,, Jedna Nadzieja, Tylka Ja, I On"

610 35 12
                                    

Tata zaczął wypytywać się czy wszystko dobrze kiedy go nie ma w domu.
- Wszystko u nas dobrze.
Powiedział Michael.
Tata z nie pewnością też się nas zapytał, ale tylko pomachaliśny głową że tak. Dalej rozmawialiśmy o różnych rzeczach, i jutrzejszym dniu. Gdy skończyliśmy tata miał nocną zmianę i musiał iść do pracy.
Wtedy już zaczynało się istne piekło. Ja od razu chciałem pobiec do mojego pokoju, ale Michael złapał mnie za ramię. Łzy spływały mi z oczu.
- Czy ty nic nie umiesz oprócz płaczu?
Zamilknąłem.
- Haha, jesteś nikim! Nie dziw się że nikt cię nie lubi!
Wtedy mnie popchnął.
To nie jest mój brat. Kiedyś się do mnie nie odzywał, tylko hej czy coś w tym stylu, a teraz? Dlaczego on mi to robi...
Puścił mnie, a ja z płaczem wybiegłem z korytarza i zacząłem iść w stronę pokoju.

Jedna nadzieja, tylko ja, i on.

Gdy położyłem się, była gdzieś godzina 16. Usłyszałem dzwoniący telefon na korytarzu. Szybko zeszłem z łóżka i odebrałem.
- Halo?
- Cześć! To ja, Caroline, pamiętasz?
- Ah tak, pamiętam.
- Chciałbyś jutro przyjść na moje urodziny?
- Tak, mogę przyjść.
- Super! To jutro o 15 pod moim domem.
- Dobrze.
Odłożyłem słuchawkę, po czym mój brat się na mnie popatrzył.
- No proszę, proszę, ktoś dzwonił do mojego brata? Czy to kolejny gadający pluszak? Zaczął się śmiać.
- Odwal się. Powiedziałem i wybiegłem na podwórko.
Huśtałem się, i rozmyślałem również o moich urodzinach. W końcu one nadejdą za tydzień i kilka dni! Niewiem czemu się boję, ale może przesadzam, wszyscy mnie nie lubią, może dlatego się martwię? Z resztą, tata tam będzie więc chyba będzie wszystko dobrze. Po chwili postanowiłem się przejść, robiło się późno więc nie chciałem na długo się wybierać. Po drodze zauważyłem chłopca. Wyglądał jakby był w moim wieku. Ma blond włosy, różową koszulę, i czarne spodnie w niebiesko-czerwone wzory.
Postanowiłem do niego podejść, bo w końcu to nie normalne żeby siedzieć na środku ulicy.
- Cz-cześć.. Powiedziałem.
- Czego chcesz? Odpowiedział.
- Zauważyłem jak siedzisz na środku ulicy, chciałem się zapoznać...
- I niby dlaczego mam się zadawać z dzieciakiem który boi się animatroników i ma z nimi koszmary?
Zbladłem... Wiedział o tym...
- Ja...Uh...
- Dobra, zluzuj porty. Harry jestem.
Podał mi dłoń.
- Uh... Ja jestem Kenny...
- Miło poznać. Powiedział z szerokim uśmieszkiem na twarzy.
- A więc, dlaczego siedzisz sam, na ulicy? Zapytałem.
- Widzisz, wolę przebywać sam. Nie ważne gdzie.
Powiedział to samo, co ja do Elizabeth...
- A ty? Czemu chodzisz taki przygnębiony? Dzieciaki ci dokuczają?
- Inni to jedna sprawa, a ta moja chyba jest głównym bohaterem całej akcji. Odpowiedziałem.
Harry popatrzył się na mnie dziwnie i się odwrócił.
Zaczęliśmy rozmawiać, pogadaliśmy o różnych rzeczach.
- Lepiej idź już do domu, jest 20.
Zbladłem, kiedy dowiedziałem się która jest godzina.
- 20?!
- Tak.
- UHH, MUSZĘ JUŻ IŚĆ.
- dobra, w razie czego wiesz gdzie mnie szukać. W tym samym miejscu. O tej samej godzinie.
- Dobra, muszę iść...
Wtedy biegłem jak najszybciej mogłem żeby wrócić do domu.
Gdy byłem już pod drzwiami i je otworzyłem zauważyłem Michaela.
- Gdzie ty się szwędasz?! Szukaliśmy cię po całym domu i podwórku!
- J-ja...
Nie dokończyłem zdania, uderzył mnie... Wtedy się rozpłakałem i uciekłem do pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem wyć. Po chwili uspokoiłem się, chociaż rana bolała... Jednakże poszłem po ubrania, przebrałem się w piżame i położyłem się do łóżka. Zasnąłem.

- Hy? Która jest godzina?
Patrzę na zegarek i jest północ. Chwilę się zastanawiałem ale usłyszałem kroki. Szybko schowałem się pod kołdrą, chociaż to nie pomogło. Wziąłem więc latarkę i zacząłem chodzić po pokoju. Gdy otworzyłem jedne drzwi było słychać oddech, byłem jednocześnie przestraszony i rozpaczony, dlaczego akurat ja?!
Szybko zamknąłem drzwi.
Raz, dwa, trzy...
Otworzyłem. Już nic nie ma.
Szybko wróciłem do łóżka. Patrzę jest 2 w nocy. Dam radę. Musi mi się udać. Tym razem szafa. Otworzyłem ją a tam... Ten koszmar... Szybko zamknąłem.
Raz, dwa, trzy. Już nic nie ma. Chciałem wrócić spowrotem na łóżko, ale małe fredziaki nie pozwoliły mi. Szybko z płaczem rzuciłem się na dywan i leżałem. Była 5 w nocy. Błagałem o przetrwanie.
6.00

Obudziłem się. Na szczęście to był tylko sen. Cały czas mnie dręczy...
- Kenny, ubieraj się, chodź na śniadanie, bo za niedługo będziemy wyjeżdżać! Krzyknął tata z dołu.
Zatem ubrałem się, zeszłem na dół i zjadłem śniadanie. Gdy wszyscy już zjedli wzięliśmy walizki i już wyjeżdżaliśmy. Droga trwała miej więcej z 40 minut. Gdy byliśmy na miejscu zobaczyliśmy skromny domek jednorodzinny.
Ale gdy się odwróciłem, przeszły po mnie ciarki. To była pizzeria Fazbear's! Mój największy koszmar! Oczywiście Michael zauważył że się patrzę w tamtą stronę, też się odwrócił, i zaczął się śmiać pod nosem. Już miał plany...
- NO! Chodźcie! Tata krzyknął.
Wszyscy weszliśmy do środka. Zdziwiliśmy się, bo meble były już postawione. Najwyraźniej nasz tato musiał wcześniej je dać, i wcześniej kupił ten dom. Tylko nam o niczym nie mówił. Gdy rozpakowywałem się w moim pokoju, znalazłem list. Ten List był od mamy...

Kochany Kenny, wybacz, że was opuściłam, ale nie miałam już sił. Wszystko mnie przerosło. Niestety raczej już się nie spotkamy, ale będę o tobie pamiętać! Kocham cię, mój skarbie.

Zacząłem płakać. Wtedy tato wszedł do mojego pokoju, podszedł do mnie i zobaczył co jest napisane na liście... Popatrzyłem się na niego a on najwyraźniej wyglądał jakby był zmartwiony... Pewnie też jest smutny odejściem mamy...
Po czym tata powiedział żebym to odłożył, a jak się wypakuje mam zejść na dół. Niewiem czemu ale wypakowałem się i zeszłem. Tata siedział na łóżku z Michaelem i Elizabeth.
- Usiądź, Kenny.
Więc usiadłem. Byłem nie pewny co do taty, ale moje myśli przerwały słowa Michaela.
- Więc po co tato chcesz z nami porozmawiać? Zapytał.
- Chciałbym wiedzieć, gdzie Kenny chce mieć urodziny.
Byłem zaskoczony.
- Niewiem...
- Yhm, a wy, wiecie gdzie mogłyby się odbyć?
Oczywiście Michael musiał się odezwać...
- Może w tej Pizzeri? Pracujesz tam, więc jaki problem je tam odbyć?
- Tak. To dobry pomysł. Nie sądzisz, Kenny?
Mruknąłem.
- Tak...
- Wszystko dobrze?
- Tak tato, nie martw się. Wszystko jest ze mną dobrze, myślę, że fajnie by było żeby odbywały się tam moje urodziny...
Elizabeth popatrzała się na mnie z nie pewnością i zdziwieniem.
- Więc dobrze! Już pędze do Henrego, i ustalam termin.
Ciarki przeszły po moim ciele... Oczywiście Michael z wszystkiego ucieszony... Boję się, co się stanie...

,,Koszmarny Powrót" FNAF 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz