkamy po drugiej stronie Central Parku.

Daję mu czas. Nie chcę naciskać. Przytulam się tylko bez słowa, kiedy mijam go w kuchni, a on całuje mnie w czoło. Bez słowa.

Kładziemy się do łóżka. Leży jak martwy. Tyłem do mnie. Nie daję sobie z tym rady. Martwię się. Słyszę, że nie śpi. Znam jego oddech, gdy śpi i wiem, że jest przytomny. Myśli pewnie go przytłaczają. Chcę mu ulżyć. Przytulam się do jego pleców i całuję między łopatkami. Odwraca się powoli, a pościel szeleści. Obejmuje mnie i całuje w czubek głowy. Wzdycha ciężko i zakleszcza mnie w stalowym objęciu. Czuję się mała i nic nieznacząca, ale bardzo bezpieczna. Wiem, że nigdy by nas nie skrzywdził.

— Zabij mnie, jeśli kiedykolwiek podniosę rękę na Nika...

Zamieram.

On wciąż się boi, że będzie taki, jak jego ojciec.

— Damon...

— Obiecaj, że to zrobisz — nakazuje zdławionym głosem.

Podnoszę głowę do góry. Odchylam się i spoglądam mu w oczy. Gładzi mnie po ramieniu.

— Nigdy nie będziesz taki jak twój ojciec, rozumiesz? Nigdy taki nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz...

— Obiecaj — naciska.

To absurdalne, ale patrzy na mnie tak wyczekująco, że nie mam serca mu odmówić.

— Obiecuję — wypowiadam to słowo, bo wiem, że w tej chwili żadne inne go nie zadowoli.

Wzdycha ciężko. Wiem, że nigdy nie stanie się potworem, którego tak strasznie się boi, ale musiałam mu obiecać.

Przytula mnie mocno. Bardzo mocno.

— Kocham cię — szepcze, a głos mu drży.

Płacze. Powstrzymuje się, próbuje ukryć, ale ja i tak wiem, że płacze. Bolą mnie jego łzy. Strasznie. Ale on tego potrzebuje. Potrzebuje wylać to z siebie, dlatego udaję, że nie domyślam się, że płacze. Pozwalam mu w spokoju się wypłakać. Nie uspokajam, ale całuję w tors i wtulam się w niego jeszcze bardziej. Czekam, aż łzy wypłuczą z niego tę truciznę.

— Ja też cię kocham, Damon, bardzo. Zostaw to. Zapomnij o nim — proszę, gdy już wiem, że się uspokoił.

Mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkamy tego człowieka. Jego ojca.

— Zapomnę — mówi po chwili — teraz już zapomnę.

Znów jest sobą. Chłopakiem, który zawrócił mi w głowie, chwytając mnie za tyłek i który zwiastował tylko kłopoty. Mężczyzną, który później ocalił mój świat i zbudował go na nowo, gdy Klaus popełnił samobójstwo. Mężem, z którym dzielę życie. Ojcem mojego syna.

Moim Damonem.

Miłością, która mnie pochłania.

***

Damon

Trzymam w ramionach cały mój świat. Poza nią nie istnieje nic. Ocaliła mnie zaraz pierwszego dnia, gdy ją spotkałem. Kocham ją jak nikogo na tym świecie. Chcę utrzymać między nami to ciepło, które nas zbliża. Tylko ją chcę widzieć, gdy zamknę oczy.

— Zapomnę, dla ciebie — obiecuję jej.

Jeśli ona chce, żebym zapomniał o ojcu, zrobię to. Jeśli chce, żebym nie oglądał się za siebie. Nie zrobię tego już nigdy. Jeśli chce, żebym tego w sobie nie wstrzymywał. Nie będę.

Dla niej zrobię najbardziej niemożliwą rzecz.

Podnoszę się na łokciu. Jest ciemno, nie będzie widać moich czerwonych oczu, poza tym przecież i tak wie, że płakałem. Patrzę na nią z góry, a jej brązowe oczy, są jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj. To ciemność naszej sypialni potęguje ich kolor. Odgarniam jej włosy za ucho.

— Kocham cię — szepcze.

— Ja też cię kocham — odpowiadam jej.

Pochylam się i dotykam delikatnie jej ust swoimi.

Ona jest wszystkim, co mam. Wszystkim, czego kiedykolwiek chciałem. Chcę być dla niej tym samym. W jej dłoniach jestem plastyczny i staję się takim, jakiego tylko ona chce. Reszta świata się nie liczy.

Jej usta stają się po chwili zachłanne i w momencie czuję pożądanie. Pali mnie wręcz. Też zaczynam całować ją zachłanniej. Jestem w tej chwili cały jej. Cokolwiek by mi kazała, zrobiłbym bez zastanowienia.

— Kochaj się ze mną — prosi i wciąż całuje.

Wie, że spełnię jej każdą zachciankę. Czuję jej dłonie, jak suną w dół po moim ciele, a potem zsuwają mi bieliznę, a ja rozbieram ją ustami. Rozgrzewa się w moich dłoniach, które pieszczą jej ciało i dają jej to, o co prosi.

Zawsze to zrobię. Dla niej. Jest najważniejsza.

Czuję do niej coś, czemu nie można się oprzeć.

Miłość, która mnie pochłania.

================================================================================

Dziś krótko, ale myślę, że treściwie ^^

Jak się podobało?

Znów koniec i znów będę za nimi tęsknić. :/ Też tak macie? Ja zawsze jak zakończę opowiadanie, to tęsknię za postaciami :D głupie, ale nic na to nie poradzę. Oni powstają w mojej głowie. Przywiązuję się do nich. To ja nadaję im cechy. To ja ich tworzę. Nic na to nie poradzę, że w mojej głowie się z nimi kumpluję przez jakiś czas :D

Chyba czas udać się do lekarza profesjonalisty :D:D:D

Ktoś pamięta bajkę Dom dla zmyślonych przyjaciół :D:D:D Noooo to wszystko jasne.

Słuchajcie, wciąż pracuję nad rozdziałem My Brother's Wife. Nie jest gotowy. Sorry, ale to przełomowy moment. Muszę to dobrze rozegrać. Od tego rozdziału zależy w którą stronę podązy opowiadanie. Wszystko zależy czy Damon zgodzi się na pomysł Eleny. Zastanawiam się nad tym i nie umiem zdecydować.

Poza tym w ten sposób oddam chwałę zakończeniu LOVE THAT CONSUMES YOU. 

Ponadto, pracuję jak szalona nad HEARTBURN. Pochłonęło mnie bez reszty i jestem trochę rozbita. Stąd brak umiejętności, żeby podjąć racjonalną decyzję co dalej w MBW. Dajcie mi czas do jutra. Plizzz.

Dawać komy! Czekam!

A tymczasem trzymajcie się ;) Obserwujcie Insta. 777sev777

Sev.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love that consumes youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz