Rozdział III - Gdzie Eddie?

1K 93 138
                                    

18 listopada 1991

Wiecie, że niedługo miną, a może już minęły dwa lata od tego idioty Pennywise'a?

Tak, wiemy, Richie. - odpowiedział Ben.

To były popierdolone czasy. - odezwał się Stanley, a ja mu przytaknąłem. Zaczęła się rozmowa na temat sprawy sprzed dwóch lat, a ja patrzyłem na Billa, który był tak jakby nieprzytomny.

Wstałem i dotknąłem go w ramie i pokazałem głową, abyśmy porozmawiali na osobności. Ten wstał i oddaliliśmy się na kawałek od przyjaciół.

Co chcesz Richie?

Co jest między Tobą, a Stanleyem?

Nic. - nie patrzył na mnie.

Słaby jesteś w kłamanie. Mów co się dzieje. - Bill westchnął tylko i spojrzał tym razem na mnie.

Uris chyba zaczyna mi się podobać. - wiedziałem kuźwa, punkt dla mnie.

Porozmawiaj z nim. - powiedziałem, a ten prychnął.

Ja mam porozmawiać ze Stanleyem, a ty nie masz na tyle odwagi, żeby porozmawiać z Kaspbrakiem!

Co? Ale Eddie mi się nie podo—

Pozwól, że ci przerwę. Jesteś słaby w kłamanie. Każdy z nas wie, że on ci się podoba.  - w odpowiedzi tylko westchnąłem i wróciłem na swoje miejsce.

Ukradkiem spojrzałem na Eddiego i nie wiedząc nawet uśmiechnąłem się. Z transu wybudziła mnie Beverly. Spojrzałem na nią ze znakiem zapytania w oczach, a ta nadal się śmiała. Eddie i reszta też patrzyli na nią jak na idiotę.

Co cię śmieszy? - zapytał Ben.

To, że Eddie i Richie są tak zapatrzeni w siebie i nie mają odwagi tego sobie powiedzieć. - zaśmiała się jeszcze i wzięła łyka soku pomarańczowego.

Ja wraz z Kaspbrakiem zrobiliśmy się czerwoni jak buraki i spojrzeliśmy po siebie.

Nieprawda! - krzyknąłem równo z nim. Przestań Eddie. Beverly znowu zaczęła się śmiać. Przewróciłem oczami znowu równo z nim.

Kurwa mać skończ. - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Miałem już triggered więc nie odzywałem się więcej.

Jak mam wam udowodnić, że nie podoba mi się Richie? - zapytał, a ja uniosłem wzrok znad butów i spojrzałem na niego.

Hm... - pomyślał Stan i uśmiechnął się. - pocałuj Beverly.

Co?! - Kaspbrak wraz z Marsh krzyknęli równo.

Nie ma mowy. - powiedziała.

Dobra to... - rozejrzał się i wskazał palcem na jakąś dziewczynę. - .

Eddie wstał i podszedł odważnym krokiem do blondynki. Spojrzał się na mnie po czym dał całusa tej dziewczynie. Po chwili wrócił. - Mówiłem. - powiedział. Nasi przyjaciele zaczęli bić mu brawa, oprócz mnie. Ja wstałem i odszedłem od nich. Nie chciałem na to patrzeć.

Usiadłem na jakimś murku, zdjąłem okulary i potarłem się ręką po twarzy.

EDDIE

Gdy Richie odjechał, ukuło mnie coś w sercu. Nie chciałem tego robić. To było jak wykorzystanie. Nie jestem taki, ale by bronić swojej racji musiałem to zrobić. Bev szturchnęła mnie ręką i uśmiechnęła się pocieszająco. - Kiedy mu powiesz?

Powiem o czym?

O tym, że Ci się podoba.

Richie mi się nie podoba! Udowodniłem Ci to przecież— Wam to udowodniłem! - wstałem.

Nie okłamuj się, każdy wie jak jest, ty też, ale nie chcesz w to wierzyć. - nie odpowiedziałem. - A nawet jeśli już sobie wmawiasz, że jest inaczej to przed chwilą widziałeś, że ty podobasz się jemu! - Marsh dokończyła, a reszta jej przytaknęła. - Więc wsiadaj na rower i jedź do niego.

Zastanowiłem się jeszcze chwilę, ale postanowiłem wsiąść na ten rower i pojechać do niego. Nie wiem co czuję, nie wiem po co jadę, nie jestem nawet pewny. Możliwie że nie mam żadnych uczuć wobec niego. Więc o chuj Ci chodzi, Eddie? Na jakiego piernika tam niby jedziedziesz, skoro nic do niego nie czujesz?

Nienawidzę was.

Powodzenia!

Kierowałem się na most, tam zawsze przesiaduje, jak go coś dręczy.

RICHIE

I tak już każdy wie, więc postanowiłem sprostować sytuację i powiedzieć mu to prosto w oczy. Zeskoczyłem z murku, wsiadłem na rower i wyjechałem z mostu. Wróciłem tam, gdzie byliśmy wszyscy wcześniej. Zeskoczyłem z roweru i podbiegłem do nich.

Gdzie Eddie? - oddychałem szybko.

Pojechał cię szukać żeby powiedzieć Ci co czuje. - odpowiedział Bill.

Kurwa mać. - powiedziałem i wsiadłem z powrotem na rower. - gdzie jechał?

Na most.

Ruszyłem po raz drugi w stronę mostu jak najszybciej się da. Za chwilę powiem mu co do niego czuje. On też chce mi to powiedzieć, cholera.

Gdy byłem już na miejscu nie zastałem tam nikogo. Przeklnąłem głośno i ruszyłem dalej.

EDDIE

Nie zastałem nikogo na moście co mnie bardzo zszokowało. Zawsze tam przesiadywał. Pojechałem jeszcze do bazy Frajerów, ale tam też go nie było. Przeklnąłem głośno i pojechałem dalej. Zacząłem się zastanawiać co naprawdę czuję. Co ja czuję i co on czuje. Czy to na pewno dobry pomysł. Podjechałem pod salon gier i wszedłem do środka. Tam też go nie było. Zastanawiałem się gdzie mógł jeszcze być. Wsiadłem na rower i gdy miałem odjeżdżać usłyszałem swoje imię.

Eddie. - powiedział. Zszedłem szybko z roweru zastanawiając się do powiedzieć.

Richie [Eddie] ja... - powiedzieliśmy równo.

Mów pierwszy. - powiedział Tozier.

Odchrząknąłem i poruszałem nerwowo palcami. Spojrzałem się na niego i powiedziałem największy błąd w moim życiu.

Zostańmy przyjaciółmi. - gdy to powiedziałem jego mina zrzedła. Poprawił swoje okulary. - a ty... co chciałeś powiedzieć?

Nieważne. Nieważne już. - powiedział oddalając się coraz bardziej.

Richie... - powiedziałem cicho, a ten tylko machnął ręką i odjechał.

Łzy napłynęły mi do oczu, widząc gdy ten odjeżdża.

Eddie jebany idioto co ty zrobiłeś?! - karciłem samego siebie. Usiadłem na ziemi i zacząłem płakać.

Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego, co zrobiłem. Po kiego chuja ja to w ogóle zrobiłem?! Przecież sam to zrozumiałem, że coś do niego czuję. Dlaczego kurwa mówię to, czego nie chcę?

it's been a while | reddie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz