goodnight kisses

981 93 26
                                    

Lipiec przyszedł szybciej, niż którykolwiek z chłopców mógłby się zorientować. Spędzali ze sobą całe dnie, a czasami wychodzili do miasta (jednak już teraz nie były to kluby, żeby nie narażać zdrowia Taehyunga). I Jeongguk starał się zignorować głupie teksty Jimina, że zachowuje w stosunku do chorego jak zakochana nastolatka. Brunet naburmuszał się na te zaczepki, jednak nie mógł kłamać przed samym sobą.

Zaczęło mu zależeć na Taehyungu.

- Tae, nie zgadniesz co dla ciebie mam! - wszedł bez pukania do domu, strząsając buty ze stóp. I zaniemówił, gdy dostrzegł w kuchni chłopaka siedzącego przy wysepce oraz Panią Kim, patrzącą na niego ze zdziwieniem. Taehyung starał się nie parsknąć śmiechem przez jego minę, faktycznie zapominając mu wspomnieć, że mama jest w domu.

- Witaj Jeongguk, Tae mówił mi, że zabierasz go dzisiaj do siebie.

- Ah tak, mają być dzisiaj spadające gwiazdy i znalazłem fajne miejsce, żeby je pooglądać.

- No dobrze, ale-

- Zawsze musi być jakieś ale? - wtrącił zmęczony niebieskowłosy, mając dość jej matkowania.

- Owszem, gdy zacznie robić się zimno, weźcie koce, albo wróćcie do domu. Gdybyś się źle czuł, to pojedźcie do szpitala, lekarze ci coś podadzą, nie zapomnij wziąć tabletek przed snem.

- Mamo, nie jestem dzieckiem. Spokojnie, będę grzeczny.

No tak, Taehyung nie spędzał nigdy nocy poza domem, wyjątkiem były noce w szpitalu, dlatego pani Kim była zdenerwowana. Szczególnie po ostatnim incydencie w klubie, gdy dowiedziała się, że Jeongguk nawet nie był z nim. Ale wiedziała, że brunet nigdy nie pozwoliłby, żeby jej synowi stała się jakaś krzywda.

- No dobrze, więc miłej zabawy. Ale w takim razie nie dzwoń do mnie, bo mam zamiar sobie zrobić maraton Lucyfera - ucałowała na odchodne syna w głowę i potargała grzywkę Jeona, po czym zniknęła na schodach prowadzących na piętro.

- Jedziemy? - zapytał nagle młodszy, spoglądając na profil swojego obiektu westchnień. Ten tylko kiwnął głową i skierował się do wyjścia z domu, zabierając wcześniej torbę leżąca w korytarzu. Wyższy jednak szybko wyrwał mu ją z dłoni, samemu idąc z nią do samochodu.

- Ale się z ciebie dżentelmen zrobił - mruknął pod nosem Taehyung, uśmiechając się na to lekko.

~~~

- Twój tata jest w pracy? - zapytał starszy, wchodząc do ciemnego korytarza.

- Ta, wziął sobie dzisiaj nockę.

(Gdyby tylko wiedział, że jego ojciec poszedł na nockę tylko dlatego, że chciał zostawić chłopców samych. I wcale nie uważał, że jego syn powinien w końcu wziąć się w garść i powiedzieć Kimowi, co do niego czuje.)

- Idź już do góry, ja wezmę jakieś żarcie - zdecydował Jeongguk, kierując się do kuchni. - Chcesz herbatę!?

- Tak! - odkrzyknął mu z piętra chory.

Dlatego już po kilku minutach Jeongguk wchodził do swojego pokoju z dwiema herbatami i torbą przekąsek przewieszoną przez rękę.

- Gdzie chcesz tak w ogóle oglądać te gwiazdy?

- Właśnie tam - wskazał palcem na okno w dachu. Kim spojrzał na niego niezrozumiale, po czym zaczął się śmiać.

last chapter | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz