- Tak dobrze że nic Ci nie jest!
Powiedział tato.
- Ta... Rozpłakałem się i uciekłem do pokoju..
- KENNY! Stój!
Nie słuchałem go. Jego słowa nie były dla mnie ważne. Po prostu muszę udowodnić że te animatroniki są złe. Ale jak? To jest cholernie ciężkie.
- Tato, to wszystko wina Michael'a!
Powiedziała Elizabeth. Michael z strachem w oczach popatrzył na swoją młodszą siostrę.
- C-co?! Ona bzdury wygaduje. Nie słuchaj jej tato - Odparł Mike.
- Chwila! Córciu, co masz na myśli że to jego wina? - Zapytał tato.
- Ponieważ Michael traktuje Kennego jak śmiecia!
Tata z przerażeniem popatrzył się na Elizabeth.
- Słucham? - Zapytał tato.
- Cały czas dokucza Kennemu! (Przepraszam jeżeli popełniłam błąd, ale nie umiem pisać imion, wybaczcie.) Kopie go, straszy w masce, śmieje się z niego cały czas. On nawet nie ma przez niego przyjaciół, bo Mike rozpowiedział głupoty o nim! -
- Zamknij się! - Krzyknął Michael.
- Że co?! Mike, jak ty odzywasz się do siostry?
- On nawet nazwał mnie od -
- Nie odzywaj się już!
- MICHAEL! Elizabeth, dokończ zdanie.
- No... Nazwał mnie od suki - Szepnęła cicho.
- Od czego?
- Od suki.
Ojciec się wkurzył. Aż za bardzo.
Michael był trochę wystraszony, ale nie tak bardzo jak ja.
- Czy ja kurwa mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?! Krzyknął ojciec na Mike'a.
- J-a..
- Marsz do swojego pokoju! W tej chwili!
Więc poszedł.
- Nie martw się już - Powiedział spokojnie tato. Zamierzał do pokoju Kennego żeby zobaczyć co się z nim dzieje. Spał, tata odszedł ponieważ nie chciał go obudzić. Ale dał mu buziaka w czoło i dopiero poszedł. Zszedł na dół i szedł do swojego pokoju. (Powiedzmy że jest już wieczór.)
- Pójdź spać Elizabeth, wyglądasz na zmęczoną. - Odezwał się tato.
- Dobrze, tatusiu.Znowu ten koszmar. Muszę być silny. Chodziłem w te i we w te. Spoglądałem na korytarz, do szafy, za łóżko. Tym razem udało mi się uciec od moich koszmarów. Ale to nie na długo. Myślę, że wkrótce nadejdą.
6.00 rano.
Budzik obudził mnie, wyszłem z łóżka, przebrałem się w jasno niebieską bluzę z kapturem, brązowe dżinsy i białe skarpetki. Szybko poszedłem do kuchni usiąść do stołu i zjeść śniadanie.
Tata siedział już z Michaelem i Elizabeth. Popatrzyli się na mnie z uśmiechem na twarzy oprócz Mike'a. Nie wiedziałem o co chodziło, bo zasnąłem i nie słyszałem o czym wczoraj rozmawiali.
- Usiądź Kenny, zjedz a potem może się gdzieś przejdziemy na spacer. Wziąłem specjalnie wolne żeby spędzić z tobą czas, zauważyłem że potrzebujesz trochę mojego towarzystwa. Nie masz przyjaciół, więc chcę chociaż z tobą porozmawiać. Popatrzyłem się ma tatę z strachem i zdziwieniem w oczach. Nie wiedziałem o co chodzi, skąd on wie takie rzeczy???
Usiadłem więc do stołu i zacząłem jeść. Wszyscy cały czas się na mnie patrzyli.
- Możecie przestać się na mnie gapić?
Tata z przerażeniem szybko odsunął wzrok i zaczął wgapiać się w inne miejsce. Elizabeth tak samo, ale Mike nadal patrzył się ma mnie wzrokiem nienawiści. Gdy skończyłem jeść wyszłem z tatą z domu. Poszliśmy się przejść.
- Więc, czemu chciałeś wyjść tatusiu? - Zapytałem.
- Wszystko będzie dobrze synku. Nikt nie będzie Ci dokuczał, bił ani poniżał. Nie mojego syna.
Właśnie moje serce zaczęło walić jak szalone. Zacząłem się jąkać.
- C-co? N-nikt m-mnie nie p-poniża... Łzy zaczęły płynąć mi z oczu. Tata nie widział mnie nigdy takiego i się przestraszył.
- Kenny?! Wszystko dobrze?! - Zapytał z strachem w oczach.
- Tak tatusiu... Nie martw się. Czy ty naprawdę nie wiesz, że ja codziennie, ale to codziennie co każdą minutę, sekundę płakałem?
Tata z bardzo dużym nie pokojem popatrzył się na mnie.
- N-nie... Ale już tak nie będzie. Nigdy.
- Kocham cię tato.
- Ja ciebie też, mój drogi synku.
Przytuliłem mocno tatę, odwzajemnił wtulenie. Kocham go.
- Dobrze skarbie, może ja pójdę do Henrego, miałem się z nim dzisiaj spotkać. Odprowadzę cię do Caroline, powiedziałem jej że przyjdziesz.
- Dobrze tatusiu.
Więc tata doprowadził mnie do domu Caroline, po czym odszedł.Pov. William
Pójdę więc do Henrego, chce się z nim spotkać, ponieważ mamy papiery do załatwienia. Gdy byłem już pod jego domem zapukałem trzy razy. Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Cześć William!
- Witaj, Henry. - Odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Jak tam u ciebie? Usiądź.
Więc usiadliśmy.
- Uhh, no nie za bardzo dobrze... Powiedziałem przygnębiony.
- Dlaczego? Coś się stało? Zapytał przestraszony Henry.
- Mój starszy syn dokucza młodszemu. I to nie żartowlibie. Cały czas go męczył, zastraszał, kopał przez co mały w ogóle nie miał przyjaciół i płakał...
- O Jezu. Ale wszystko się ułożyło, tak? Zapytał.
- Mam nadzieję że tak. Odparłem.
Poszedliśmy do kuchni po picie.
Nagle mój przyjaciel, z którym pracuję w pracy, przycisnął mnie do ściany.
- H-henry, co ty r-robisz?! Zapytałem przestraszony i zająkany.
- Wiesz.. Czemu by nie spróbować, no wiesz...
Z czego nagle wziął mój podbródek i popatrzał się głęboko w moje oczy.
- Od czegoś zacząć?.. Zapytał uwodzicielskim wzrokiem.
- Henry, wiesz że jesteśmy tylko przyjaciółmi? Nic między nami nie będzie. Odpowiedziałem poważnym głosem.
- Oj William, spróbuj chociaż raz. Nie masz żony, moglibyśmy spróbować.
- Przepraszam, ale ja nie mogę. Ja -
Nagle mi przerwał namiętnym pocałunkiem. Zrobiłem się cały czerwony. Nagle objął mnie i zaczął jeszcze bardziej mnie całować. Chciałem go odepchnąć, ale nie mogłem, był na przeciwko mnie.
Na szczęście weszła jego córka.
- Tatusiu!
Szybko Henry puścił mnie. Na szczęście jego córka nie zauważyła tego.
- Tak kochanie? Zapytał Henry swoją córkę.
- Zbiłam kubek.
- Oj, chodź, posprzątam.
A ja wciąż byłem wbity w ścianę. Czułem się sparaliżowany. Nie wiedziałem co mam zrobić.Pov. Kenny
Byłem u Caroline, bawiliśmy się świetnie. Oglądaliśmy różne filmy i bajki. Potem rozmawialiśmy z jej rodzicami. Jej rodzina była naprawdę miła i przyjemna. Szkoda że moja taka nie jest. Oddał bym wszystko żeby tak było.
CZYTASZ
,,Koszmarny Powrót" FNAF 4
Short StoryMały chłopiec, jeden miś, zero przyjaciół, ciągły strach, i nienawiść do brata. Życie samemu i bycie wyśmiewanym przez innych... Przez co? Przez zwykły strach przed animatronikami. Tylko sam na sam z zwykłym pluszakiem. Chowanie się pod stoły i sied...