Stary Koniec, Nowy Początek

317 19 8
                                    

On stał się...Inny. Stał się innym dzieckiem niż zawsze. Po prostu jest trudne dotarcie do siebie po takiej katastrofie. Tymbardziej dogadać się z bliskim, którego już nienawidził.

8 Lat Później

...

- Siema, Harry! - Młody mężczyzna poklepał chłopaka po ramieniu.
- Ah, witaj, Rei! - Uśmiechnął się lekko odsuwając się od wszelkich myśli.
- Dzisiaj nasz koleżka obchodzi urodziny! Czego nic nie mówiłeś? - Zaczął chichotać.
- Ah, dziękuje, miło że ktoś o mnie pamięta! - Odparł. Cóż, był typem tajemniczym, który nie często wspominał o swoim życiu.
- Które to? - Zapytał z zaciekawieniem.
- 15. - Był piętnastolatkiem, niedawno czternasto, ale to już przeszłość, prawdaż?
Kiedy obydwaj rozmawiali nagle przyszedł Tom. Uśmiechnęli się na jego widok, był ich przyjacielem.
- Cześć, Tom! Jak tam u ciebie? - Zapytał uszczęśliwiony Rei.
- Dobrze, po za tym że byłem odwiedzić Kenny'ego..
Wtedy ich miny stały się obojętne. Przechodziła aż gęsia skórka wtedy kiedy usłyszeli jego imie.
- Coś się stało? - Zapytał niepewnie.
- Nic po za tym że nadal jest...Taki jaki jest.
Wszyscy spojrzeli się na siebie. Odkąd Kenny stał się inny przez wypadek spowodowany głupstwem a jednocześnie żartem starszego brata, wszyscy jego "znajomi" i inni stali się nie tacy sami jak zawsze. Tymbardziej jego brat. Ktoś zawołał chłopaków, a ja pomachałem głową na zrozumienie i wyszedłem z baru. I tak miałem już iść. Kiedy tak szedłem wpatrywałem się w błękitne niebo które kochałem od dzieciństwa. Przypomniało mi się jak na tej samej ulicy Kenny mnie zauważył i do mnie podszedł. Wszystko wydawało się wtedy inne, a jednak takie same. Było dużo remontów na tej ulicy więc się trochę zmieniła, ale nadal wygląda podobnie. Wpadłem po chwilii na pomysł żeby odwiedzić Kenny'ego. Tak, to był dobry pomysł. Szybkim krokiem skierowałem się na drogę do domu mojego starego przyjaciela.

Kiedy byłem już na miejscu przyglądałem się temu domu. Nie był taki sam jak wcześniej, wydawał się ponury. Zapukałem więc do drzwi a otworzyła je jego mama. Tak, wyszła z psychiatryka. Całe szczęście, bo to zburzyło trochę ponurości w tej rodzinie, ale nie całej.
Wszedłem do środka, a dom był pusty. Najwyraźniej była tam tylko jego mama. Skierowałem się do pokoju w którym przebywał Kenny powoli otwierając drzwi.
Zobaczyłem jak stał przy oknie i się do mnie odwrócił z tym martwym wzrokiem. To był okropny widok, ale nic już nie mogłem zrobić, dosłownie nic.
- Cześć.. Jak się masz? - Zapytałem niepewnie. Nadal nic nie odpowiadał, ale po chwilii odezwał się.
- Średnio. Nie dobrze mi. - Powiedział osłabionym tonem głosu. Było mi go szkoda. Nie mógł normalnie funkcjonować przez tą ranę na głowie, biedny. 
- Usiądź może, będzie lepiej. - Odparłem ze zmartwieniem na twarzy. Naprawdę wiele się zmienił przez ten wypadek, brakuje mi go jako pozytywnego kolegę. Wraz z nim usiadłem na łóżku. Potrzepałem go po włosach i powiedziałem
- Wszystko będzie dobrze, tak jak kiedyś. Zaufaj mi. - Uśmiechnąłem się do kolegi. Chciałem żeby czuł się jako lepsza osoba. Ale nie wiem czy mogłem mu to zapewnić.
- Teraz jest mi komukolwiek trudno zaufać.. - Powiedział już zmęczony. No tak, nie dziwiłbym się mu. Przez to co przeszedł nie może już ufać. Wyglądał na zmęczonego, więc chwilę pogadaliśmy, a potem wyszedłem już, ponieważ chciałem żeby poszedł spać, nie wyglądał za dobrze.

Kiedy już zbliżałem się do mojego domu zadzwonił Billy, więc odebrałem i zacząłem z nim rozmawiać.

- Tato, nie mogłeś się z nim spotkać jutro? - Powiedziała obojętnie Charlie.
- Oczywiście, że nie! Przecież wiesz że to mój przyjaciel od wielu lat, a ja nie lubię oszukiwać ludzi, nie jestem taki. - Odrzekł Henry. Charlie pyrchnęła i popatrzyła się na ojca.
- Nie chodziło mi o oszukiwanie, chodziło mi o to żebyś to przełożył, głupku! - Zaśmiała się wraz z tatą. Oczywiście posłuchała się jednak ojca i nadal czekali.
- Hm.. Gdzie on jest, powinien być już kilka minut temu! - Powiedział zastanawiając się.
- Przestań, wiadomo że nie będzie punktualnie.
Nagle zza rogu wyskoczył William, który miał na celu wystraszyć Henry'ego. I udało mu się to.
- Uh, nie strasz mnie tak! Chcesz żebym padł na zawał? - Zaśmiał się lekko.
- Przepraszam, ale nie mogłem przepuścić tak dobrej okazji, ha! - Uśmiechnął się ze śmiechem w głosie.
- Po za tym, o czym chciałeś rozmawiać? - Zapytał.
- Ah, tak. Jak tam z żoną i synem? Dawno nie rozmawialiśmy i się nie widzieliśmy ze sobą a martwie się. - Odparł. Mimo że Henry był tylko przyjacielem William'a, to nadal się o niego martwił.
- Um.. - ucichł na chwilę. - Z żoną nie jest źle, właśnie 2 lata po wypadku została wypuszczona ze szpitala. A z synem.. Średnio bym powiedział. Żyje i jest dobrze, ale nie może normalnie funkcjonować i niestety przesiaduje w domu.
- A co dokładnie z nim jest? - Zapytała zaciekawiona Charlie.
- Przez ten wypadek ma teraz jakieś zaburzenia z czaszką jak i nie może za bardzo przebywać sam. Musi uważać jak chodzi bo w pewnej chwilii może mu się rozlać ekran przed twarzą i do czegoś może dojść. Nie tylko to jest jego problemem, ma straszne bóle głowy i również przez to często płacze. Ale kiedy jesteśmy przy nim wszystko wydaje się być dobrze. - Powiedział spokojnym głosem. Wszyscy wydawali się być zainteresowani, bo byli.
- Ah, ale na szczęście teraz jest wszystko dobrze, więc nie trzeba się martwić! - Wszyscy razem się do siebie uśmiechnęli. Dawno jakoś nie rozmawiali ze sobą, więc to była okazja.
- A co z Michael'em? - Zapytała Charlie. William spojrzał się na nią z zmieszanym i trochę wystraszonym wzrokiem.
- Nie wiem... - Odwrócił lekko głowę w drugą stronę. - Nie mieszka już z nami od 4 lat, nawet nic nie powiedział.. Po prostu zniknął. Nie wiemy gdzie jest i nie mamy żadnego kontaktu z nim. - Jego twarz w tej chwilii posmutniała. Henry jak i Charlie byli w szoku, nie spodziewali się tak wielkiego obrotu akcji.
- Ale jak to?! Po prostu was zostawił i zniknął bez żadnego słowa?! - Zapytał trochę z wkurzeniem. Will tylko pomachał głową.
Cóż, trudno było im uwierzyć kiedy Mike taki nigdy nie był. Nikt nie spodziewałby się że mógłby zniknąć. Jednak czasem jest tak, że ludzie boją się czegoś i uciekają od tego, z myślą że jest to najlepsze rozwiązanie. Niestety, jest to najgorsze. Bo uciekanie od prawdy nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko zwykłym kłamstwem jak i głupstwem.

,,Koszmarny Powrót" FNAF 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz